Bo co, jeśli kilka osób nagle wpadnie na ten sam pomysł?
W 1922 r. William Ogburn i Dorothy Thomas na podstawie badań wysnuli teorię, według której pewne odkrycia w konkretnych momentach historii są zwyczajnie nieuniknione. Wynalazki pojawiają się po prostu wtedy, gdy świat jest na nie gotowy. Ktoś musiał wpaść na skonstruowanie koła, bo bez tego ludzkość nie mogłaby się rozwijać. Dlatego też często jedna rzecz "wymyślana" jest przez kilka osób naraz.
W takich wypadkach czasami (w porządku: zwykle) dochodzi do sporów. Poznajcie dwie słynne historie patentowe.
Zdecydowanie najsłynniejszym na świecie sporem dotyczącym jednego wynalazku jest ten dotyczący telefonu. Próba ustalenia tego, jak naprawdę wyglądała ta historia, przypomina przebijanie się głową przez betonowy blok (czyli: może być dobrym pomysłem na przykład na pracę magisterską).
Wersji jest kilka. Najpopularniejsza mówi, że Bell i Gray zgłosili się do urzędu patentowego tego samego dnia - 14 lutego 1876 roku - z tym samym patentem: telefonem. Bell przyszedł jednak wcześniej i czekał jako piąty w kolejce. Gray: jako trzydziesty dziewiąty. W związku z tym to ten pierwszy z nich jako pierwszy opatentował telefon. Problem w tym, że jego urządzenie... nie działało. To nie robiło jednak znaczenia w urzędzie, który wymagał tylko dokumentacji, a nie sprawnego sprzętu.
Elisha Gray Elisha Gray
Tego problemu nie miał Gray - jego wynalazek działał. Patent został już przyznany Bellowi. Gray zgłosił więc zażalenie, a urząd patentowy postanowił to rozstrzygnąć. Zorganizowano testy w Waszyngtonie, które miały udowodnić, kto jako pierwszy wynalazł telefon. Pewny siebie Gray został w swoim domu w Chicago, natomiast Bell pojechał na miejsce. Tam podpatrzył rozwiązania swojego konkurenta, włączył je do własnego projektu i w ten sposób wreszcie skonstruował w stu procentach sprawny telefon. I wygrał tę sprawę.
Inne wersje tej historii zaprzeczają jednak temu, jakoby Bell i Gray mieli się stawić w urzędzie patentowym tego samego dnia. Bell zaś dostęp do rozwiązań konkurenta miał uzyskać dzięki jednemu ze skorumpowanych pracowników urzędu (który, swoją drogą, był alkoholikiem).
Niezależnie jednak od tego, jak faktycznie było, sprawa zakończyła się w sądzie, gdzie ostatecznie doszło do ugody między Bellem a Grayem. Ten drugi otrzymał poważną gratyfikację finansową, choć to ten pierwszy zatrzymał przy sobie patent. To jego historia zna jako "wynalazcę telefonu".
Co i tak nie jest prawdą. Pomijając Graya, telefon został wynaleziony już w 1857 roku przez Włocha mieszkające w USA - Antonio Meucciego. Ten nie miał jednak 10 dolarów, które musiałby wpłacić, by zarejestrować patent i nigdy tego nie zrobił.
To wcale nie Thomas Edison wynalazł żarówkę.
W 1860 roku Joseph Wilson Swan uzyskał brytyjski patent na "węglowe włókno żarzące się w częściowo opróżnionej z powietrza bańce." Urządzenie to miało bardzo małą trwałość, wynalazca intensywnie nad nim jednak pracował i już w 1875 roku udało mu się, dzięki odpompowaniu większej ilości tlenu, znacząco je ulepszyć. Swoją żarówkę ostatecznie opatentował w 1978 roku. W Wielkiej Brytanii.
Joseph Wilson Swan Joseph Wilson Swan
Tymczasem w Stanach Zjednoczonych Thomas Edison skopiował rozwiązania Swana, odrobinę je ulepszył i patent uzyskał rok później. W kampanii reklamowej o swoim brytyjskim poprzedniku nie wspominał nawet słowem.
Obaj wynalazcy doszli jednak dość szybko do porozumienia. Ustalili, że Swan będzie mógł swobodnie dystrybuować żarówki w Wielkiej Brytanii, bez konkurencji ze strony Edisona, a Edison w Stanach Zjednoczonych, bez konkurencji ze strony Swana. W 1883 roku obaj panowie otworzyli wspólne przedsiębiorstwo - Edison & Swan United Electric Light Company, tzw. EDISWAN.
Do dziś stosuje się rozwiązania wymyślone przez obu rzeczonych panów. Co ciekawe, łatwo poznać, która żarówka jest "czyja". Te cylindryczne, stosowane na przykład w samochodach, to Swan. Z kolei klasyczne "bańki" to już Edison.
Ani Swan, ani Edison nie byli jednak zupełnymi pionierami. Pierwszym wynalazcą żarówki był Frederick de Moleyns. W 1841 roku opatentował on lampkę elektryczną. Urządzenie było jednak mało trwałe z uwagi na to, że korzystało z platynowego drucika, który szybko się topił. Nigdy nie zdobyło uznania. Nad żarówką pracował także nowojorczyk Henry Goebel. W 1854 roku skonstruował urządzenie podobne do tego, które potem stworzył Swan/Edison i nawet oświetlił za jego pomocą wystawę swojego sklepu. Nigdy jednak nie zgłosił się do urzędu patentowego i historia o nim zapomniała.