Ten ruch to partie pirackie - działające w najrozmaitszych zakątkach globu, w niektórych bardziej aktywnie, w innych mniej. Tak, ich głównym postulatem jest ograniczenie praw własności intelektualnej i swobodny, darmowy dostęp do dóbr kultury, a więc, w pewnym sensie, zalegalizowanie piractwa. O co tutaj chodzi?
Oficjalnie ruch piracki narodził się 1 stycznia 2006 roku w Szwecji. To właśnie tam pod przewodnictwem Rickarda Falkvinge powstała pierwsza na świecie Partia Piratów. Miejsce jest w tym wypadku absolutnie nieprzypadkowe. Gdy w 1999 roku w sieci pojawił się słynny Napster, ogromna ilość Szwedów miała już dostęp do stałego łącza internetowego o prędkości 10 Mbit/s - czyli, by zrozumieć skalę, o takiej, o jakiej do dziś ciągle wielu Polaków może co najwyżej pomarzyć. Mieszkańcy tego kraju jako jedni z pierwszych na świecie poznali, czym jest dzielenie się plikami na masową skalę i - naturalną koleją rzeczy - przyzwyczaili się do niego.
To znaczące, że ruch piracki nie powstał wcale w ubogim czy średnio zamożnym państwie, którego mieszkańcy mogliby - jak chociażby Pudelek "w imieniu" mieszkańców naszego kraju - narzekać na fakt, iż na dobra kultury ich po prostu nie stać. Nie, powstał w środowisku, które na ich konsumpcję pieniądze ma, ale jednocześnie jest tak przekonane o tym, że ich darmowość jest słuszna, że stara się tę ideę szerzyć.
Partia Piratów na demonstracji w Sztokholmie, 3 czerwca 2006 roku fot. Marcus Andersson
Znaczące także, że to nie samo niczym nieskrępowane dzielenie się plikami było pierwszą ideą, jaką wymieniono w pierwszym manifeście programowym szwedzkiej Partii Piratów z 2006 roku. Falkvinge na wstępie wspominał tam o prawie społeczeństwa do ochrony prywatności. Sprzeciwiał się monitorowaniu przez państwo życia swoich obywateli. Stąd wziął się także sprzeciw wobec organizacji antypirackich, które chciałyby np. odcinać piratów od sieci, co wymaga monitorowania działań wszystkich użytkowników Internetu.
Oczywiście samo dzielenie się kulturą także w owym manifeście się pojawia, Falkvinge porównuje jego rolę w dzisiejszych społeczeństwach do roli powszechnej edukacji sto lat temu.
Ogółem program pirackiego ruchu dziś streścić można w trzech punktach (za deklaracją z Uppsali z 2009 roku, porozumieniu programowym między Partiami Piratów z różnych zakątków globu):
- ochrona prywatności - piraci bardzo mocno sprzeciwiają się inwigilacji obywateli przez państwo, nawet pod pretekstem tak, wydawałoby się, mocnym, jak, dla przykładu, walka z terroryzmem.
- reforma prawa autorskiego - piraci postulują całkowitą swobodę w niekomercyjnym używaniu i kopiowaniu dóbr intelektualnych. W przypadku zastosowań komercyjnych postulują skrócenie czasu (do 5 lat) przez jaki prawa autorskie podlegałyby ochronie;
- zniesienie patentów - piraci postulują całkowite zniesienie prawa patentowego, uważają, że prowadzi do powstania monopolów i wstrzymuje rozwój; także (a może: zwłaszcza) na rynku farmaceutycznym;
logo Partii Piratów logo Partii Piratów
Z punktu widzenia politologii Partię Piratów należy uznać za partię zadaniową. Poza wymienionymi postulatami raczej nie zajmuje się ona innymi kwestiami. W jej programie nie znajdzie się miejsce dla, dajmy na to, reformy rolnictwa. Nie jest to siła polityczna, która dążyłaby do rządzenia, celem jest w tym wypadku wchodzenie w koalicje z najsilniejszymi i realizowanie swoich postulatów. Taki celi szwedzkiej Partii Piratów postawił już na początku jej istnienia, w 2006 roku, Rickard Falkvinge.
