CC: Raduj się ciszą

Cisza staje się dobrem rzadkim i cennym.

Takie słowa znalazłem w komentarzach do felietonu z The Observer (autorstwa mojego ulubionego satyryka Stewarta Lee) poświęconemu organizacji National Trust. Zajmuje się ona ochroną zabytków brytyjskiej kultury i przyrody, a jednym z ostatnim pomysłów na dotarcie z przekazem do publiczności są gadające ławki. Coś jak te grające Chopina w Warszawie, tylko tu nagrane zostały głosy ośmiu celebrytów. Teraz zwiedzając historyczne domy i ogrody można będzie klapnąć sobie na ławeczce, a głos Stephena Fry'a płynący spod naszego tyłka opowie jakąś ciekawą anegdotkę dotyczącą oglądanego miejsca.

Gadająca ławka, pomysł jak z powieści Philipa K. Dicka, u którego w dialogi z użytkownikiem wchodziły autonomiczne taksówki czy nawet drzwi od mieszkania, w słynnej scenie z powieści Ubik .

I pod tekstem o tych phildickowskich ławkach ktoś napisał: cisza staje się dobrem rzadkim i cennym.

Ale co właściwie znaczy cisza we współczesnym świecie? Definiuje się ją jako całkowity lub relatywny brak słyszalnego dźwięku. Nie wiem, czy taka cisza w ogóle istnieje - i czy jest czymś pożądanym. Zawsze jest jakiś dźwięk. Najgorsza jest chyba taka pseudocisza w mieszkaniu, kiedy się wyłączy telewizory, radia, komputery - ale wciąż pozostają dźwięki na granicy słyszalności, jak oddech domu-cyborga - warczenie lodówki, odgłosy rur. Szum miasta za oknem. Odgłosy kroków na klatce schodowej. Silnik windy.

Dlatego nie potrafię zasnąć inaczej niż przy włączonej muzyce.

Dźwięk ciszy

Cisza budzi niepokój. W narracji socjologii ewolucyjnej cisza jest dla zwierząt społecznych oznaką niebezpieczeństwa. Dlatego wciąż się nawołują, wrzaskiem mówiącym "nie jesteś sam". I dlatego nie ma miejsca na ciszę w przyrodzie - zawsze coś będzie skrzeczeć albo kwilić. Współczesny człowiek wyrosły na filmach też wie, że cisza służy tylko uśpieniu czujności (zaraz wejdą smyczki wtórujące seryjnemu mordercy!), więc wobec braku dźwięku czuje się nieswojo.

Życie nie znosi ciszy. Kiedy braknie innych dźwięków, wtedy słychać szum krwi.

Cisza rozumiana jest też jako brak komunikacji, kultura zatem walczy z ciszą. Ciche są wymarłe miasta z opowieści post-apokaliptycznych, albo dystopijne społeczeństwa, w których zakazano uczuć, jak to przedstawione w filmie Equilibrium .

Problem zatem nie jest brak ciszy, ale hałas nadmiaru komunikacji, wynikający z osaczenia przez media - w tym te phildickowskie ławeczki. Tak naprawdę nie łakniemy ciszy, ale - niesłusznie utożsamianego z nią - spokoju. Dobrej ciszy, a nie ciszy, która przeraża czy alienuje.

Taka "dobra cisza" nie jest brakiem dźwięków, ale brakiem niechcianych dźwięków. Nieznośny hałas "ciszy" nocnego domu eliminuję włączając ulubioną muzykę. Tak samo mogę odciąć się od szmeru rozmów w autobusie czy pociągu. W dobie powszechnie dostępnych osobistych odtwarzaczy muzyki możliwość włączenia sobie własnej bańki akustycznej nie jest szczególnie rzadka czy cenna.

Naciskam przycisk play i znikam we własnym świecie, gdzie nie straszne są mi gadające ławki.

Michał R. Wiśniewski ( mrw.blox.pl )

Cyber Czwartek to cykl cotygodniowych felietonów poświęconych dawnym wizjom przyszłości i temu, jak (i czy!) spełniły się w naszym nowoczesnym świecie. Autor, Michał R. Wiśniewski , jest publicystą i blogerem specjalizującym się w fantastyce oraz japońskiej popkulturze.

Więcej o: