Zach Brooks tylko w tym miesiącu zarobił 1,000 dolarów na blogowaniu o tanim lunchu, który można zjeść w okolicach śródmieścia Manhattanu (zazwyczaj w cenie około 10 dolarów lub nawet mniej).
Jego strona, Midtownlunch.com , w sieci jest dopiero od półtorej roku i odwiedza ją dziennie około 2000 użytkowników. To niewiele, jednak nawet taka liczba pozwala mu miesięcznie zarobić odpowiednio dużo, aby stać go było na chociażby weekend na Karaibach.
Jak nietrudno się domyślić, w ogromnym świecie blogów internetowych ludzi takich jak Brooks jest naprawdę sporo.
Nie ma już nic dziwnego w tym, iż strony, które dziennie mają niewiele ponad kilkuset użytkowników, zarabiają miesięcznie spore pieniądze. Ich kieszenie pomagają napełnić takie programy jak chociażby Google AdSense i wiele, wiele innych, które pomagają indywidualnym twórcom uszczknąć coś z tortu reklamy online zarezerwowanego do tej pory tylko dla wielkich portali.
A jest się o co bić. W pierwszej połowie 2007 roku reklamy online osiągnęły już 10 miliardów dolarów, co równa się prawie 27 procentowemu wzrostowi w porównaniu z tym, co było w pierwszej połowie 2006 r.
Co ważne, według badań przeprowadzonych przez Pew Internet and American Life Project, w 2006 roku 39 procent użytkowników Internetu (lub około 57 milionów dorosłych Amerykanów) czytało regularnie blogi. To jednak nie oznacza, iż bloggerzy leżą na pieniądzach. Na każdego blogującego, który jak Brooks zarabia spore sumki na swojej działalności, przypadają tacy, którzy ze swojego pisania nie mają ani grosza.
Jednak jeśli odpowiednio wyważymy proporcje, stworzymy ciekawą treść, opakowaną w niezłą szatą graficzną, możemy liczyć, iż nasza strona będzie przynosiła dochody.
- To w zasadzie kontynuacja tego, jak sieć pozwoliła mniejszym firmom i indywidualnym osobom konkurować z większymi na mniej więcej wyrównanym poziomie, a przynajmniej poziomie bardziej sprawiedliwy" - mówi David Hallerman, główny analityk z grupy eMarketer.
Jak więc zarabiać?
Google AdSense automatycznie dopasowuje i wyświetla reklamy na stronach zarówno dużych, jak i tych małych, bazując głównie na ich tematyce. Inne programy tego typu, jak chociażby PayPerPost są równie przyjazne użytkownikowi - wystarczy zgłosić swojego bloga, a reklama zostanie dobrana odpowiednio do kategorii, jak i do liczby odwiedzin (oczywiście im więcej tych ostatnich, tym lepiej).
Innym przykładem, który się sprzedał, jest Samuel Chi i jego BCSGuru.com . Jego pierwszym założeniem było bliższe pokazanie i ułatwienie zrozumienia skomplikowanego świata footballu amerykańskiego dla zaprzyjaźnionych fanów tego sportu.
Chi, jako były dziennikarz sportowy, który dobrze radził sobie z różnorakimi statystykami, w każdą sobotę umieszcza swoje kalkulacje dotyczące spotkań, zanim pojawią się oficjalne wyniki, które ukazują się w niedzielę.
Pomiędzy sobotnim wieczorem, a poniedziałkiem rano przez jego stronę przewija się około 4,000 fanów tego sportu, pragnących przeczytać prognozy, jako przygotował dla nich "guru".
Efekt? Tylko w tym sezonie Chi zarobił około 8,000 dolarów na swoim blogu - gdy tylko jego strona stała się popularna w sieci, natychmiast skontaktowały się z nim firmy sprzedające bilety. Program Google AdSense przyniósł mu kolejne kilka tysięcy dolarów, a zarobione pieniądze pozwoliły mu otworzyć swój własny lokal typu bed-and-breakfast na Florydzie.
Jednakże zarówno Chi jak i Brooks muszą starać się przez cały czas, aby utrzymać obecnych i zachęcić nowych czytelników. Ich sposób na reklamę w sieci jest bardzo prosty - jeśli tylko strona trzyma odpowiedni poziom, czytelnicy znajdą się sami.
- Wystarczy, iż kilka osób wspomni gdzieś o twojej stronie, a setki użytkowników od razu pójdą sprawdzić, czego jest warta - wyjaśnia Chi.
Co ważne, to nie zawsze bloger szuka reklamy, lecz czasem reklama szuka bloga. BlogAds to firma zajmująca się pomaganiem reklamodawcom w znalezieniu odpowiedniego bloga, gdzie będą mogli promować swój produkt za oferowaną przez nich cenę.
Jej założyciel, Henry Copeland, wspomina, że gdy zaczynali w 2002 roku, ich głównymi klientami były firmy sprzedające t-shirty lub paski.
- Teraz nie ma już w zasadzie dużej marki, której reklamy nie moglibyśmy zobaczyć na popularnych blogach - mówi Copeland. - Około półtorej tysiąca stron zarejestrowanych w BlogAds zarabia od 200 do 2000 dolarów miesięcznie.
Jak to możliwe?
Wiele firm woli nawet reklamę na mniejszych stronach, szczególnie, jeśli ich treść skierowana jest do pasjonatów danego tematu, co z kolei pozwala przyciągnąć do danego produktu większą liczbę osób.
Dla Razorgator , firmy zajmującej się sprzedażą biletów, reklama na blogach takich jak oznacza szansę zdobycia bardzo konkretnej grupy klientów.
- Zauważyliśmy, iż coraz więcej fanów sportu zwraca się w stronę blogów i mniejszych stron fanowskich, gdzie mogą uzyskać bardziej wyczerpujące informacje na interesujący ich temat. Zatem jako reklamodawca musimy podążać drogą naszych potencjalnych klientów - mówi Toni Lamb, rzecznik RazorGator.
Firmy takie jak ta reklamują się na mniejszych blogach (jak np. ten stworzony przez Chi), od około dwóch lat; Lamb nie sprecyzował jednak na ilu dokładnie.
Na szczęście mimo coraz większej popularności i coraz większej ochoty reklamodawców do ogłaszania się na blogach, te nie zaczynają swoje działalności dla pieniędzy. Ich twórcy z reguły chcą podzielić się ze światem swoją pasją.
Źródło: physorg.com