Samsung przez lata wzbraniał się przed zastosowaniem ekranów OLED w swoich telewizorach. Wynikało to głównie z faktu, że największym producentem organicznych matryc dla telewizorów była firma LG Display, która jest częścią koncernu LG - głównego rywala Samsunga w tej branży.
Koreańczycy skupili się więc na rozwoju technologii LCD/LED i wprowadzili na rynek kolejne generacje telewizorów QLED, których wyróżnikiem było zastosowanie tzw. kropek kwantowych. Sęk w tym, że LCD ma swoje ograniczenia. Sam fakt, że telewizory z takimi matrycami muszą posiadać dodatkową warstwę podświetlenia, negatywnie wpływa na uzyskaną czerń oraz kontrast.
Samsung zdawał sobie z tego sprawę i już od lat po cichu pracował nad własnymi matrycami OLED, które stałyby się podstawą dla nowej serii telewizorów. W ubiegłym roku do sprzedaży trafiły pierwsze modele z flagowej serii S95 i niemal z miejsca dołączyły do grona najlepszych OLED-ów na rynku.
Tegoroczne modele telewizorów Samsunga z serii S95, wyposażone w panel QD-OLED drugiej generacji oraz procesor AI Quantum 4K miały zaoferować jeszcze lepszą jakość obrazu, wyższą jasność w trybie HDR, lepsze skalowanie treści do 4K oraz płynniejszą rozgrywkę w przypadku konsol nowej generacji.
Kilka tygodni temu do moich rąk trafił 55-calowy model Samsung QE55S95C z modułem One Connect Pro. Miałem okazję gruntowanie przetestować to urządzenie i sprawdzić, czy - jak twierdzi EISA (jedno z najbardziej prestiżowych stowarzyszeń zrzeszających ekspertów specjalizujących się w dziedzinie sprzętu RTV) - rzeczywiście mamy tu do czynienia z najlepszym telewizorem na 2023 rok.
Zanim jednak przejdziemy do samego testu, warto jeszcze raz przypomnieć, czym stosowana przez firmę Samsung technologia QD-OLED różni się od "tradycyjnych matryc OLED". Tu posłużymy się oczywiście przykładem LG, czyli - jak wspomniałem wcześniej - prawdziwego potentata na rynku telewizorów OLED.
LG stosuje w telewizorach matrycę WRGB-OLED. Poza jej zaletami, takimi jak świetne kąty widzenia, perfekcyjna czerń i niemal nieskończony kontrast, takie rozwiązanie ma jednak pewne ograniczenia. Największym z nich jest stosunkowo niska wydajność energetyczna panelu, a co za tym idzie, niższa jasność maksymalna (oczywiście w porównaniu z najlepszymi ekranami LCD QLED).
Matryca QD-OLED - w założeniu - miała wyeliminować problem z gorszą jasnością. Wynika to z faktu, że zamiast białej warstwy emisyjnej OLED i filtra barw RGBW Samsung Display zastosował tu niebieską warstwę OLED oraz dodatkową warstwę kropek kwantowych (QD).
Takie połączenie ma zapewnić wysoką jasność (również w trybie HDR), ale przy zachowaniu znanego z OLED-ów wysokiego kontrastu i nieskończonej czerni. Dodatkową zaletą ma być dłuższa żywotność takiego panelu, lepsze pokrycie szerokiej palety barw, a także mniejsze ryzyko wypaleń.
Testowany telewizor charakteryzuje się minimalistycznym designem i bardzo smukłymi ramkami wokół ekranu. Wciąż są one widoczne, ale wyraźnie widać z roku na rok zbliżamy się powoli do ery całkowicie bezramkowych telewizorów.
Uwagę przykuwa także niezwykle smukła sylwetka urządzenia, którego głębokość to zaledwie 11 mm. To bez wątpienia "najchudszy" telewizor, jaki kiedykolwiek testowałem. Uzyskanie takich wymiarów było możliwe zarówno dzięki zastosowaniu technologii QD-OLED (brak dodatkowej warstwy podświetlenia), jak i dzięki przeniesieniu wszystkich złącz i portów do zewnętrznego modułu One Connect Pro, który z samym telewizorem łączymy za pomocą jednego wąskiego przewodu.
