Jako pierwszy napisał na żywo o śmierci Osamy - na Twitterze

Kto pierwszy poinformował o śmierci Osamy Bin Ladena? Nie CNN ani inne medium, ale Sohaib Athar, konsultant IT mieszkający w Abbottabad. W dodatku wcale nie wiedział, że właśnie relacjonuje na żywo tak niezwykłe wydarzenie.

Athar mieszka niecałe 250 metrów od rezydencji, w której ukrywał się Osama Bin Laden. Jak napisał w swoim profilu w serwisie Twitter - w góry w Pakistanie przeprowadził się, by uciec od wyścigu szczurów. Około 1:00 czasu pakistańskiego (22:00 czasu polskiego) napisał na swoim Twitterze :

Helikokpter krąży nad Abbottabad o pierwszem w nocy (to raczej rzadki przypadek)

Sohaib Athar na TwitterzeSohaib Athar na Twitterze Sohaib Athar na Twitterze Następny twitt brzmi:

Wielki wybuch w Abbottabad Cantt, aż szyby w oknach się zatrzęsły. Mam nadzieję, że to nie początek czegoś paskudnego.

Potem internauta dowiaduje się, że jeden z helikopterów nie był pakistański.

Skoro Talibowie (podobno) nie mają helikopterów, a mów się, że ten nie był "nasz", to chyba sprawy w Abbottabad poważnie się komplikują.

Sohaib Athar na TwitterzeSohaib Athar na Twitterze Sohaib Athar na Twitterze

Wspomina też, że przeprowadzka do Abbottabad była jego sposobem na pozostanie bezpiecznym .

Rano narzeka na zainteresowanie mediów katastrofą , nie wiedząc jeszcze, w czym brał udział.

Chyba powinienem przestać śledzić tag #abbottabad na Twitterze zanim wykończy mój komputer. Zostawcie Abbottabad w spokoju Osama i Obama...

Sohaib Athar na TwitterzeSohaib Athar na Twitterze Sohaib Athar na Twitterze

Mierzi go też, że cała historia z Osamą wydarzyła się akurat wtedy, gdy potrzebuje się wyspać .

Chwilę później później orientuje się , jaką rolę odegrał:

Och, zdaje się, że jestem facetem, który opisał na żywo atak na Osamę, nie wiedząc o czym pisze.

Sohaib Athar na TwitterzeSohaib Athar na Twitterze Sohaib Athar na Twitterze

Cztery godziny temu na swoim twitterze Sohaib próbuje odpowiadać na pytania i czytać wspomnienia o nim (@mentions) na Twitterze, ale się poddaje . Trzy godziny temu zakładał filtr na pocztę , by pozbyć się maili o śledzących go na Twitterze osobach, których liczba przekracza już 17000. Godzinę temu przepraszał, że jest niedostępny dla dziennikarzy .

Sława zdobyta w internecie jest gwałtowna i chwilowa - osoby, któe zaczynają śledzić Sohaiba Athara na Twitterze robią to, bo jest to modne, chcą podłączyć się pod trend i liczą, że napisze jeszcze coś przełomowego. W jakiś sposób próbują grzać się w tym wybuchu zainteresowania, śledząc "faceta, który na żywo pisał o Osamie". Co innego dziennikarze, którzy pewnie będą probówali zdobyć dodatkowe informacje o zdarzeniu, samym mieście, byc może Bin Ladenie. Jak widac z powyższych twitów - Atharowi niekoniecznie podoba się szum wokół dotychczas cichej miejscowości.

Pamiętajmy też, że wśród śledzących go niekoniecznie muszą być tylko sympatycy Amerykanów.

Tymczasem za jakiś czas znów wydarzy się coś przełomowego, o czym przypadkiem napisze zupełnie anonimowa osoba. To może być każdy z nas, lecz nie wiem, czy należy sobie tego życzyć

Paweł Kamiński

Więcej o: