CC: Sen o lataniu

Gdzie dziś jest cyberprzestrzeń? Wszędzie.

W dodatku Duży Format do Gazety Wyborczej ukazał się felieton Wojciecha Orlińskiego pt. Oddajcie nam cyberprzestrzeń . Z okazji premiery filmu Tron: Dziedzictwo autor pisze o zakurzonym cyberpunku i wirtualnej rzeczywistości, która odeszła w popkulturową niepamięć razem z całymi latami 90. Jedną z głównych przyczyn tego miała być niewygoda cyberprzestrzennych interfejsów - latanie w wirtualnym kombinezonie od serwera do serwera faktycznie zanudziłoby użytkowników na śmierć. Ale przecież w wirtualnym świecie nie szukamy edytora tekstów , a możliwość latania w cyberprzestrzeni nie ma służyć przenoszeniu na piechotę dokumentów do Kosza.

Słabo broni się zdanie, że ostatnim popkulturowym zastosowaniem cyberpunka był "Matrix", potem pojęcie straciło znaczenie . Po Matrixie cyberpunk wylał się przecież do reala i jest wszędzie. Np. w 2002 japońskie firmy Bandai i Cyberconnect2 rozpoczęły multimedialny projekt .hack . Składają się nań gry, filmy i seriale animowane, komiksy oraz powieści, których akcja ma miejsce w świecie wirtualnej gry (gry o grze, to jak rurka z kremem z kremem!), podobnej do odpalonej w 2004 wirtualnej krainy fantasy World of Warcraft . Zarówno .hack i WoW mają się dobrze, wciąż powstają nowe wersje i kolejne projekty. Widoczny ślad w popkulturze odcisnął też metaverse Second Life , a rzeczywistość wirtualna wyszła na ulice miast.

Flower power

Najdobitniejszym przykładem dobrej kondycji cyberprzestrzeni jest dla mnie gra Flower na Playstation 3, która zupełnie niespodziewanie okazała się realizacją wielu cyberpunkowych idei.  Rzecz jest niezwykle prosta - za pomocą sensorów ruchu wbudowanych w kontroler DualShock3 gracz steruje unoszącym się na wietrze płatkiem. Z wiatrem i pod wiatr podróżuje po przecudnej wirtualnej krainie wyjętej wprost z filmów Miyazakiego , pełnej niezliczonych animowanych źdźbeł trawy, szukając innych kwiatków i ożywiając martwe łąki. Wszystko zaś jest snem kwiatka stojącego w doniczce na parapecie mieszkania w szarej i smutnej metropolii, w której niebo ma barwę ekranu monitora nastrojonego na nieistniejący kanał.

Naturalność sterowania - pochylanie w górę/dół i na boki trzymanego w ręce kontrolera, które bezpośrednio przekłada się na przechylenie płatka - i szczegółowość wykreowanego świata sprawiają, że zanurzenie w wirtualnej rzeczywistości jest pełniejsze niż cokolwiek, co wcześniej oferowała cyfrowa rozrywka . Po kilku minutach gry czuje się, jakby się naprawdę latało. I to wszystko bez konieczności angażowania takich skomplikowanych gadżetów jak sensoryczny kombinezon czy wirtualne gogle. Ani nawet wyobraźni, którą zwykle trzeba wypełniać sobie luki w przedstawionym świecie. W swoim felietonie Wojciech Orliński pyta kiedy ostatni raz widzieliście film o tym, jak ktoś zaczyna szybować w rzeczywistości wirtualnej? Film? Po co mi film? Sam zrobiłem to 35 minut temu.

Oto tryumf cyberpunka.

Cyber Czwartek to cykl cotygodniowych felietonów poświęconych dawnym wizjom przyszłości i temu, jak (i czy!) spełniły się w naszym nowoczesnym świecie. Autor, Michał R. Wiśniewski , jest publicystą i blogerem specjalizującym się w fantastyce oraz japońskiej popkulturze.

Więcej o: