Chyba tylko rocznice wielkich katastrof są bardziej smutne niż kolejne święta podboju kosmosu . 12 kwietnia obchodziliśmy pół wieku od pierwszego kosmicznego lotu. Radziecki kosmonauta Jurij Gagarin został wciśnięty w statek wielkości pralki i posadzony na gigantycznej bombie. Szaleńcy!
Trzydzieści lat temu miał miejsce pierwszy lot kosmicznego wahadłowca. Trzydzieści lat temu w kosmosie widziało się przyszłość. Dziś to zajęcie dla historyków. Pierwszy mężczyzna w kosmosie. Pierwsza kobieta w kosmosie. Pierwszy Polak w kosmosie. Pierwszy człowiek na Księżycu. Pierwszy człowiek na... a, wystarczy, dalej nie zalecieliśmy. Chociaż wszystkim wydawało się, że po tym pierwszym wielkim kroku dla ludzkości szybko nadejdą następne. Przecież w fantastyce wszystko było takie proste - rakiety latały między planetami, a nawet różnymi układami słonecznymi. Naiwność tych fantazji podsumował Philip K. Dick w autoironicznym monologu z obyczajowej powieści Humpy Dumpty w Oakland :
Jak chcesz, żeby twój bohater znalazł się na Marsie, mówisz coś takiego: Włączył automatyczne dysze wysokiego poboru . To zdanie akurat nie jest najgorsze, tak jak niektóre inne. Prują przez wszechświat. Łatwo musi być pisać coś takiego. Pewnie skrobią wszystko na chybcika.
Trzydzieści lat temu miał miejsce pierwszy lot wahadłowca, który miał "ucodziennić" orbitalne loty. Idea kosmicznej ciężarówki, która lata sobie tam i z powrotem, w przeciwieństwie do jednorazowych zestawów rakieta+lądownik starego typu. Idea, która okazała się ślepą uliczką - wahadłowce okazały się drogie w eksploatacji, a każda wyprawa oznaczała generalny remont pojazdu.
Ponad czterdzieści lat temu człowiek stanął na Księżycu. W dorosłość wchodzi drugie pokolenie, które nie widziało tego na żywo w telewizji. Tym jest dzisiaj podbój kosmosu - starym filmem. Uziemienie następowało powoli, niezauważalnie. Jak byłem mały, klocki Lego z serii "Kosmos" utrzymane były w stylistyce podboju Księżyca i Odysei Kosmicznej Kubrika - lądowniki, łaziki, bazy kosmiczne. Trzydzieści lat później kosmos z klocków Lego to z jednej strony kosmiczne potwory i fantastyczne Gwiezdne Wojny, czyli zupełny eskapizm. I z drugiej - przyziemne, sprzedawane w serii "Miasto" wyrzutnie rakiet i wahadłowce wynoszące satelity komunikacyjne. Ostateczną granicą okazała się orbita. Nawet nie pamiętam, kiedy przestałem tęsknić za Księżycem.
Osiem lat temu gościem konwentu miłośników fantastyki Polcon była Inge Heyer , astronomka zajmująca się poszukiwaniem nowych planet, o czym z pasją opowiadała na prelekcji. "Poszukiwanie planet" nie oznacza dziś romantycznego wpatrywania się w niebo przez lunetę, ale żmudną obróbkę danych gromadzonych przez zaawansowane teleskopy. Nie ma nawet żadnych zdjęć, tylko wizualizacje wygenerowane na podstawie tych danych. Heyer prowadziła też drugi panel, o serialach Star Trek. Podszytej tęsknotą fantazji, żeby odwiedzić miejsca, które zna jedynie jako plamki na komputerowych wydrukach. Ludzkość wciąż zadziera głowę i patrzy w gwiazdy.
Wciskanie guzików jest przecież takie nudne.
Cyber Czwartek to cykl cotygodniowych felietonów poświęconych dawnym wizjom przyszłości i temu, jak (i czy!) spełniły się w naszym nowoczesnym świecie. Autor, Michał R. Wiśniewski , jest publicystą i blogerem specjalizującym się w fantastyce oraz japońskiej popkulturze.