Piracka idea szybko rozprzestrzeniła się po świecie. Jednymi z pierwszych państw, gdzie ze szwedzkiej inspiracji pojawiły się Partie Piratów, były Austria i Niemcy. Już w październiku 2006 roku założono specjalną piracką "międzynarodówkę" - Pirate Party International - której zadaniem jest między innymi koordynowanie działań "lokalnych oddziałów". Od października 2009 roku PPI jest oficjalną organizacją pozarządową z siedzibą w Brukseli.
W wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2009 roku szwedzka Partia Piratów uzyskała 7,1% poparcia, co sprawiło, że obecnie zasiadają tam z jej ramienia Christian Engström i Amelia Andersdotter. Ten pierwszy jest członkiem Komisji Rynku Wewnętrznego i Ochrony Konsumentów, a także Komisji Prawnej. Niejednokrotnie wypowiadał się na temat praw autorskich, także w sprawie ACTA, na przykład w takich słowach podczas debaty 9 marca 2010 roku:
Powód, dla którego tak wielu obywateli śledzi kwestię ACTA, jest taki, że są oni wściekli. Są wściekli, ponieważ przedstawione propozycje ograniczają ich wolność i naruszają ich prywatność tylko dlatego, że żąda tego kilka wielkich firm. Są wściekli, ponieważ widzą, że ich podstawowe swobody obywatelskie są rozważane w kontekście interesów branżowych i ograniczane. Są wściekli z powodu całkowitego braku przejrzystości. W demokracji tak być nie powinno.
Rickard Falkvinge i Christian Engström, fot. Janwikifoto Rickard Falkvinge i Christian Engström, fot. Janwikifoto
Parlament Europejski to jednak nie jedyne miejsce, gdzie udało się dostać Piratom. W parlamencie Berlina - kraju związkowego - zasiada obecnie 15 przedstawicieli tamtejszej Partii Piratów. Piraci są także obecni w samorządach w takich państwach jak Czechy, Hiszpania czy Szwajcaria. Ich popularność rośnie. Idea polityczna, która niektórym początkowo mogła wydawać się dziwna, trafiła, jak widać, do całkiem sporej rzeszy ludzi.
Czy Piraci pojawili się także w Polsce? Tak, choć nie odnieśli żadnych sukcesów.
W formie zalążkowej Polska Partia Piratów powstała już w 2006 roku. 29 listopada 2007 roku została jednak oficjalnie zarejestrowana. Liderem P (oficjalny skrót partii) został Błażej Kaczorowski, prywatnie absolwent Politechniki Gdańskiej.
Historia Polskiej Partii Piratów kończy się jednak równie gwałtownie, jak się zaczyna. Wydaje się, że liderom zabrakło sił i chęci, by ciągnąć to przedsięwzięcie. 28 grudnia 2009 roku P została wykreślona z rejestru partii politycznych. Ciężko odnotować jakieś większe sukcesy w trakcie dwóch lat jej istnienia.
Obecnie Błażej Kaczorowski jest jednym z twórców bloga pirat.info.pl , którego zadaniem jest informowanie o działalności ruchu Piratów na całym świecie. Brak tam informacji o chęci założenia na nowo Polskiej Partii Piratów.
Manifestacja przeciw ACTA we Wrocławiu. Tu także dopisała frekwencja. Na ulice wyszło ponad 5 tys. osób Fot. Marcin Biodrowski / Agencja Wyborcza.pl
Takie pomysły pojawiły się jednak ostatnio w polskiej sieci, prawdopodobnie na fali protestów wobec ACTA. Na stronie partiapiratów.pl organizowana jest inicjatywa zbierania podpisów potrzebnych do rejestracji partii. Ciężko jednak powiedzieć, kto za nią stoi - jedyną podpisaną imieniem i nazwiskiem osobą jest w tym wypadku Radosław Pietroń z Gdynii, osoba szerzej nieznana. Przy braku nagłośnienia sprawy w mediach nie przewidujemy jej na razie sukcesu.
Może się jednak stać tak, że wszyscy ci protestujący przeciw ACTA będą potrzebować siły politycznej, wokół której mogliby się skupić. Czy może stać się nią Partia Piratów? Jej postulaty są na pewno zgodne z postulatami protestujących. Wydaje się, że w tej kwestii na polskiej scenie politycznej jest jeszcze sporo miejsca do zagospodarowania.
Czas pokaże.