CC: Cybergimbus

Jest rok 2011, czy wiesz jak wyglądają prawdziwe cyberpunki?

Wczesną wiosną 1980 roku Bruce Bethke napisał opowiadanie o nastoletnich hackerach, które (gdy wyszło drukiem 3 lata później) do światowej skarbnicy kultury wniosło przede wszystkim swój genialny tytuł: CYBERPUNK! Na swojej stronie autor opisuje, jak je wymyślał, próbując różnych przedrostków kojarzonych z kulturą hackerską (jak "techno" czy "cyber"), łącząc je ze słowami opisującymi społeczność młodych. I wybrał to, które brzmiało najlepiej.

Słowo punk, którym określali się zbuntowani rockersi z końca lat 70, oznaczało (cytując Wikipedię) w języku angielskim m.in. coś zgniłego, bezwartościowego, śmiecia, dziwkę, szczeniaka, gówniarza itp . Bohaterami tekstu Bethke są właśnie szczeniaki i gówniarze - opowiadanie otwiera scena, w której nasz zbuntowany haker, po ciężkiej nocy crackowania programów, dostaje porządne śniadanie od mamusi i reprymendę od tatusia. Buntownicy z klasy średniej, mieszkańcy suburbiów, do których Zły System przychodzi pod postacią taty, mamy i pani w szkole. Powtarzana od początków świata nastoletnia mantra "starzy to kompletnie już nic nie kumają" nabrała nowego znaczenia w erze cyfrowej rewolucji. Rodzice cyberpunków nie rozumieli problemów swoich dzieci, nie rozumieli też (poza nielicznymi wyjątkami) komputerów. Sojusz niezrozumianych - szczeniaków i techniki - był więc naturalny (co pokazano w kinie w Grach Wojennych i Hakerach ).

Dzieci sieci

Jest rok 2011 i gdzie są te prawdziwe cyberpunki? Siedzą na stronach typu komixxy.pl. Jest to serwis (jak zwykle skserowany z zachodniego), w którym użytkownik może dodawać własne (w założeniu zabawne) komiksy, oceniane i komentowane potem przez innych. Dominuje kultura internetowych memów - urodzone na 4chanie postacie powielane metodą kopiuj-wklej, żyjące własnym życiem zdjęcia Billa Gatesa i Steve'a Jobsa, a także różne polskie smaczki, jak dresiarze z hasłem JP, czy kasjerka, która "będzie winna grosik".

Lektura tej strony jest bardzo pouczająca - współczesny gimbus (to słowo w internetowym slangu oznaczające gimnazjalistę) przypomina tych cyberszczeniaków z opowiadania Bethke. Dzieciaki wyładowują frustrację przy pomocy cyfrowego buntu, ich komiksowe awatary mogą się wreszcie odszczeknąć pani od polskiego i mamie, która każe wstać od komputera albo żyć fantazjami o posiadaniu dziewczyny (koniecznie z dużym biustem, poza jest wszystkim ). Wszystko dzięki anonimowości sieci i apatii wykluczonych cyfrowo rodziców, którzy nie wiedzą, co w necie wyprawiają ich dzieciaki.

Przypomina mi się scena z Pana Kleksa w Kosmosie , w której uczniowie śpiewają "Bajtku dopomóż, jesteśmy w kropce", prosząc o pomoc swojego szkolnego robota (nazwanego tak na cześć magazynu o komputerach). Ale te nasze cybergimbusy nie mogą poprosić o pomoc wielkiego elektronicznego mózgu , tylko sfrustrowaną zbiorowość internetu . Tyle się mówi o zagrożeniach płynących ze strony pornografii czy pedofilów czyhających na niewinne duszyczki. Mnie bardziej przeraża to, że te dzieciaki wpadają w sidła kultury frustratów, internetowych ćwierćmędrków generujących demotywatory na siostrzanej stronie komixxów. Ciekawe, co wyrośnie z młodzieży, która to wszystko chłonie?

Cyber Czwartek to cykl cotygodniowych felietonów poświęconych dawnym wizjom przyszłości i temu, jak (i czy!) spełniły się w naszym nowoczesnym świecie. Autor, Michał R. Wiśniewski , jest publicystą i blogerem specjalizującym się w fantastyce oraz japońskiej popkulturze.

Więcej o: