Zemsta graczy

Gracze to grupa ludzi, których niełatwo wyprowadzić z równowagi. Ale gdy ktoś im da w kość potrafią boleśnie się zemścić, o czym przekonała się pewna psycholog z USA

Gra Mass Effect firmy Bioware największe kontrowersje wywołała rzekomymi "scenami erotycznymi" oraz poziomem brutalności w grze. Na temat gry dyskutowały różnorakie media, ale głośno stało się o rozmowie z FoxNews.

Jednym z dyskutujących na temat gry na wizji była Cooper Lawrence, psycholog i autorka wielu książek dotyczących jej specjalizacji. W trakcie rozmowy wypowiadała się bardzo niepochlebnie o tytule Bioware, zarzucając grze różnorakie rzeczy, nie mając najwyraźniej pojęcia o omawianym tytule.

Oburzeni gracze (już sam fakt odpowiedzi "nie" na pytanie Geoffa Keighley'a, dziennikarza i eksperta w sprawie gier wideo: "Coooper, czy grałaś w Mass Effect?" był wystarczającym powodem do zakończenia dyskusji) zemścili się w prosty i skuteczny sposób - nowa książka pani Lawrence, dostała na Amazon.com najniższe oceny z możliwych.

472 negatywne recenzje i prawie 1000 powiązań ze słowem "ignorant" w sklepowej wyszukiwarce oraz blisko 800 tagów opisujących książkę jako "śmieć" i "obłuda" - to efekt działania "fanów" pani Lawrence. Co ciekawe, gracze zastosowali tą samą taktykę co recenzentka ich tytułu: - Nie czytałem tej książki, jednak wiem, iż jest nic nie warta. Opieram się na opiniach innych, mimo, iż zupełnie nie znam tematu" - pisał w recenzji jeden z graczy.

Przedstawiciele Amazon były zaskoczeni takim obrotem sprawy i - jak przyznał rzecznik sklepu - usunęli sporą część opinii, w szczególności tych ludzi, którzy nie czytali dzieła Lawrence. Efekt? Kobieta wreszcie zrozumiała swój błąd i przeprosiła rzesze oburzonych fanów tytułu i gier w ogóle.

- Przed programem nie grałam w grę i opierałam się na opinii kogoś, kto powiedział mi, iż zawarte tam sceny przypominają pornografię - wyjaśniła. - To, co wtedy powiedziałam, było nieporozumieniem. Naprawdę żałuję swoich słów, bo to, co możemy zobaczyć w grze i porównywanie tego z mocną erotyką to chyba jakiś żart.

Przeprosiny książce jednak nie pomogły, bo na Amazon wciąż można przeczytać , mnóstwo negatywnych negatywnych opinii.

W Polsce podobne kontrowersje wzbudziła gra "Rządy róży" (Rule of Rose). W różnorakich mediach mogliśmy od wielu "ekspertów" usłyszeć chociażby o "scenach erotycznych" (których w zasadzie nie było) czy też o tym, że "gra komputerowa" jest "nieodpowiednia dla dzieci". Kłopot w tym, że nie była to gra komputerowa, bo wydano ją tylko na konsolę Playstation 2.