Co ważne - osoby, które wolą jednak, by wszystkie kable i przewody znajdowały się blisko telewizora, a nie w oddzielnej skrzyneczce, mogą w prosty sposób przymocować moduł One Connect do tylnej części podstawki telewizora.
A jesli o podstawce mowa, to muszę przyznać, że o ile jest ona bardzo solidna i dobrze stabilizuje ekran, o tyle jej montaż do najłatwiejszych nie należy. Dość powiedzieć, że składa się ona z aż trzech elementów, które mocujemy ze sobą (i z samym telewizorem) za pomocą kombinacji śrubek, zacisków i zawiasów. Na szczęście 99 procent użytkowników przez ów proces przejdzie tylko raz (ja montowałem ją dwukrotnie, bo przy pierwszym montażu okazało się, że do mojego egzemplarza testowego nie dołączono śrubek - no cóż, przynajmniej stałem się prawdziwym specjalistą na temat podstawek to telewizorów Samsunga).
Wróćmy jednak na chwilę do modułu One Connect. Został on wyposażony w 4 złącza HDMI w standardzie 2.1., 2 porty USB-A, złącze Ethernet oraz porty antenowe. Jest też moje ulubione (a często nieobecne - choćby w ubiegłorocznym modelu S95B) optyczne wyjście audio (TOSLINK).
Bez zmian pozostał natomiast pilot One Remote. Umieszczono na nim joystick, przyciski funkcyjne i skróty do aplikacji Netflix, Disney+ i Prime Video. Pilot wyposażono również w akumulator, który naładujemy za pośrednictwem portu USB-C lub z wykorzystaniem światła słonecznego - na pleckach urządzenia umieszczono niewielki panel solarny.
Samsung S95C został wyposażony w 55-calowy ekran o rozdzielczości 3840 x 2160 pikseli z matrycą QD-OLED drugiej generacji i odświeżaniem 120 Hz. Jak na organiczny panel przystało, charakteryzuje się on głęboką czernią i nieskończonym kontrastem. Do tego dochodzą znakomite kąty widzenia.
A jak wypada jasność, która przez lata była piętą achillesową ekranów OLED? W ubiegłym roku chwaliłem model S95B za stałe i stabilne 1000-1100 nitów w trybie HDR, co i tak było przecież nie lada osiągnięciem (biorąc pod uwagę fakt, że starsze matryce OLED rzadko przekraczają 700-800 nitów). Tegoroczny model stawia poprzeczkę jeszcze wyżej - oferuje stałe 1200-1300 nitów w trybie HDR. Nadal nie jest to 1500 nitów, którymi Samsung lubi chwalić się w materiałach promocyjnych, ale powoli zbliżamy się w te rejony.
W trybie SDR model S95C przebił z kolei barierę 600 nitów (ubiegłoroczny model osiągał nieco ponad 500 nitów). W praktyce oznacza to, że o telewizorach OLED nie musimy rozmawiać już jako o ekranach stworzonych dla "warunków kinowych", czyli zaciemnionego pomieszczenia. Testowałem urządzenie Samsunga w mocno nasłonecznionym pokoju, do tego latem, i wyszedł on z tego starcia zwycięsko.
Jeśli chodzi o odwzorowanie kolorów, to także wypada ono znakomicie. S95C oferuje bowiem blisko 100-procentowe pokrycie palety barw DCI-P3 oraz ponad 90-procentowe pokrycie palety Rec 2020.
A jeśli o kolorach mowa, to nie zabrakło też rzecz jasna wsparcia dla standardu HDR10+. Samsung wciąż nie przeprosił się natomiast z Dolby Vision. Z niezrozumiałych dla mnie względów Koreańczycy rękami i nogami zapierają się przed implementacją tego standardu, na czym tracą choćby osoby oglądające niektóre filmy i seriale na Netfliksie lub grające w gry z obsługą Dolby Vision.
