Czasem mówi się, że geniusz i szaleństwo to dwie strony tej samej monety. W przypadku amerykańskiego hakera odróżnienie jednej strony od drugiej jest jednak dość proste.
Historia naszego bohatera, Barrego Ardolfa, zaczyna się w 2008 roku, gdy do domu obok wprowadziła się rodzina z czteroletnim dzieckiem. Jak informuje portal Yahoo - pewnego dnia dziecko zawędrowało na teren posesji Ardolfa. Ten ostatni odprowadził je natychmiast do rodziców, a przed gankiem ich domu pocałował malca ostentacyjnie w usta. Rodzice wezwali policję; prawdopodobnie to właśnie było przyczyną niechęci, którą zaczął darzyć sąsiadów.
Ardolf był technikiem komputerowym. Pobrał z Internetu program umożliwiający złamanie zabezpieczeń sieci Wi-Fi i rozpoczął wymierzać "sprawiedliwość". Wśród postawionych mu zarzutów znalazły się między innymi:
- założenie strony na MySpace pod nazwiskiem sąsiadów i publikowanie na niej dziecięcej pornografii
- wysyłanie dziecięcej pornografii do współpracowników sąsiadów z ich własnych kont e-mail
- wysyłanie pogróżek do amerykańskich polityków (w tym do wiceprezydenta) z kont e-mail sąsiadów.
Ardolf został wykryty po dwóch latach przez specjalną firmę badającą sieć Wi-Fi nękanych sąsiadów. Stwierdzono wówczas intruza w sieci Wi-Fi, a przeszukanie domu Ardolfa dodało do listy oskarżeń takie punkty jak posiadanie i rozprzestrzenianie dziecięcej pornografii.
Hakera skazano na 18 lat więzienia. Być może na wysokość kary wpłynął fakt, że wcześniej w podobny sposób nękał swoich poprzednich sąsiadów (powód: zaparkowali przed jego domem).