Być prawdziwym blogerem

Ponad 130 blogerów z Polski i ze świata zastanawiało się w Gdańsku nad przyszłością swojej twórczości.Relację z imprezy przygotował dla nas jeden z nich - Artur Kurasiński.

Dobra impreza, ciekawi ludzie

Blog Forum Gdańsk 2010 jeśli nie była imprezą przełomową dla polskiej blogosfery to na pewno jedną z najważniejszych w mijającym roku. Po pierwsze gospodarze (agencja Citybell oraz miasto Gdańsk) naprawdę przyłożyli się do organizacji.

Prelegenci, goście, widzowie zawsze wiedzieli co i gdzie się dzieje, mieli zapewniony komplet materiałów, Internet (sic!), dowóz, odbiór z hoteli i tak dalej mógłbym wyliczać.  Jak na polską imprezę po części kierowaną do niszowych użytkowników BDG można stawiać za wzór organizacji i prowadzenia całej imprezy. Czapki z głów.

Wyjątkowość przejawiała się również w zmieszaniu (po raz pierwszy chyba) blogerów technologicznych (lub piszących o rzeczach w stylu moje ubrania, wypieki, samochód) i autorów skupiających się na sferze polityki. Za sprawą obecności Igora Janke do Gdańska ściągnęła duża grupa blogerów rezydujących na Salon24.pl (m.in.: Rybitzky i Leski).

Czy na blogach wolno zarabiać?

Nie uczestniczyłem w dniu pierwszym (ale czytałem relację innych osób więc byłem mentalnie przygotowany), ale niestety nic nie straciłem - wątek "zarabiania na blogach" oraz "kto zamieszcza reklamy na swoim blogu nie jest prawdziwym blogerem" okazał się być wzbudzającym największe emocje. Mirek Połyniak wypytywał o to gościa specjalnego Briana Solisa (za co został wybuczany przez większość osób na sali), który problemu prawdopodobnie nie rozumiał.

"Bycie prawdziwym blogerem" według osób "z drugiej strony barykady" (czyli osób, które nie zarobiły na swoim blogu ani złotówki) jest śmiertelnie poważnie traktowane. Tutaj nie ma mowy o odpuszczeniu nawet jeśli "tylko" ma się wpięty system reklamy AdTaily. Wziąłeś złotówkę już nie jesteś "nasz". Zamieszczasz wpisy o testowanych produktach - na pewno "korpo" Ci płaci pod stołem a Ty blogerze rżniesz głupa, że ten telefon jest taki fajny.

Na nieszczęście organizatorów zaprosili oni między innymi Kominka oraz Maćka Budzicha, których akcje marketingowe z wykorzystaniem ich wizerunku (Maciek jeździ "mediacarem" czyli Lexusem z zamontowanymi w środku kamerami oraz "wisi" na billbordach promując legalny zakup Windows a Kominek za 100 tys. pln przemierzał USA) kłuły w oczy i stanowiły bardzo wygodny pretekst do krytykowania - epitety "Twój blog to słup ogłoszeniowy" albo "nie jesteś godzien tytułować się blogerem" to najłagodniejsze.

Przykłady "ewidentnych machlojek i "oczywistych manipulacji" były wymieniane w kuluarach tak często, że po jednej rundzie przy barze można było odnieść wrażenie, że tak naprawdę gdyby Internet nie istniał to zamiast US Army wymyśliła by go jakaś korporacja sprzedająca mydło.

Wolność opinii kontra wolność blogera

Niestety oprócz wątków komercyjnych pojawiały się też wątki związane (albo tak przynajmniej przedstawiane przez rozmówców i osoby zabierające głos z Sali) z polityką. Niestety, ponieważ wzbudzały one dużo niezdrowych emocji.

I tak w opinii wielu blogerów Internet jest w zasadzie jedyną w Polsce platformą do wymiany opinii nie podlegającą reglamentacji oraz cenzurze. Choć i tutaj zdania były podzielone ponieważ za cenzurę uznawano fakt, że czyjś blog polityczny nie jest popularny. Kto i dlaczego miałby cenzurować oraz jak taka cenzura miałaby w praktyce działać ustalić mi się nie udało.

Nie wiem doprawdy czy taką wizję świata mają blogerzy zgromadzeni wokół Salon24.pl czy też jest to podzielany pogląd poza środowiskiem "wzajemnej adoracji znanych blogerów" niemniej jest to bardzo ciekawe jak zupełnie nie zdajemy sobie sprawy (piszę "my" mając na myśli zaproszonych prelegentów i Glogerów) jaki jest odbiór naszych działań poza "naszymi" social-mediowymi kanałami i grupą naszych "fanów" na różnych platformach społecznościowych. A jest to odbiór niewielki.

Wbrew pozorom daleki jestem od potępiania w czambuł blogerów z Salon24 i tworzenia barykady "my vs oni" bo to byłoby zbyt proste i dziecinnie łatwe. Ich opinie powinny być dla nas formę ostrzeżenia, że wcale nie jesteśmy postrzegani jednowymiarowo i do końca pozytywnie.

Czasami warto wyjść poza swoją "skorupę" i środowisko po to żeby zobaczyć, że nie wszyscy blogerzy podzielają naszą wizję rzeczywistości. Dla wielu takie doświadczenie może być szokiem ale być może pomoże im w budowaniu lepszych relacji z tymi, którzy normalnie traktowani są jako margines.

Jeśli mamy się różnić to róbmy to pięknie i z klasą.

Artur Kurasiński - autor bloga AK74

PS. Dla mnie ta konferencja miało szczególny wydźwięk. Poznałem Azraela oraz spędziłem podróż powrotną na rozmowie z Igorem Janke, którego normalnie traktowałbym jako "agenta drugiej strony" z racji moich poglądów politycznych i opinii na temat Salon24.pl.

Okazuje się, że (wiem, zabrzmi to jak cytat z Biblii) Jeśli się odkłada przekonania polityczne na bok i pozwala aby nie tylko emocje kierowały naszym zachowaniem okazuje się, że można rozmawiać o sprawach istotnych bez sięgania do populistycznych zagrywek. Bardzo dziwne, odświeżające doświadczenie.

Więcej o: