Cała historia zaczyna się pod koniec maja bieżącego roku. Wówczas to w serwisie Antyweb został opublikowany tekst Drewsa o symulatorze wędkarstwa, grze wrocławskiej firmy Ten Square Games. W tekście czytamy między innymi , że gra "Na ryby":
To niewielka, ale pojemna aplikacja webowa. Na graczy czeka przeszło 300 gatunków ryb, około 40 lokacji, ponad 100 poziomów oraz to, co dla moczących kija geeków najważniejsze - bogata kolekcja osprzętu wędkarskiego dla amatorów i zawodowców, a nawet żywa przynęta (na szczęście w wersji cyfrowej!).
Na pierwszy rzut oka artykuł, jakich w sieci wiele. Autor szkicuje rynek gier społecznościowych w Polsce, żeby potem skupić się na prezentacji jednego produktu. Tekst przeszedł bez echa, i prawdopodobnie wszyscy by o nim zapomnieli. Ale ktoś zwrócił uwagę, że Marcin M. Drews opublikował na Antyweb swój artykuł w czasie, gdy pracował w firmie Ten Square Games (twórcy opisywanej gry) na stanowisku PR Managera.
Do Rady Etyki Public Relations (REPR) została złożona anonimowa skarga na Drewsa. A teraz REPR wydał opinię w tej sprawie (.doc). Czytamy w niej, że zdaniem Rady łączenie zawodów dziennikarza, blogera i PR-owca i jednocześnie publikowanie artykułów "bez jednoznacznego informowania czytelników o rzeczywistej pozycji piszącego stanowi ewidentne naruszenie zasad etyki public relations".
Serwis Wirtualne Media dodaje , że REPR uznał iż Antyweb - medium, na którym opublikowany został feralny artykuł, nie jest blogiem, a portalem dziennikarskim.
Mimo że portal Antyweb.pl traktowany jest zarówno przez jego twórców, jak i środowisko internautów jako "blog newsowy", Rada Etyki PR zakwalifikowała go jako portal dziennikarski. REPR powołuje się na orzeczenie Sądu Apelacyjnego z Łodzi z 18 stycznia br., w którym napisano m.in., że "blog nie jest formą publikacji na tyle zamkniętą i jednorodną, by można było a priori zakładać, że jako przekaz internetowy nigdy nie wypełnia ustawowych znamion definicji prasy. Część blogów może być uznana za prasę, ( ) a wpływ na to ma periodyczność przekazu, jego ogólnoinformacyjny cel, a także poprzedzający samą publikację proces przygotowania redakcyjnego".
Antyweb faktycznie tradycyjnie uważany jest za serwis blogowy. Zapytany o różnicę między blogiem a medium dziennikarskim Przemysław Pająk, właściciel Spider's Web, odpowiada:
Blogi to prywatne inicjatywy. Miejsca, gdzie blogerzy publikują opinie na dany temat - czasami głupie, niemądre, infantylne, naiwne, niepoważne, niefrasobliwe, niedojrzałe i nierozsądne, ale własne, sygnowane własnym nazwiskiem, publikowane we własnym prywatnym miejscu w Sieci. Portale dziennikarskie to z kolei miejsca, które realizują politykę informacyjną danego medium. Korzystają przy tym z agencji prasowych, itd. Są to usankcjonowane prawnie miejsca publikacji informacji, zatrudniające odpowiednio wyszkolone do tego osoby.
A jaka jest różnica między dziennikarzem a blogerem? Według Pająka:
Dziennikarz to zawód polegający na dostarczaniu informacji. Bloger to osoba dzieląca się swoimi opiniami.
Sam Drews tak tłumaczył się dla WM:
Rada Etyki PR, jako organ najwyraźniej zupełnie niekompetentny w dziedzinie nowych mediów i gier społecznościowych, nie zdaje sobie sprawy, że artykuł na łamach polskiego bloga nie był i nigdy nie będzie reklamą dla takich produktów, gdyż ich zasięg jest globalny, a Polska to niewiele znaczący ułamek rynku. Artykuł nie był więc kryptoreklamą, tym bardziej, iż grupa docelowa bloga Antyweb i grupa docelowa omawianego produktu Ten Square Games znacznie się różnią, co wie każdy, kto ma choć blade pojęcie o zasadach funkcjonowania internetu.
