Ta dyskusja w różnych wariantach powraca co kilka lat. Nie tylko w postaci oburzenia o anonimowe "ch@mstwo w Sieci", ale też na wyższych poziomach rzeczywistości - ostatnia dekada XX wieku to w Stanach Zjednoczonych polityczna walka o udostępnienie silnej kryptografii. Z punktu widzenia laika nie wydaje się to ważne, ale pytanie o dostępność silnej kryptografii dla obywateli sprowadza się do pytania: czy obywatelowi wolno zapisać coś tak, że służby rządowe nie będą mogły tego w żaden sposób odczytać? Politycy mówili "nie", aktywiści "tak". Wygrali aktywiści.
Późniejsza walka z Al-Kaidą dowiodła tego, co eksperci wiedzieli od dawna: przy rozpracowywaniu wrogich organizacji najważniejsza jest analiza ruchu - tego kto, z kim i jak często się komunikuje, a nie tego o czym rozmawia.
Teraz Google i Facebook wymuszają na użytkownikach posługiwanie się prawdziwym nazwiskiem. Słychać głosy chwalące taką politykę jako prowadzącą do ograniczania trollingu (internetowych prowokacji) i sieciowej agresji. Jeden z polskich specjalistów od bezpieczeństwa w dyskusji na Google Plus stwierdził nawet, że ludzie prześladowani za poglądy są w zasadzie sami sobie winni, bo przecież mogli się nie wychylać . Bardzo mi to przypomina rzecz, którą - o ile dobrze pamiętam - powiedział Jerzy Urban pełniący rolę rzecznika rządu w czasie stanu wojennego: w Polsce jest wolność posiadania poglądów, ale nie ich głoszenia . Ale Urban był piewcą cynizmu, a czasy gdy był głosem władzy skończyły się ponad dwadzieścia lat temu. Kultura cywilizacji zachodniej oparta jest na modelu społeczeństwa otwartego, w którym każdy ma prawo do wolności myśli, sumienia, poglądów, wyznania i dyskutowania o tym (artykuły 18 i 19 Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka).
Jak to się ma do wymuszenia używania prawdziwego, pełnego nazwiska na Google+ czy Facebooku? Tożsamość człowieka nie jest jednoznaczna. Nie chodzi tylko o to, że jedne wypowiedzi mogą być tylko dla rodziny a drugie dla szefa - ten problem rozwiązują kręgi znajomych na G+, grupy na Facebooku i aspekty w Diasporze. Innym imieniem, czasem nazwiskiem, awatarem, czasem nawet językiem, posługujemy się w różnych grupach społecznych. Różnych nazwisk w różnych kontekstach używają twórcy i artyści, biznesmeni, działacze polityczni, zwykli ludzie wreszcie. Powodów też jest wiele: ułatwienie kontaktu społecznego przez przyjęcie imienia zgodnego z daną kulturą, lęk przed fizycznym atakiem przeciwników politycznych czy religijnych, prowokacja polityczna albo obyczajowa, marketing, wymogi biznesu wreszcie (artysta poprzednio znany jako Prince). Wspomniany wcześniej Jerzy Urban przez lata musiał publikować pod pseudonimem, jako objęty totalitarną cenzurą.
Narzucenie ludziom - użytkownikom - obowiązku posługiwania się oficjalnym imieniem i nazwiskiem to wymóg pochodzący z czasów społeczeństw homogenicznych - jeden kolor skóry, jedna religia, jedna orientacja seksualna, jeden model rodziny. To się zmienia, między innymi dzięki Internetowi. Nie ma już jednego wzoru porządnego obywatela, który ze strony władz nie musi się niczego obawiać.
Zwolennicy deanonimizacji podkreślają, że dzięki niej pozbędziemy się internetowego chamstwa, wylewania frustracji. To błędny wniosek, najwięksi sieciowi trolle działają pod nazwiskami , budują tak swój wizerunek. Podobnie trolle pozainternetowi - najpotężniejsi z nich, politycy, bardzo dbają o to, aby każda wygenerowana kontrowersja pokazała się na ekranach telewizorów, starannie podpisana imieniem i nazwiskiem autora.
Na obowiązkowej deanonymizacji stracą za to wykluczeni - szukający porady czy wsparcia w kontrowersyjnych sprawach: geje w homofobicznych środowiskach, chorzy na nieatrakcyjne medialnie choroby, ujawniający nieprawidłowości w różnych instytucjach (whistleblowerzy), członkowie mniejszości religijnych, zwłaszcza niepopularnych. Pisząc pod nazwiskami stracą prywatność, łatwiej też będzie do nich dotrzeć siłom prawa - albo bezprawia.
Są kraje gdzie do dzisiaj nie można otwarcie napisać, że muchy obsrały portret Najjaśniejszego Pana .
Tutaj też kiedyś tak było.
Janusz Urbanowicz jest członkiem zespołu Technologii, oraz niezależnym konsultantem w dziedzinie technologii internetowych i bezpieczeństwa. Prowadzi bloga pod adresem Fnord.pl .