Nie mogę też nie wspomnieć o tym, jak dobrze ten ekran radził sobie ze skalowaniem treści z niższych rozdzielczości do 4K, do czego przyczynił się rzecz jasna wbudowany procesor AI Quantum 4K. Wciąż pamiętam czasy, gdy telewizory kompletnie nie radziły sobie z upscalingiem. Samsung (ale także i inni producenci - w tym LG) wykonał w tej kwestii milowy krok.
Testowany telewizor został wyposażony w 4 porty HDMI 2.1., a to kluczowy parametr, na który powinniśmy zwrócić uwagę, gdy szukamy ekranu dla konsol nowej generacji, czyli PlayStation 5 i Xboksa Series X. Bez HDMI 2.1. możemy bowiem zapomnieć o graniu w rozdzielczości 4K i w 120 FPS-ach.
S95C obsługuje również technologię Variable Refresh Rate, która poprawia synchronizację częstotliwości odświeżania ekranu z liczbą klatek na sekundę (FPS) i powoduje upłynnienie obrazu. Nie zabrakło też wsparcia dla Automatic Low Latency Mode (ALLM) - technologia ta obniża input lag, który w trybie "Gra" wynosi teraz zaledwie 5 ms (4K@120 Hz).
Na ten aspekt osobiście zwracam najmniejszą uwagę. Wynika to z faktu, że pierwszą rzeczą, którą robię po podłączeniu nowego telewizora, jest podpięcie go do mojego amplitunera i zewnętrznych głośników stereo. Z dziennikarskiego obowiązku postanowiłem jednak dać wbudowanemu w model S95C audio szansę i pozytywnie się zaskoczyłem.
Telewizor został wyposażony w system 4.2.2 o łącznej mocy 70 watów (w ubiegłorocznym modelu S95B było to 60 watów). Podoba mi się zarówno naturalność, jak i neutralność jego brzmienia. Głośniki potrafią też uderzyć całkiem solidnym basem, a prawdziwym wyzwaniem dla ich rozpiętości stają się dopiero głośne sceny batalistyczne i słynne już waltornie z filmów Christophera Nolana.
Już od wielu lat flagowe telewizory Samsunga pracują pod kontrolą systemu Tizen. Na początku nie byłem jego wielkim wielbicielem, ale z czasem się polubiliśmy. Niestety ubiegłoroczne zmiany w Tizenie wystawiły tę przyjaźń na próbę.
Nie będę ukrywał - nie jestem wielbicielem nowego ekranu domowego, który zajmuje teraz niemal całą przestrzeń ekranu, przez co ścieżka dostępu do niektórych funkcji i ustawień została wydłużona o dodatkowe kliknięcia pilotem.
Docenić muszę jednak płynność działania tego systemu. Przez lata do WebOS był dla mnie ideałem w tym aspeckie. Tizen nie tylko mu dorównał, ale wręcz przebił jego możliwości. Cieszy też fakt, że na platformie Samsunga znajdziemy już wszystkie popularne aplikacje serwisów sVOD, z czym jeszcze w całkiem niedanwej przeszłości był przecież problem.
Już ubiegłoroczne modele Samsunga z serii S95 należały do najlepszych telewizorów OLED na rynku, o czym napisałem w swojej recenzji. W tym roku ta poprzeczka została podniesiona jeszcze wyżej. Pod względem jakości i płynności obrazu, a także osiąganej w trybie HDR jasności, S95C jest na tę chwilę telewizorem niemal bezkonkurencyjnym.
Oczywiście są na rynku telewizory jeszcze jaśniejsze (choćby topowe QLED-y o samego Samsunga) oraz wyróżniające się jeszcze głębszą czernią (tu wciąż sporo ma do powiedzenia Sony i Panasonic), ale to właśnie S95C jest ekranem najbardziej uniwersalnym, który praktycznie nie ma słabych punktów.
Jego największą bolączką jest oczywiście cena. Wariant 55 cali kosztuje obecnie 9,5 tysiąca złotych, a za model 65-calowy zapłacimy aż 13 tysięcy złotych. Warto jednak pamiętać, że ubiegłoroczny model S95B również debiutował w podobnej cenie, a po kilka miesięcy spadła ona już o około 1000-1500 złotych. Wydaje się więc, że również i w tym roku z zakupem warto wstrzymać się do pierwszych promocji.