Ostatnio wiadomości na temat Whispera, Secret, Yik Yaka oraz innych anonimowych kanałów społecznościowych jest zdecydowanie więcej. Choć w mediach wciąż bryluje Facebook, Twitter, Instagram i cała reszta mainstreamowych serwisów, to właśnie te niewielkie aplikacje zdobywają coraz większą część rynku. Whisper był aktywny w różnych formach od marca 2012, jednak zaczął nabierać rozpędu dopiero, gdy stał się bezpłatny w lutym 2013 r. Yik Yak został uruchomiony pod koniec zeszłego roku, a Secret pojawił się w App Store na początku 2014. Niektóre z nich nie są więc całkowitymi "świeżynkami", a do tego działają na niemal identycznych zasadach, co więksi odpowiednicy. Na czym więc polega ich fenomen? Tak jak na Facebooku wymieniamy się tu informacjami, dzielimy treściami, zdjęciami itd., jednak w tym przypadku robimy to bez podawania jakichkolwiek własnych danych. Aplikacje używają lokalizacji wyznaczonej przez smartfona (lub listy kontaktów), aby znaleźć użytkowników w określonym obszarze geograficznym i pokazać sekrety publikowane przez osoby w niedalekiej odległości. Można napisać więc o dowolnej osobie oraz upublicznić każde zdjęcie i to bez ujawniania swojej tożsamości każdemu, kto znajduje się w niedalekim sąsiedztwie.
"Sekrety" często są inspirujące, lecz na ogół skłaniają się w stronę krytycyzmu i oczerniania innych. W ciągu kilku miesięcy od startu Yik Yak, do aplikacji zaczęło napływać coraz więcej użytkowników. Od kampusów akademickich, poprzez szkoły średnie, aż do gimnazjów - to właśnie miejsca, w których zbierają się na co dzień młodzi ludzie najczęściej wykorzystują podobne programy. Yik Yak tak bardzo ułatwił zastraszanie i terroryzowanie innych, że sami twórcy aplikacji musieli z czasem zainterweniować i usuwać konta użytkowników, którzy wykraczali poza społeczne normy zachowania. Na porządku dziennym są kompromitujące wpisy na temat mniej popularnych dzieci w danym regionie, obrzucenie błotem nauczycieli czy chociażby niewybredne komentarze na temat ubrań danej koleżanki. Granice wyzwisk praktycznie nie istnieją, a wszystko właśnie za sprawą anonimowości użytkowników, o których wiadomo jedynie tyle, że znajdują się obecnie w danej lokalizacji.
W kilku przypadkach - trzech lub czterech - byliśmy zmuszeni do kontaktu z lokalnymi władzami w związku z zastraszeniami pojawiającymi się na Yik Yak - powiedział jeden z założycieli portalu społecznościowego, Brooks Buffington.
Yik Yak zablokował również (za pomocą geolokalizacji) dostęp do serwisu w ponad 130,000 szkołach w Stanach Zjednoczonych, tak aby uczniowie nie mogli korzystać z aplikacji będąc na kampusie - odnotowywano po prostu zbyt wiele przypadków sieciowego wyśmiewania i psychicznego maltretowania ofiar wrednych żartów.
Jeśli chodzi o Secret i Whisper, typy publikacji są odrobinę bardziej zróżnicowane. Od plotek dotyczących Doliny Krzemowej (gdzie aplikacja do dziś jest stałym elementem codzienności niemalże wszystkich mieszkańców tego regionu), aż do inspirujących treści najwyższego kalibru. Założyciele aplikacji starają się podkreślać pozytywne materiały, które zbierają wiele "serc" (odpowiednik polubień lub "ulubionych" na innych serwisach social media). Twórcom nie udało się jednak uniknąć kilku przypadków internetowego terroru. W Secret pojawia się wiele informacji dotyczących sytuacji finansowej oraz przebiegu kariery niektórych osób, które w publiczny sposób zaczynają bronić swoich stanowisk, często przy pomocy Twittera. Jak można się domyślić, pomimo zamysłu twórców, są to z reguły treści o silnym wydźwięku negatywnym i raczej mieszające podmiot z błotem.
Czym jest Ask.fm? Fot. Ask.fm Fot. Ask.fm
Takie incydenty sprawiły, że anonimowe aplikacje zyskały zaskakująco duży rozgłos i wielu użytkownikom, którzy wcześniej o nich nie słyszeli, zaczęło się wydawać, że ten koncept jest absolutną nowością. Oprócz tego, że programiści zaktualizowali walory estetyczne i funkcjonalność pod urządzenia mobilne, aplikacje te są w rzeczywistości jedynie kolejną generacją anonimowych forów, które od lat istnieją w sieci. Można na nie patrzeć jako na hybrydę tablic z dyskusjami na dowolne tematy (np. 4chan lub Ask.fm), a serwisem umożliwiającym udostępnianie zwierzeń (np. na PostSecret.com). Te pierwsze, znane głównie z intensywnego poziomu tzw. "internetowego trollowania", od lat stanowią miejsce spotkań osób, które oprócz ciekawych treści, chcą dla własnej satysfakcji uprzykrzyć komuś życie lub rozładować emocje.
Zarówno Secret, Yik Yak, jak Whisper działają na identycznych zasadach, a ich największą siłą - oprócz anonimowości - jest możliwość pisania i dzielenia się materiałami w każdym miejscu. W gruncie rzeczy jednak, całą swoją działalność opierają o te same schematy i ludzką chęć do działania (niestety zazwyczaj na niekorzyść innych) bez jakiegokolwiek ograniczenia oraz limitów.
W celu ograniczenia zastraszeń na tych platformach, instynkt nakazuje opracowanie nowych strategii, podobnych do tych, wprowadzonych na Yik Yak. Oczywiście, należy również dostosować się do nowych warunków technologicznych. Terroryzowanie oraz ośmieszanie przy użyciu tych aplikacji jest jednak tak powszechne, że czasami łatwo pominąć kontekst i wprowadzić rozwiązania, które nie będą do końca służyły użytkownikom - a to z kolei może w prostej linii doprowadzić do utraty ich zaangażowania. W sieci pojawiają się pomysły, aby każdemu użytkownikowi korzystającemu z anonimowych aplikacji przypisać cyfrowy numer dzięki któremu będzie go można namierzyć w przypadku pojawienia się problemów w postaci internetowego zastraszania. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że taka możliwość już od dawna istnieje.
I choć same aplikacje reklamują się jako w pełni bezpieczne dla użytkowników, każda osoba, która spróbuje przy ich pomocy wyraźnie złamać prawo (np. poprzez głoszenie treści rasistowskich), jej dane prędzej czy później trafią do odpowiedniego oddziału policji. Autorzy aplikacji doskonale wiedzą kim jesteś, z jakiego telefonu piszesz oraz co publikujesz, nawet jeśli inni użytkownicy nie widzą tego pod twoimi postami. Forbes wspomniał ostatnio, że Whisper otwarcie mówi o tym, że namierza użytkowników i zastanawia się nad wprowadzeniem targetowanej reklamy, która notabene jest w formie SMS-ów już teraz stosowana chociażby w hipermarketach.
W gruncie rzeczy anonimowe social media nie są więc żadnym novum, a najmocniej promowany atut wygląda na mocno fasadowy, choć przyznać trzeba, że ich funkcjonalność znacznie się jednak powiększyła wraz z przejściem do sfery aplikacji mobilnych. Niestety większość użytkowników wciąż widzi w nich jedynie narzędzie do wzajemnego wyciągania brudów oraz uprzykrzania życia innym osobom. A jak znamy działalność w internecie, procederu tego najzwyczajniej w świecie nie da się ograniczyć - ani teraz, ani w przyszłości. Pozostaje nam więc albo omijanie ich szerokim łukiem albo przygotowanie na konieczność przekopania się przez tonę złośliwości, aby dostać się w końcu do wartościowych treści.
Co o tym sądzisz? Myślisz, że anonimowe aplikacje mają szansę zastąpić "tradycyjne" social media? A być może moda na nie szybko przeminie?