Jeśli masz więcej niż 20 lat, to najprawdopodobniej nie wiesz co to jest Snapchat albo masz go w pogardzie. Gros użytkowników tego serwisu społecznościowego to nastolatki - gimbaza i liceum. Według oceny Konrada Traczyka, założyciela Hash.fm , grupa polskich użytkowników liczy nie mniej niż milion osób.
O ile Facebook czy Twitter chętnie podają liczbę swoich użytkowników, o tyle Snapchat nie udostępnia niemal żadnych statystyk. Nie tylko nie wiadomo ile osób korzysta z niego na świecie, ale nawet nie da się zobaczyć, na ile popularny jest dana osoba w serwisie. Nie ma liczby obserwujących, przyjaciół czy innych wskaźników.
Dlatego Hash.fm poprosił użytkowników Snapchata, by przysyłali zrzuty ekranu pokazujące liczbę osób, które przeczytały ostatnie udostępnione przez nich wiadomości. Na tej podstawie powstał ranking zawierający w tej chwili 68 popularnych w Polsce Snapchaterów .
Snapchat fot. Hash.fm Fot. Hash.fm
Na pierwszym miejscu znajduje się blogerka modowa Maffashion , której snapy (jak nazywa się wiadomości) czyta 44 tysiące osób. Drugie miejsce zajmuje Dawid Kwiatkowski , znany już nie tylko z YouTube'a wokalista (32900 osób czyta jego snapy). Trzecie - blogerka Deynn . Cały ranking dostępny jest na stronie Hash.fm. Co ciekawe tak mocno poruszył polskim środowiskiem Snapchaterów, że w Snapchacie pojawiło się dla Warszawy specjalne oznaczenie przyznawane szczególnie aktywnym obszarom.
Można wzruszyć ramionami i stwierdzić, że to kolejna zabawka dla gimbazy, moda bez większego znaczenia i wpływu na życie. To samo mówiono w 2006 roku o Facebooku. Dwa lata temu Facebook zaproponował twórcy Snapchata, Evanowi Spiegelowi, 3 miliardy dolarów za jego serwis. Spiegel ofertę odrzucił.
Co czyni Snapchata wyjątkowym? To pierwszy od lat pomysł na komunikację, który łamie wszystkie zasady i wyznacza własne. A ludzie, młodzi ludzie, je przyjmują.
Dany użytkownik może obejrzeć snap tylko przez chwilę i tylko raz. To nadawca określa ile będzie trwał jego przekaz - od jednej do 15 sekund. Tylko tyle czasu może na wideo czy zdjęcie patrzeć odbiorca - później informacja znika dla niego na zawsze.
Głupie? Dziwne? Być może, ale wymusza na odbiorcy poświęcenie pełnej uwagi przekazowi. W końcu ma tylko jedną szansę, by go obejrzeć. Co więcej obraz wypełnia cały ekran telefonu.
To sprawia, że w mojej ocenie, jeden widz na Snapchacie wart jest tyle, co stu na YouTubie - mówi Konrad Traczyk z Hash.fm. - Przekaz dociera do z taką intensywnością, która nieosiągalna jest w innych mediach.
Dzieje się też coś innego, co nazywane jest "efektem czeku". W Polsce czeki bankowe nigdy nie zaistniały - w USA przez lata były niezwykle popularne. Dzięki temu po 1989 roku ominęliśmy ten niewygodny, przestarzały system i rozwinęliśmy płatności kartami. Obecnie mamy jeden z najnowocześniejszych na świcie systemów płacenia zbliżeniowego, a w USA emocje budzą rozwiązania, które Polacy wykorzystują od dobrej dekady.
Podobnie może stać się ze Snapchatem. Zdaniem Traczyka ci, którzy nie rozwinęli się jeszcze na YouTubie mogą śmiało ominąć ten temat i od razu wejść na Snapchata.
Ekran Snapchata z widocznym niniejszym artykułem i oznaczeniem przyznanym Warszawie Fot. Gazeta.pl Fot. Gazeta.pl
Snapchat przełamuje też dotychczasowy sposób myślenia o aplikacjach. Nie ma głównego ekranu, który prowadziłby użytkownika gdzieś dalej. Od razu po włączeniu aplikacji uruchamia się aparat i to z włączoną przednią kamerą, a więc gotowy do robienia selfie. Inne funkcje dostępne są po przesunięciu palcem po ekranie.
Aplikacja Snapchat nie ma wersji dostępnej na komputery z przeglądarkami internetowymi - wszystko odbywa się na smartfonie czy tablecie, a interfejs nie przypomina tego, co znamy z dużych ekranów. Jest pionowy, zachęca też do robienia pionowych zdjęć i filmów.
Częstą wątpliwością jest to, czy serwis, którego użytkownicy są nastolatkami może przyciągnąć reklamodawców. Trudno tu realizować klasyczne kampanie, ale świetnie można wchodzić we współpracę z osobami już działającymi w serwisie. Widać to już w Polsce - najpopularniejsi blogerzy modowi wyraźnie prezentują produkty znanych firm. Taki przekaz przyciąga uwagę widza i znacznie skuteczniej niż typowa reklama może trafiać do trudnego, młodego odbiorcy. A milion uważnych widzów oznacza, że nadchodzą duże pieniądze.