Drews zajął też stanowisko w komentarzach pod swoim tekstem o symulatorze wędkarstwa. Jeden z czytelników zapytał go bowiem:
Jesteś blogerem na Antyweb i PR Managerem w Ten Square Games. W tym tekście widać, że łączysz oba zawody. Czy to dla Ciebie etyczne?
Drews odpisał:
Od kiedy to pisanie tekstów na bloga (medium publicystyczne, subiektywne) i praca etatowa w public relations są nieetyczne? Po pierwsze, w tekście wymieniłem także nazwy firm konkurencyjnych i tytuły ich produktów. To nie jest dla mnie korzystne, ale uczciwość wymaga. Po drugie, nie jest to pierwsza aplikacja, o której piszę, i nie ma dla mnie znaczenia, że autorem jej jest mój pracodawca. Piszę o całej branży gier, o różnych tytułach. Owszem, mógłbym ten tekst podpisać cudzym nazwiskiem i nie byłoby problemu, ale po co oszukiwać, skoro nie mam nic do ukrycia? Co dzień szukam tematów, a akurat trafił mi się na moim własnym podwórku - grzechem byłoby nie wykorzystać. Wszystkie zawarte w materiale informacje możecie natomiast śmiało zweryfikować. :)
Właściciel Antyweb, Grzegorz Marczak, odpisał nam:
Nie komentuję, nie mam na to czasu, podmiot REPR to dla mnie nieistotny wirtualny byt.
O opinię poprosiliśmy też Dariusza Ćwiklaka, zastępcę szefa działu gospodarczego Gazety Wyborczej:
Gdyby nie zamieszanie wokół Antyweb nie wiedziałbym pewnie nadal, że: * istnieje Rada Etyki PR * istnieje internetowy symulator wędkarstwa * w Antyweb pisuje pan Marcin M. Drews W tym sensie jest to zwycięstwo PR, nawet podwójne - bo Radzie Etyki PR udało się nagłośnić swoją obecność, a przy okazji - makiawelicznie nieco - wspomóc kolegę po fachu z firmy Ten Square Games (choć pewnie to akurat udało się przypadkiem). Mówiąc zupełnie poważnie - dla mnie sprawa jest prosta jak budowa cepa i sprowadza się do wiarygodności przekazu. Jeśli piszę jako PR-owiec firmy, to czemu tego otwarcie nie dodać? Tekst pana Drewsa, poza entuzjastyczną częścią opisującą sam symulator wędkowania, zawiera naprawdę ciekawe informacje o rynku producentów gier we Wrocławiu i gdyby był podpisany "menedżer działu marketingu Ten Square Games" nic by nie stracił. Wątpliwości co do podwójnej roli autora pojawiły się zresztą w komentarzach pod tekstem już 4 miesiące temu. Adrian zapytał: "Jesteś blogerem na Antyweb i PR Managerem w Ten Square Games. W tym tekście widać, że łączysz oba zawody. Czy to dla Ciebie etyczne?" Marcin M. Drews odpowiedział: "Od kiedy to pisanie tekstów na bloga (medium publicystyczne, subiektywne) i praca etatowa w public relations są nieetyczne? Po pierwsze, w tekście wymieniłem także nazwy firm konkurencyjnych i tytuły ich produktów. To nie jest dla mnie korzystne, ale uczciwość wymaga. Po drugie, nie jest to pierwsza aplikacja, o której piszę, i nie ma dla mnie znaczenia, że autorem jej jest mój pracodawca. Piszę o całej branży gier, o różnych tytułach. Owszem, mógłbym ten tekst podpisać cudzym nazwiskiem i nie byłoby problemu, ale po co oszukiwać, skoro nie mam nic do ukrycia?" Panie Marcinie, zabrakło po prostu tej kropki na i. Tylko tyle. I aż tyle.