iTunes Polska? 5 powodów dlaczego przeciętnego Polaka to nie obchodzi

Wczorajsza informacja o dostępności sklepu iTunes w Polsce zelektryzowała media i blogosferę. Co z tego, skoro przeciętnego Polaka to nie obchodzi. Bo i dlaczego by miało?

W Polsce mamy około, według różnych szacunków, 350-500 tysięcy urządzeń typu touch (iPhone, iPod, iPad). To całkiem dużo, zwłaszcza biorąc pod uwagę zamożność polskiego społeczeństwa.

Ale wydanie pieniędzy na modny gadżet to jedno, a kupowanie muzyki - drugie.

Przeciętnego Polaka iTunes nie interesuje. Oto dlaczego.

1. Polak nie kupuje, Polak ściąga

Według różnych dobrze poinformowanych źródeł te kilkaset tysięcy klientów niestety nie chce kupować treści dostępnych w sklepie AppStore. Dobre gry czy programy sprzedają się w wolumenach o kilka rzędów wielkości mniejszych od ilości użytkowników.

Jest na tyle słabo, że najlepsi polscy deweloperzy aplikacji nawet nie próbują działać na polskim rynku . Nie opłaca się.

Czy oznacza to, że Polacy są wyjątkowi na tle całego świata i nie instalują aplikacji?

Oczywiście, że nie, kochamy appki! Korzystamy tylko z "trochę innych sklepów", takich, gdzie kontent jest za darmo.

Polacy są piratami, ściągają na potęgę, kochają nowe technologie. Tylko nie lubią płacić. A przynajmniej za pojedyncze aplikacje lub piosenki.

2. Polak już korzysta z płatnej "chmury"

Bo za usługi Polak płaci chętnie. Pirackie serwisy typu Chomikuj, Rapidshare czy Megaupload są nad Wisłą popularne, ponieważ za drobną opłatą oferują nieograniczony dostęp muzyki, programów czy filmów.

No, prawie nieograniczony. Użytkownik rozliczany jest nie za pojedyncze utwory, ale za dostęp - liczony najczęściej w gigabajtach. Dużo gigabajtów równa się dużo piosenek. To przemawia do wyobraźni, a "zakupy" aż tak bardzo nie bolą.

50 złotych miesięcznie za ściąganie dowolnego filmu czy muzyki to dobra oferta. Pirackie serwisy już teraz zarabiają na treściach. Szkoda, że nie swoich.

Warto też zwrócić uwagę, że tak skonstruowany model płacenia za treści jest bardzo bliski... filozofii samego Apple. Pirackie serwisy to de facto muzyka w chmurze ("każdy plik dostępny od razu z dowolnego miejsca"), tylko nieco słabiej wykonana. Kogo obchodzi, że to piractwo, skoro nawet sam Apple zaoferuje abolicję dla ściągaczy ...

3. Dla Polaka to za drogo

Kolejnym powodem, dla którego wejście iTunes do Polski jest wydarzeniem przede wszystkim medialnym to ceny.

Znienawidzony przelicznik dolary->euro->złotówki nijak nie pasuje do naszych realiów. Album w polskim iTunes jest droższy od płyty na nośniku fizycznym dostępnej w zwykłym sklepie . Słaba oferta.

Owszem, wiele osób zwraca uwagę na fakt, że płacimy za wygodę, a nie tylko za treści. iTunes oferuje bardzo przyjemny interfejs zakupów, gigantyczną bazę utworów, działa "tu i teraz", płatności są proste i przejrzyste.

Pytanie tylko ile jesteśmy gotowi za to wszystko zapłacić? Biorąc pod uwagę dwa pierwsze akapity jestem pesymistą. Bo przecież crackowanie iPhone'a czy szukanie muzyki na torrentach nie jest przyjemne, wygodne i bezpiecznie.

4. Polak już tam był

Wejściem iTunes do Polski ekscytują się najwięksi fani marki Apple. Wierna gwardia, która czyta branżowe serwisy, kupuje najnowsze urządzenia, testuje każdą nową aplikację. To oni od kilku tygodni śledzili skrupulatnie zmiany w regulaminie, interfejsie i wyglądzie sklepu iTunes.

To jest ta sama gwardia, która od dawna korzysta z pełnego iTunesa. Bo jeśli ktoś chciał płacić to robił to bez problemu - wystarczyło założyć konto podając fałszywe dane, a następnie kupować zdrapki , które umożliwiały doładowywanie konta bez konieczności posiadania karty kredytowej.

Czy teraz, po ucywilizowaniu form płatności pojawi się rzesza nowych klientów? Wątpię. Gdyby Polacy chcieli kupować to by już to robili.

5. Polak jest na to za sprytny

Gametrade.plGametrade.pl Gametrade.pl

I jest istotą społeczną. Obrazek powyżej przedstawia forum dyskusyjne serwisu gametrade.pl, na którym użytkownicy mogą wymieniać się oryginalnymi grami.

Ale nie tylko. W poszukiwaniu oszczędności młodzi Polacy dogadują się między sobą i solidarnie kupują gry na spółkę. Te z cyfrowej dystrybucji. Potem umawiają się kto kiedy i w co gra. Zamiast dwustu złotych płacą dwadzieścia. Wspaniały przykład potęgi internetu.

I wspaniały przykład na to, jak potrafimy obejść każdy system. Tak właśnie wygląda "iTunes Polska" w praktyce społecznej.

Czyli to wszystko medialna bańka?

Nie. Mimo wszystko to ważne. Być może nie jest to "rewolucja" czy "cywilizacyjny krok do przodu" (tak mocne słowa warto zostawić na rzeczy naprawdę ważne - nie gadżety), ale na pewno mały krok ku normalności.

Przypominam, że już dwa lata temu Gazeta Wyborcza w ramach akcji "E-dyskryminacja" przekonywała, że:

Zgodnie z unijnym traktatem na terenie całej Unii Europejskiej powinien obowiązywać swobodny przepływ dóbr i usług. Tymczasem chcący skorzystać z zagranicznych sklepów internetowych mieszkańcy Polski i innych krajów Europy Środkowej spotykają się z przejawami dyskryminacji. Niektóre e-sklepy nie honorują polskich kart kredytowych, inne oferują jedynie wybrane produkty lub tylko towar "wybrakowany". - Konsumentów dyskryminować nie można - mówi unijna komisarz ds. konkurencji.

W końcu nie jesteśmy e-dyskryminowani. Mam jednak obawy, czy ten fakt docenimy (i chyba nie jestem sam, w trakcie pisania tej notki Ewa Lalik doszła do podobnych wniosków ).

Zaś Piotr Stanisławski argumentuje, że jest przynajmniej jeden powód, by cieszyć się z polskiego iTunes .

Zobacz także:

Więcej o: