Twitter - jak to działa?

140 znaków. Twitter to kwintesencja zwięzłości, miejsce zaciekłych walk i najszybsze źródło informacji. Jak działa, o co w nim chodzi i jak się tam odnaleźć?

Wbrew pozorom w 140 znakach da się zawrzeć dużo informacji. Oczywiście, jest to spore ograniczenie, ale ma też i swoje zalety. Widomości muszą być konkretne, zredagowane i zawierać samą esencję. Dzięki temu jesteśmy w stanie w dość szybkim czasie przeczytać i ogarnąć dużą ilość danych. A to nie wszystkie zalety Twittera.

Czym tak naprawę jest Twitter?

W języku angielskim słowo to oznacza ćwierkanie. Wikipedia definiuje tę usługę jako "darmowy serwis społecznościowy udostępniający usługę mikroblogowania umożliwiającą użytkownikom wysyłanie oraz odczytywanie tak zwanych tweetów." Tweety, to jak nietrudno się domyślić, krótkie informacje tekstowe z limitem 140 znaków na każdą. Ale to tylko mechanika, a nie sama idea serwisu.

Bo czym w zasadzie jest Twitter? To z jednej strony mikroblog, dzięki któremu będziemy mogli spisywać swoje spostrzeżenia praktycznie natychmiast, z drugiej to tuba przez którą pokazujemy znajomym i osobom nas obserwującym ciekawe strony w Internecie, zdjęcia czy wypowiedzi znanych osób. Kiedyś, gdy w Polsce królowało Gadu-Gadu, tworzyło się specjalne grupy znajomych i dzieliło się swoimi znaleziskami z sieci. Jeszcze wcześniej tę funkcję spełniał email. Było to o tyle niewygodne, że to nadawca decydował o momencie dostarczenia wiadomości. Wyskakujące okienka komunikatora, powiadomienia o mailach, bałagan w skrzynce odbiorczej - nie było to do końca wygodne. Twitter to zmienił.

TwitterTwitter fot. Twitter.com

Tweety są wysyłane do serwerów Twittera i to od nas zależy, kiedy na nie zajrzymy i przeczytamy wiadomości umieszczone przez obserwowane osoby. Możemy czytać ćwierknięcia każdego użytkownika, którego wpisy są publiczne. Dzięki temu od razu uzyskujemy dostęp do ogromnej ilości treści generowanych przez celebrytów, polityków, dziennikarzy, firm, serwisów internetowych, jak i kont fikcyjnych osób. Są tam w zasadzie wszyscy, bo jest to bardzo wygodny kanał komunikacyjny. Twittera używają też telewizje amerykańskie i niektóre konferencje. Często możemy zauważyć na dolnym pasku przesyłane tweety, zaś najciekawsze z nich są czytane przez prowadzących dany program. Coś jak u nas w Szkle Kontaktowym TVN-u.

Warto też tu wspomnieć o hashtagach, czyli oznaczaniu tematu danego ćwierknięcia znaczkiem #. Możemy dzięki temu w prosty sposób dotrzeć do informacji i opinii na interesujący nas temat - od wydarzeń politycznych przez błędy działania wybranych usług i serwisów, rozdanie Oskarów aż do informacji o naszym mieście i osobach, które warto obserwować (#FF). Najpopularniejsze z nich są wyróżniane przez Twittera jako Trendy i publikowane na głównej stronie, przez co od razu wiemy, o czym aktualnie rozmawia świat.

Oczywiście Tweeter to nie tylko linki i komentarze. Pojawiają się opowiadania pisane w 140 znakach, wiersze, ascii arty, wypowiedzi fikcyjnych postaci czy konkursy.

Barometr świata

Witaj na Twitterze.Witaj na Twitterze. fot. Twitter fot. Twitter

I tu dochodzimy chyba do najważniejszej zalety - szybkości w publikacji informacji. Komórkę ma przy sobie praktycznie każdy, nic więc dziwnego, że bardzo często informacje o wydarzeniach, pierwsze zdjęcia z miejsc wypadków czy aktualne opinie pojawiają się właśnie na tym kanale informacyjnym. Zanim redaktorzy siądą do tekstów, zanim agencje prasowe zaczną publikować swoje newsy, świat już potrafi o tym mówić, już rozwija się dyskusja. Mało tego, zdarza się, że np. autor kontrowersyjnej wypowiedzi zdąży ją wyjaśnić albo wycofać, zanim ktoś zrobi z tego skandal.

Tak było w przypadku śmierci Bin Ladena, gdy atak amerykańskich komandosów był relacjonowany praktycznie na żywo, to na Twitterze pojawiały się pierwsze informacje o znalezieniu na Marsie wody przez NASA. Twitter potrafił też pogrzebać filmy, których recenzje zaczęły się pojawiać tuż po wyjściu z kina i zniechęcać innych do obejrzenia, czego najlepszym przykładem był film Bruno.

To oczywiście tylko jedna strona medalu. Szybkość jest ogromna, ale też i różnie bywa z wiarygodnością i weryfikacją informacji. Stare media mają problem, bo często największe "breaking news" dzieją się na Twitterze, ale też krążą tam fałszywki np. o czyjejś śmierci - i powstaje dylemat: napisać, czy czekać na weryfikację i "przespać". To właśnie dlatego na serwisie najważniejsze i najpopularniejsze konta są weryfikowane, co oznacza się specjalnym symbolem. Ma to zwiększyć wiarygodność podanych informacji, choć oczywiście nie da się stworzyć w 100% szczelnego systemu.

