Dzisiejsze dzieci omijają doznania związane z założeniem słuchawek, podkręceniem dźwięku na 10, zamknięciem oczu i zagubieniu się w albumie. Nie chciałbym brzmieć jak stary człowiek, ale nim jestem. Zapamiętajcie moje słowa, w następnej generacji ludzie zapytają: Co się stało? Steve Jobs jest osobiście odpowiedzialny za zabicie przemysłu muzycznego.
Powiedział Jon Bon Jovi i rzeczywiście zabrzmiał jak bardzo stary człowiek.
Bez urazy panie rockmanie, ale to trochę tak jakby powiedzieć, że internet zabił tradycyjne dziennikarstwo. Rozumiem rozgoryczenie wynikające z dramatycznych zmian, ale takie jest życie. Człowiek się starzeje szybko, a technologia jeszcze szybciej . Sprzedaż płyt spada, ale rynek cyfrowej dystrybucji rozwija. Dzieciaki nie podniecają się zapachem nadruku na książeczce dołączonej do płyty, ale ściągają muzykę bezprzewodowo, dzielą się nią z prędkością łączy internetowych i grają razem z zespołem w "Guitar Hero" i "Rock Band". Nowe gwiazdy wypływają na MySpace i YouTube, iTunes zarabia miliony dolarów, muzyki można posłuchać wszędzie gdzie się chce i z setek różnych urządzeń. Ale to Jobs zabił przemysł muzyczny?
Żeby delektować się muzyką i kochać danego wykonawcę wcale nie trzeba kupować całego albumu. Trzeba po prostu słuchać. Bon Jovi chyba powinien zrobić to samo i wsłuchać się w potrzeby nowej generacji. Są inne niż dawniej, to pewne, ale czy mniej ważne?
Źródło: ipodnn , Fot. na licencji CC Joel Bedford Flickr
Szymon Adamus