Dziś wykrywa się ją przy pomocy substancji chemicznej (luminolu), która po spryskaniu nią otoczenia wchodzi w reakcje z krwią i zaczyna świecić w ciemności. Nie jest to jednak najlepszy sposób: może na przykład prowadzić do rozcieńczenia krwi do poziomu, na którym nie można już odzyskać z niej DNA. Luminol może także wchodzić w reakcję z np. kawą czy rdzą i zmylać tym samym śledczych.
Aparat zaś, którego prototyp stworzono na Uniwerystecie Karoliny Południowej, nie wchodzi, co oczywiste, w żaden sposób w reakcje z krwią. Wystarczy zrobić zdjęcie, a wszystko załatwia już technologia oparta na podczerwieni i specjalnych filtrach rozpoznających konkretne długości fali. Jest w stanie wykryć krew rozcieńczoną nawet w stopniu jeden do stu. Co więcej, po wprowadzeniu niewielkich zmian można dzięki temu wykrywać także niewidzialne dla oka ślady innych substancji np. potu bądź narkotyków. Więcej szczegółów dotyczących aparatu znajdziecie w serwisie New Scientist .
Tomasz Kutera