Zapewne słyszałeś już o Elonie Musku. To "ten facet od PayPala", jeden z tych ludzi sukcesu, którzy zbili fortunę sprzedając swój biznes gigantowi lub wyprzedając akcje na giełdzie. "Pełno" takich jak on - twórcy YouTube'a, eBaya, Skype'a czy Yahoo też podążyli tą drogą. Muska wyróżnia jednak jedna rzecz - jego pięć minut nie minęło.
Od dziś PayPal zwróci Ci koszty przesyłki fot. aut. Sagar Savla / CC BY-SA 3.0 fot. aut. Sagar Savla / CC BY-SA 3.0
Elon Musk nie jest "biologicznym" ojcem PayPala. Posługując się rodzinną terminologią, można powiedzieć, że "adoptował" usługę, którą zaledwie dwa miesiące przed przejęciem przez firmę Muska w marcu 2000 roku stworzył Confinity.
Jak jednak każdy dobry ojciec, Musk szybko dojrzał potencjał swojego dziecka - PayPal oferował rewolucję w płatnościach internetowych. Aby wysłać komuś pieniądze nie potrzebowałeś już jego danych osobowych i numeru konta - wystarczył zwykły adres e-mail. Wygoda i większa anonimowość - nic dziwnego, że PayPal największą popularność odniósł na aukcjach internetowych, w wyniku czego eBay postanowił przejąć go w 2002 roku za 1,5 mld dolarów.
Z tej sumy 165 mln trafiło do Elona Muska. I jeszcze kilka lat temu w większości artykułów tutaj historia tego amerykańskiego przedsiębiorcy-fizyka urodzonego w Republice Południowej Afryki się urywała. No, z małą adnotacją, że "człowiek od PayPala" aktualnie próbuje spełnić swoje fantastyczne marzenia o elektrycznych samochodach i lotach w kosmos.
Tesla Model S fot. aut. Tesla Motors Inc. fot. aut. Tesla Motors Inc.
Czas jednak biegnie i narracja się zmienia. PayPal, niegdyś najważniejszy punkt w karierze tego Amerykanina, dziś jest jedynie wprowadzającym epizodem. Tesla Motors natomiast, niegdyś futurystyczny sen o elektrycznych samochodach, dziś jest najważniejszym punktem opowieści.
Firma Tesla Motors została założona w 2003 roku. To właśnie dekadę temu wzmogło się utyskiwanie na uzależnienie samochodów od paliw kopalnych - nie tylko z powodu szkodliwości tych rozwiązań dla środowiska, ale także z powodu kosztów windowanych przez rosnące ceny ropy. Odpowiedź branży motoryzacyjnej na to nowe wyzwanie była cokolwiek powściągliwa. Najśmielsze koncepcje sięgały pojazdów hybrydowych (jak Toyota Prius) i pomysł całkowicie elektrycznego samochodu na tym tle wypadał odważnie, jeśli nie szaleńczo. Szczególnie, że za projektem miała stać firma, której kluczową postacią jest Musk, "gość od internetów" a nie motoryzacji.
A jednak dziś, w 2013 roku, stoimy u progu realizacji tego szalonego pomysłu na szeroką skalę. W 2008 roku zadebiutował sportowy Tesla Roadster, rok temu ekskluzywny, osobowy Tesla Model S, ale prawdziwym przełomem ma być Tesla BlueStar - model, który ma wejść do produkcji w 2016 lub 2017 roku i być przeznaczony na rynek masowy. Do tego czasu sieć stacji ładowania baterii ma pokryć znaczny obszar Stanów Zjednoczonych i część Europy.
Stacja ładowania Tesla fot. aut. Jusdafax i Mariordo / CC BY-SA 3.0 fot. aut. Jusdafax i Mariordo / CC BY-SA 3.0
Jeśli firmie uda się zrealizować te założenia, to będziemy mieli do czynienia z prawdziwą rewolucją na rynku motoryzacyjnym - samochody napędzane paliwem lub gazem przestaną być jedyną opcją. Jest to ważne nie tylko z powodu kosztów. Dla samego Muska najważniejsze są względy ekologiczne - nawet jeśli samochód Tesli jest zasilany elektrycznością pochodzącą np. z elektrowni paliwa kopalnego, to jej wydajność energetyczna i tak powinna być znacznie większa niż w przypadku spalania zwykłego paliwa w samochodzie.
Amerykanin nie ukrywa jednak, że najchętniej pozbyłby się całkowicie energii z źródeł kopalnych - zamiast tego stawia na energię słoneczną. Biznesowo zajmuje się tym firma SolarCity, w której działalność jest zaangażowany. Przewiduje, że w ciągu 15-20 lat w samych Stanach Zjednoczonych energia słoneczna stanie się jeśli nie przeważającym, to najpoważniejszym źródłem pozyskiwania energii. Dlaczego? Bo jest tania w eksploatacji, ekologiczna i już teraz zasila Ziemię (bez Słońca długo byśmy nie pożyli).
To, co jest być może najciekawsze w postaci Muska to to, że gdybym miał za 10 lat znowu opisać jego działalność, musiałbym zapewne znowu zmienić akcenty. Prawdopodobnie bowiem Tesla Motors i SolarCity staną się w jego życiu epizodami podobnymi do PayPala i całą swoją uwagę poświęci SpaceX, firmie kosmicznej, która już teraz pochłania dużą część jego czasu.
