Rewolucja nie odbywa się na Twitterze

ani na Facebooku.

Dwa lata temu Iran zalała fala zamieszek, wywołana społecznym niezadowoleniem z przebiegu wyborów prezydenckich. Ludzie wysypali się na ulice. Dwa lata temu media relacjonujące wydarzenia z Iranu twierdziły, że " ważnym źródłem informacji jest Twitter " , a same wydarzenia ochrzczono mianem "twitterowej rewolucji" . Amerykański Departament Stanu prosił nawet przedstawicieli serwisu, aby wstrzymali się z ogłoszeniem przerwy technicznej, aby w ten sposób nie został utrudniony przepływ informacji.

Gdyby nie Twitter, mieszkańcy Iranu nie czuliby się dość pewnie i silnie by powstać i walczyć o wolność i demokrację

powiedział później Mark Pfeifle , były doradca ds. bezpieczeństwa narodowego USA. Zaproponował on też, by Twittera nominować do pokojowej Nagrody Nobla.

Teraz zamieszki odbywają się na ulicach Egiptu. Jak czytamy w doniesieniach prasowych

Demonstracje, zorganizowane w ramach "dnia gniewu" odbywają się w Aleksandrii, Suezie, Ismailii i innych egipskich miastach. Wezwano do nich na portalach społecznościowych Facebook i Twittter.

Czy to znaczy, że sytuację w Egipcie należy uznać za "facebookową rewolucję" ?

"Rewolucja nie będzie tweetowana"

Demonstranci na placu Tahrir w KairzeDemonstranci na placu Tahrir w Kairze AP/Lefteris Pitarakis

Takiemu twierdzeniu sprzeciwia się znany amerykański socjolog, Malcolm Gladwell, kojarzony przede wszystkim z tytułem "Punkt przełomowy". W książce tej Gladwell usiłował wytłumaczyć, jakie są przyczyny rewolucji - zarówno tych politycznych, jak i tych mniejszych w rodzaju zmieniającej się mody. Doszedł on do wniosku, że wielkie zmiany wywoływane są przez niewielkie z pozoru czynniki . W artykule uzupełniającym książkę , który pojawił się w magazynie New Yorker dodał, że rewolucji nie przeprowadza się poprzez social media . Dlaczego nie? Bo więzy jakie łączą nas ze znajomymi na Twitterze czy Facebooku są zbyt słabe, by wywołać lawinę .

Koordynacja

Gromadzące wiele milionów osób manifestacje w Egipcie mogły być organizowane na Facebooku, ale niezadowolenie społeczne, frustracja i gniew narodziły się wiele miesięcy wcześniej w domach, kawiarniach i na ulicach. Twórczej (albo w tym wypadku dekonstrukcyjnej) czynności dokonać można z bliskimi osobami, opętanymi tą samą ideą. Serwisy społecznościowe w Egipcie pomagały w komunikacji, koordynacji i synchronizacji manifestacji.

Facebook i inne media społecznościowe z pewnością przyczyniły się do łatwości, z jaką mieszkańcy Egiptu mogli zorganizować demonstracje, do wiary we własną siłę sprawczą czy do prędkości wymiany informacji. Rewolucje miały miejsce od zawsze - teraz mamy po prostu narzędzia pozwalające na błyskawiczną wymianę myśli. Ale czy nośnik za pomocą którego przekazujemy informacje decyduje o samej rewolucji? Gladwell po raz kolejny nie zgadza się z takim twierdzeniem . Facebook i Twitter może i są zdolne do wywołania rewolucji. Ale ona jeszcze się nie zdarzyła.

Więcej o: