Do projektu Internet.org przyłączyli się najwięksi z branży technologicznej. Oprócz Facebooka także Samsung, Qualcomm, Ericsson, Opera, Nokia czy MediaTek. Firmy doszły do porozumienia, w ramach którego będą starać się, by transfer danych i urządzenia mobilne stawały się coraz tańsze tak, aby coraz więcej osób z krajów rozwijających się mogło korzystać z ich usług.
Internet to podstawa? Fot. Gazeta.pl Fot. Kwejk
Internet.org to na razie głównie porozumienie. W obszernym dokumencie , podpisanym przez samego Marka Zuckerberga, nie znajdziemy zbyt wielu konkretów. Dowiemy się za to, jakie motywy stały za założeniem projektu.
Zuckerberg zauważa, że obecnie z internetu korzysta 2,7 miliarda osób. Ale to zaledwie 1/3 populacji ludzkości - oznacza to, że 2/3 osób nie ma dostępu do sieci. To właśnie z myślą o nich powstał projekt Internet.org. Producenci sprzętu, oprogramowania i dostawcy usług chcą sprawić, że także mieszkańcy krajów rozwijających się będą mieli bezproblemowy dostęp do zasobów sieci.
Brzmi świetnie, prawda? Ale ani Facebook, ani Samsung czy inni członkowie porozumienia nie robią tego przecież bezinteresownie. Im niższy będzie próg wejścia (tzn. im tańsze urządzenia i dostęp do internetu) tym większe prawdopodobieństwo, że ludzie będą korzystać właśnie z ich usług. Do tego jednak jeszcze dość długa droga
Zuckerberg zarysował trzy najważniejsze problemy, z którymi będzie musiał zmierzyć się projekt Internet.org. Założyciel Facebooka stwierdza, że osiągnięcie celu może zająć 5-10 lat. A co na sam cel się składa?
1. Tańszy dostęp do internetu, zwłaszcza mobilnego. Będzie to wymagało szczegółowych porozumień z operatorami, a także inwestycji w infrastrukturę, zbudowania kolejnych punktów dostępowych między innymi w Afryce i Azji.
2. "Lżejsze" aplikacje - to znaczy takie, które zużywają mniejszy transfer danych.
3. Wypracowanie nowych modeli biznesowych, które z jednej strony zachęcą firmy do korzystania z sieci, a z drugiej strony przyciągną do internetu nowych użytkowników.
Jak widać, plany są dalekosiężne, ale i bardzo ogólnikowe. Projekt Internet.org nie jest pierwszym podejściem do spopularyzowania internetu w krajach rozwijających się. Jest za to chyba pierwszym, w którym udział zadeklarowało kilka istotnych firm z branży technologicznej.
Balony zasilane są bateriami słonecznymi. Podczepiono pod nie skomplikowaną elektronikę i system anten. Fot. Google Fot. Google
Facebook ma już ponad miliard użytkowników. Większość z nich pochodzi z krajów rozwiniętych - z USA czy z Europy. Wciąż jednak do "zagospodarowania" pozostają kraje bardzo zaludnione, takie jak Indie (o Chinach na razie nie ma co marzyć) albo państwa afrykańskie, w których dostęp do internetu jest po prostu bardzo drogi. Dlatego zarówno Google jak i Facebook już od pewnego czasu uruchamiali różne inicjatywy, żeby tylko umożliwić jak największej liczbie osób korzystanie z ich usług.
W wybranych krajach rozwijających się Facebook dogadał się z operatorami komórkowymi i razem stworzyli usługę Facebook Zero . Jest to ograniczona tylko do tekstu strona, która informuje użytkownika o wszystkich podstawowych kwestiach (zaproszeniach, statusach itp.). Co ją wyróżnia? Jest bezpłatna. Abonenci mogą przeglądać Facebooka na zwykłych telefonach bez uiszczania dodatkowych opłat. Korzyści są obopólne - Facebook ma nowych użytkowników, a operatorzy liczą na to, że FB Zero zachęci abonentów do wykupienia pakietów danych.
Na darmowość postawił też Google. Na Filipinach porozumiał się z lokalnym operatorem i od kilku dobrych miesięcy abonenci sieci Globe Telecom mogą korzystać z podstawowych usług Google (wyszukiwarka, e-mail, Google+) bezpłatnie.
Nie można też nie wspomnieć o kolejnym projekcie Google, tym razem bardziej szalonym. Oddział firmy odpowiedzialny za stworzenie samojeżdżących samochodów i okularów Google opracował sposób, w jaki internet mógłby być dostarczany do krajów rozwijających się bez konieczności wydawania miliardów dolarów na rozwój infrastruktury. Chodzi o specjalne balony zawieszone ok. 18 km nad ziemią, które miałyby dostarczać internet z prędkością 3G lub większą.
Ponieważ Google już rozpoczął wyścig o dominację w krajach rozwijających się, to raczej nie należy się spodziewać, żeby w najbliższym czasie dołączył do
W projekcie Internet.org uczestniczą zbyt poważni gracze, żeby go bagatelizować. I choć sama inicjatywa zakrojona jest na ok. 5-10 lat, to już teraz można zadawać pytania i zastanawiać się, co z niej wyniknie. Zagadnieniem, które trzeba poruszyć jest na przykład neutralność sieci. Czy w momencie, gdy Facebook albo Google stają się de facto dostarczycielami internetu, to nie zechcą ograniczyć dostępu wyłącznie do usług własnych (ewentualnie jeszcze usług partnerów)? Łatwo można sobie wyobrazić sytuację, w której z sieci sponsorowanej przez Google mamy dostęp do ekosystemu tylko tej firmy, a z sieci Internet.org do usług Facebooka (no i może Microsoftu, wieloletniego partnera i udziałowca serwisu). Blokowanie dostępu do serwisów może być zresztą zbyt jaskrawym przykładem. Ale już spowalnianie dostępu do YouTube'a - bo przecież wideo w sieci jest takie zasobożerne - ma sens.
Pozostaje także kwestia podniesiona niedawno przez Billa Gatesa, byłego szefa Microsoftu, który skrytykował pomysł Google'a na dostarczanie internetu w różne miejsca świata za pośrednictwem balonów. Gates stwierdził, że krajom rozwijającym się z pewnością przydałby się lepszy dostęp do internetu i nowych technologii, ale jeszcze bardziej skorzystałyby one na wprowadzeniu lepszej opieki medycznej.
Facebook i Google rozpoczęli już coś w rodzaju specyficznego wyścigu o Trzeci Świat. Firmy starają się szturmem wejść na nowe rynki i zdominować je, zanim ktokolwiek zdąży zareagować. Dzięki temu mają szansę zabezpieczyć swoją pozycję na lata, aktywnie uczestnicząc w kształtowaniu zachowań nowych internautów.