Amerykanin założył SpaceX w 2002 roku z dwoma celami w głowie. Pierwszy z nich przypomina cel BlueOrigin, kosmicznego startupa Jeffa Bezosa (szefa Amazonu) - drastyczne ścięcie kosztów lotów w kosmos. I tak jak BlueOrigin, SpaceX chce ściąć je przez zaprojektowanie rakiet wielokrotnego użytku - aktualnie bowiem po spełnieniu swojego zadania ulegają one zniszczeniu. To tak jakby co jazdę złomować i kupować nowy samochód. A że paliwo stanowi mniej niż 1% kosztów lotu rakiety, to pole do oszczędności jest ogromne.
Barack Obama i Elon Musk fot. aut. Bill Ingalls fot. aut. Bill Ingalls
W przeciwieństwie jednak do BlueOrigin, SpaceX już teraz prowadzi operacje kosmiczne. Nie tylko ma już za sobą wielokrotne starty rakiet z rodziny Falcon (na razie bez sukcesów na polu wielokrotnego użytku), ale także misję kosmiczną pojazdu Dragon. Wyniesiony w przestrzeń kosmiczną 22 maja 2012 roku przez rakietę Falcon 9 Dragon połączył się z Międzynarodową Stacją Kosmiczną 25 maja. Pierwszy raz w historii zaszczyt ten przypadł w udziale misji przeprowadzonej przez prywatną firmę.
Aktualnie więc SpaceX stara rozwinąć rakiety wielokrotnego użytku, przeprowadzając, na zlecenie NASA lub prywatnych firm, różnorakie misje. W niedalekiej przyszłości SpaceX powinno rozpocząć loty transportowe na Międzynarodową Stację Kosmiczną i misje załogowe.
Sny futurysty - Mars, Hyperloop i hologramy
Projekt pojazdu Hyperloop - kapsuła poruszająca się w tunelu rys. Elon Musk/Hyperloop rys. Elon Musk/Hyperloop
Drugi cel SpaceX jest jednak jeszcze bardziej ambitny. Elon Musk wierzy, że w ciągu 15-20 lat będzie w stanie wysłać ludzi na Marsa. I nie są to bynajmniej zapowiedzi rzucone od niechcenia - Amerykanin oficjalnie zapowiedział, że debiut giełdowy SpaceX planuje dopiero wtedy, kiedy firma będzie regularnie przeprowadzała loty na Marsa.
Dziś brzmi to jak science-fiction i łatwo sobie wyobrazić ewentualne niedowierzanie maklerów na Wall Street. Dla Muska jest to jednak kluczowe zadanie, które może zaważyć na przyszłości gatunku ludzkiego - Ziemię może bowiem czekać katastrofa (kosmiczna bądź ludzka), która zagrozi życiu na niej. Jeśli wcześniej nie rozpoczniemy kolonizacji układu słonecznego, nasz gatunek przestanie istnieć.
Nie można więc powiedzieć, żeby Elon Musk nie stawiał sobie ambitnych celów. Jak sam zdradza, żeby nadążyć ze wszystkim poświęca pracy ok. 100 godzin tygodniowo (ok. 14 godzin dziennie). Tym bardziej zadziwia więc, że mając na głowie Teslę i SpaceX, był w stanie opracować m.in. koncept Hyperloop. O potencjalnie rewolucyjnym projekcie w zakresie transportu publicznego pisaliśmy w sierpniu:
Hyperloop to - najprościej rzecz ujmując - długa rura, w której pędzą małe aluminiowe wagoniki mieszczące do 28 osób. Te kapsuły poruszają się z prędkością sięgającą nawet 1200 km/h.
A do tego niedawno zdradził, że w SpaceX udało się opracować metodę projektowania rakiet za pomocą hologramów i gestów - niczym Tony Stark projektujący pancerz Iron Mana w swoim laboratorium.
Elon Musk od dłuższego czasu porównywany jest do bohatera komiksów Marvela. Związek ten wykracza zresztą poza zwykłe porównania - reżyser filmowych adaptacji, Jon Favreau, zdradził, że Musk był inspiracją dla filmowego Iron Mana, a sam przedsiębiorca pojawia się przez chwilę w Iron Manie 2:
Czy więc Elon Musk to "nasz" Tony Stark? Cóż, jeśli wziąć pod uwagę pamiętną scenę z Avengersów, to Muskowi niewiele, jeśli w ogóle, brakuje - jest miliarderem, filantropem, geniuszem i, przypuszczalnie, playboyem.
Żarty jednak na bok. Elon Musk jest autorem wielu potencjalnie rewolucyjnych projektów. Już teraz trwają zażarte dyskusje, czy może się on równać ze Stevem Jobsem - nie brakuje głosów, że przewyższa wręcz współzałożyciela Apple'a, a to z powodu choćby jego wszechstronnych umiejętności czy niechęci do patentów.
Kluczowe pytanie jednak pozostaje - czy śmiałe pomysły zostaną zrealizowane i w "przyszłości Muska" rzeczywiście będziemy poruszać się elektrycznymi samochodami w drodze do hyperloopów i stacji kosmicznych, aby odwiedzić znajomych na Marsie? Czy też pozostaną odważnymi, ale jednak wizjami jednego z wielu niespokojnych umysłów Krzemowej Doliny?