Dziedzictwo Tronu

Po 28 latach od premiery pierwszej części na ekrany kin wchodzi "Tron: Dziedzictwo". Sean Bailey, producent oddelegowany przez wytwórnię Disneya do stworzenia drugiej części kultowego obrazu s.f. stwierdził, że będzie potrzebował trzech rzeczy: obrazów, które nie będą wyglądały jak cokolwiek co widzieliśmy wcześniej, Jeffa Bridgesa i światłocykli.

"Tron: Dziedzictwo" w reżyserii Josepha Kosinskiego opowiada historię Sama Flynna, syna Kevina (Jeff Bridges), bohatera pierwszego filmu. Ojciec Sama zaginął w 1989, ten zaś trafia na jego ślad w starym salonie gier. Dokąd zaprowadzą poszukiwania domyśli się każdy, kto zna fabułę oryginału: do cyberprzestrzeni. Kiedy pierwszy "Tron" wchodził na ekrany kin latem 1982 roku, świat jeszcze nie znał tego słowa. Właśnie ukazało się drukiem w opowiadaniu Williama Gibsona "Wypalić Chrom", tekście definiującym gatunek cyberpunk. Gibson opisywał pęknięcie świata - inspirowana zimnymi latami 80. brudna rzeczywistość tanich barów i ulicy skontrastowana została z neonowymi wizjami cudownego sztucznego świata wewnątrz komputera. Takiego, do jakiego został wciągnięty przez podstępną sztuczną inteligencję Kevin Flynn.

Tron Legacy. Zwiastun filmu

Bajkowa fabuła o walce dobra ze złem w świecie zaludnionym przez antropomorfizacje programów komputerowych była dość pretekstowa, miała bowiem połączyć dwie idee: nawiązania do gier komputerowych i pionierski pomysł na efekty specjalne. Steven Lisberger, reżyser i animator, we współpracy z firmą MAGI (i za pieniądze Disneya) po raz pierwszy w historii użył animacji wygenerowanej komputerowo . Wprawdzie jej wysokie koszty wymagały dokręcenia znacznej części materiału tradycyjnymi metodami ręcznej animacji, ale pierwszy krok ku cyfrowemu Hollywood został wykonany. Cudowne światy z "Avatara" Jamesa Camerona, animowane komputerowo baśnie Pixara czy kolejne pełne bombastycznych scen akcji filmy Michaela Baya - to wszystko jest dziedzictwem Tronu. O jego fabule zresztą mało ktoś dziś pamięta - w przeciwieństwie do niezapomnianych scen pościgu świetlnymi motocyklami i pojedynków na neonowe dyski.

Tron, film kultowy

''TRON: Dziedzictwo''

Filmowi "Tron" przypadł niewdzięczny los dzieła kultowego. Rok 1982 okazał się złym czasem na premierę - oprócz komputerowej przygody na ekrany kin weszły "E.T." - hit Stevena Spielberga opowiadający o przyjaźni chłopca i kosmity, "Star Trek: Gniew Khana", uważana za najlepszą część kinowa wersja klasycznego serialu s.f i "Łowca Androidów" Ridleya Scotta, wizjonerski obraz s.f., do dziś uznawany za najwybitniejszego przedstawiciela gatunku. Z "Tronem" łączy "Łowcę..." osoba projektanta Sida Meada, odpowiedzialnego za futurystyczne Los Angeles z dzieła Scotta, a także ikoniczne motocykle z "Trona". Oba filmy, przytłoczone kinowym sukcesem E.T., prawdziwe uznanie zyskały dopiero na przeżywającym boom rynku wideo. "Tron" zaczął też drugie życie jako seria gier komputerowych.

Kult "Trona" stał się, obok powieści Tolkiena, "Gwiezdnych Wojen" i gier fabularnych, ważnym elementem kultury geeków, czyli młodej inteligencji technicznej. Trudno znaleźć komputerowca czy grafika z urodzonego pod koniec lat 70. pokolenia X, który nie przeżywałby w dzieciństwie fascynacji komputerową baśnią Disneya. Pamięta o tym popkultura - plakat filmu jest ważną pamiątką technika komputerowego, bohatera serialu "Chuck". Karierę w sieci zrobił "Tron Guy" - wąsaty grubasek w okularach, który pozował do zdjęć we własnoręcznie wykonanym stroju. Jego zdjęcie jest nawet ilustracją hasła "Tron" w polskiej wikipedii. Zaprzysięgłymi fanami filmu jest duet muzyki elektronicznej Daft Punk, któremu powierzono zresztą nagranie ścieżki dźwiękowej do "Dziedzictwa".

Ale wbrew pozorom "Tron: Dziedzictwo" nie jest filmem tylko dla pryszczatych nastolatków przykutych do klawiatury. Żyjemy w innych czasach. Zmieniły się nie tylko techniki grafiki komputerowej - to, co na początku lat 80. graniczyło z niemożliwością, dziś jest czymś oczywistym i powszechnym, to, co wynikało z ograniczeń, dziś jest świadomym wyborem estetycznym nawiązującym do pierwowzoru (bo co można zrobić, kiedy można wszystko?). Zmienili się także odbiorcy, którzy wraz z rozwojem internetu przeszli proces "zgeekowienia". Dyskusje o serialach toczone kiedyś w piwnicznych klubach przez wyalienowanych nastolatków dziś stały się domeną popularnych forów internetowych, co otworzyło drogę dla takich seriali jak "Lost - Zagubieni". Ciężko je śledzić bez wsparcia innych widzów wyłapujących różne smaczki i poszlaki - producenci odpowiedzialni za ich podrzucanie do "Zagubionych" pracowali zresztą nad nowym "Tronem". Ślady tej nowej kultury telewizyjnej widać w wyborze obsady - główną bohaterkę gra Olivia Wilde, znana lepiej jako Trzynastka z kultowego serialu "Doktor House". To już nie są czasy, gdy oglądając "Matrixa" (od jego premiery minęło już 11 lat!) masowy widz przecierał oczy ze zdumienia - dziś każdy już sam był w cyberprzestrzeni. To, co kiedyś było fantazją zainspirowaną prostymi grami wideo, stało się doskonałą metaforą otaczającego nas stechnicyzowanego świata. Żyjemy w przewidzianej przez fantastów przyszłości i to jest właśnie przesłaniem filmu "Tron : Dziedzictwo".

Na potrzeby nowego filmu konieczne stało się wykonanie cyfrowej, odmłodzonej wersji Jeffa Bridgesa. Urządzenie, którym zeskanowano jego trójwymiarowy obraz, niepokojąco przypominało laserowy skaner, którym do komputerowego świata został wciągnięty Kevin Flynn. Życie dogoniło fikcję.

Michał R. Wiśniewski

Przeczytaj także:

Więcej o: