Voyurl to jeden z bardziej dziwacznych i niepokojących serwisów na jakie się ostatnio natknęłam . Wyobraźcie sobie, że każdy Wasz ruch, każde kliknięcie w Internecie staje się widoczne dla wszystkich. Twórcy serwisu tłumaczą, że ma on być połączeniem Foursquare z Twitterem , tylko że dla naszej aktywności sieciowej. Jak czytamy na stronie Voyurl
Voyurl pozwala na udostępnianie swojej "historii klikania" i sprawdzenie, kto patrzy na co, kiedy i gdzie. Można w ten sposób pokazać się znajomym, poznać nowe strony, albo po prostu sprawdzić w czasie rzeczywistym, na co patrzą inni.
Każdego, komu ciarki przejdą po plecach na samą myśl, serwis przekonuje uspokajająco
Nie martw się, w patrzeniu nie ma niczego złego.
Oczywiście, że w patrzeniu nie ma niczego złego. Teoretycznie nie ma niczego złego także w udostępnieniu swojej historii internetowej, a mimo wszystko zachowujemy ją dla siebie.
Jeśli pomyśleliście przerażeni, że w ten sposób mogłyby wyjść na jaw wizyty na stronach porno, Voyurl na to także ma receptę
Voyurl w każdej chwili można wyłączyć odwiedzając te "niewymowne" strony.
Serwis chce przekonać do siebie użytkowników mówiąc, że dzieląc się swoją historią ze znajomymi możemy poznać wiele interesujących stron, na które w innym przypadku byśmy nie trafili . Powołuje się także na dane, które i tak zostawiamy w naszych codziennych wędrówkach po Sieci. Danych, które przechowywane są poza naszym zasięgiem ( czy to wyszukiwarki , czy serwisy społecznościowe).
To jednak nie wszystko. Voyurl szuka inwestorów. I nie byłoby w tym nic dziwnego, w końcu serwis jeszcze na dobre nie ruszył. Dziwny jest natomiast sposób, w jaki ich szuka. Joshua Schachter, twórca serwisu Delicious, zwykł inwestować w różne przedsięwzięcia internetowe. Gdy pewnego razu, gdy googlował swoje nazwisko, wyświetlono mu następującą reklamę
Reklama Voyurl jaką zobaczył Joshua Schachter Fot. Joshua Schachter
Jak przyznaje Schachter na swoim blogu
Jestem albo pod wrażeniem, albo całkowicie przerażony".
Ja jestem przerażona. Publiczne udostępnianie danych w co, gdzie i kiedy kliknęłam to potencjalna kopalnia wiedzy dla marketerów czy phisherów (osób wyłudzających dane).
W marketingu i reklamie wiedza o tym w co klikam, ile czasu spędzam na danej stronie, jakie mam zainteresowania i gdzie jestem to kopalnia złota (można dokładnie dopasować reklamy do mojego gustu).Chcielibyście, aby podczas wizyty w sklepie każdy wasz ruch był rejestrowany? Jaką książkę wzięliście do ręki, jaką kupiliście, czy wybieracie ekologiczne produkty czy wolicie raczej fast-food? Voyurl może zbierać dokładnie takie dane. Informacje tego typu mogą także posłużyć do phishingu - wystarczy umiejętnie spreparować moją ulubioną stronę, aby wyłudzić dane dostępowe.
Swego czasu krytykowałam Facebooka za nadmierną otwartość i za to, że korzystając z niewiedzy lub opieszałości użytkowników upubliczniał ich dane. Voyurl różni się tym, że nie "narzuca" nikomu otwartości, ale łamie za to normy społeczne. Każdy z nas ma własną, "oswojoną" przestrzeń Sieci, taką, którą uważamy za "własną". W historii przeglądanych stron zawierać się będzie część naszej osobowości - upodobania, temperament, problemy. Przecież nawet po wizycie w kafejce internetowej kasujemy po sobie ślady, prawda?
Voyurl to jeden z bardziej dziwacznych i niepokojących serwisów, na jakie się ostatnio natknęłam. Prawdopodobnie stoi przed nim świetlana przyszłość .
Joanna Sosnowska