Polska nie twittuje

Tak mniej więcej wygląda to na świecie. A u nas?

Niestety - w Polsce usługa nie jest zbyt popularna, choć niedawno pojawiła się polska wersja językowa serwisu. Ogólnie u nas mikroblogowanie się nie przyjęło - przespaliśmy ten moment rozwoju Internetu i dopiero Nasza-Klasa, a po niej Facebook zdobył serca Polaków. Dlaczego mimo to warto się zainteresować Twitterem?

140 znaków wymusza krótkie i dokładne informowanie. Serwis pomaga nam też zachować ten limit automatycznie skracając linki internetowe, czy umieszczając w swoich zasobach przesłane zdjęcia. No i jest lekki. Szybkość obsługi i dotarcia do poszukiwanej informacji w porównaniu do innych serwisów społecznościowych jest dużo większa. Nie bez znaczenia jest też fakt, że do obsługi powstało wiele świetnych aplikacji na praktycznie każdą dostępną platformę. Również w prosty sposób można znaleźć ciekawe osoby do obserwowania.

Serwis poleca nam niektóre konta. Użytkownicy, których obserwujemy często retweetują (czy też "przekazują dalej") tweety innych osób. Dzięki temu szybko możemy stworzyć sobie swoją bazę ciekawych kont i serwisów publikujących wartościowe dla nas opinie i informacje. Istnieje też możliwość stworzenia swojej tematycznej listy i podzielenia się nią z innymi. Rzut oka na historię opublikowanych ćwierknięć danego użytkownika i już wiemy, czy chcemy czytać to, co ma do powiedzenia. Są też specjalne automaty pokazujące nam najpopularniejsze tweety, zarówno na całym serwisie, jak i w poszczególnych kategoriach tematycznych.

To blaski. A cienie?

Jest ich sporo. Pierwsze i główne zastrzeżenie to właśnie limit znaków. Konkurencyjne usługi - Facebook i Google+ po jakimś czasie zaczęły również udostępniać streszczenia zamieszczanych w nich informacji. Jeżeli wstęp do dłuższego statusu nas zainteresuje możemy go rozwinąć i doczytać resztę. Limit znaków miał sens w epoce smsów, ale wraz z coraz większą ilością smartfonów na rynku i pojawieniem się alternatywnych metod komunikacji okazało się, że czasami potrzebujemy przekazać dłuższą informację. Twitter w zasadzie wymuszał na nas podanie linku do bloga, czy skorzystania z usług firm trzecich, jak chociażby TwitLonger. To samo stało się ze znajomościami asynchronicznymi. Generalnie są one dostępne już wszędzie. Nie wymaga się od nas zawierania internetowych znajomości by móc przekazywać obcym osobom swoje cenne przemyślenia, czy ciekawe linki.

Nie pogadasz

Kolejna rzecz, z którą Twitter nie radzi sobie za dobrze to konwersacje. Poza umieszczaniem publicznych tweetnięć możemy też wysyłać wiadomości prywatne czy oznaczać użytkowników wpisując ich login poprzedzony znakiem @, by wiedzieli, że to o nich właśnie mówimy. Niestety - ich odpowiedzi nie są umieszczane w kontekście. Co prawda używając serwisu przez stronę www teoretycznie możemy zobaczyć do czego odnosi się dane ćwierknięcie, ale z powodu dużej ilości aplikacji nie zawsze działa to do końca poprawnie. Tak samo domyślna graficzna prezentacja wygląda nie tak dobrze, jak na Facebooku, czy Google+, choć oczywiście są aplikacje, takie jak chociażby Flipboard, które to zmieniają. O takich rzeczach, jak możliwość czatowania na żywo, nie ma nawet do wspominać - wiadomości bezpośrednie to po prostu słaba proteza tej funkcjonalności. Naprawdę dużo zależy od wybranej przez nas aplikacji do obsługi Twittera.

TwitterTwitter fot. Twitter

Problem też stanowią sami użytkownicy. Mimo deklarowanych setek milionów kont, aktywnych z nich jest około 30 milionów. Często serwisy internetowe traktują swój strumień tweetów, jak kanał RSS, co nie jest odpowiednią formą. Tak samo znalezienie ciekawych użytkowników nie koniecznie informujących nas o każdej sekundzie swojego życia może zająć trochę czasu. Szum jest informacyjny jest duży. Mniejszy niż gdzie indziej, ale nadal odczuwalny.

Dlaczego mimo to warto?

Twitter to najszybsza forma komunikacji. Ma prosty, przejrzysty interfejs i krótkie informacje prezentowane wyłącznie za pomocą tekstu. Jeden rzut oka i wiemy co się dzieje na świecie i wśród naszych znajomych Co więcej, nie dostajemy setek zaproszeń z gier, czy też innych aplikacji, zaśmiecających nasze profile w innych usługach. Dodatkowo w bardzo prosty sposób można zintegrować go z Facebookiem, dzięki czemu automatycznie będą umieszczane tam nasze statusy. W ten sposób pieczemy dwie pieczenie przy jednym ogniu. Informujemy cały świat o naszym super znalezisku i możemy w wygodny sposób o nim podyskutować. Można oczywiście argumentować, że to różne kanały komunikacyjne, wymagające osobnego podejścia, ale da się to ogarnąć. Moja metoda? Rzeczy przeznaczone dla wszystkich publikuję na Twitterze. Te bardziej prywatne, przeznaczone dla węższego grona odbiorców, umieszczam na Facebooku.

I wydaje mi się, że to działa.

Piotr Gnyp ( @tipheret )

Gadzetomania.pl

Więcej o: