Jimmy Kimmel ma jedną niezmienną cechę. Zawsze gdy kończy program zwraca się do swych widzów mówiąc : "Niestety, musimy przeprosić Matta Damona, za to, że dziś nie wystąpi, ale kończy nam się czas". Nie znana jest geneza tego motywu. Wiadomo jedynie, że bawi to zarówno Kimmela, jak i samego Damona, gwiazdę amerykańskiego kina, który wystąpił kiedyś w programie tylko po to aby usłyszeć: " niestety zabrakło nam czasu" i zasypać prowadzącego wiązkami niecenzuralnych wyrazów.
Znacznie zabawniejszy był jednak numer wykręcony Kimmelowi publicznie przez jego dziewczynę - także komika - Sarę Silverman. Sarah wyznała w programie, iż musi się Jimmiemu z czegoś zwierzyć i puściła klip (na tę chwilę - jedno z najbardziej popularnych wideo w historii internetu) na którym rześko i bez żenady śpiewa w akompaniamencie z Mattem Damonem, że od dłuższego czasu sypia z nim w tajemnicy.
Klip okazał się doskonałym żartem i wszystko wskazywało na to, że Kimmel nie znajdzie sposobu aby się odgryźć. Ale nic z tego. Komik, w najnowszym programie wyznał, że od chwili swojego publicznego "upokorzenia", zamknął się w jaskini i opracowywał pieczołowicie plan zemsty. Jaki? Kimmel kierując się zasadą "odebrałeś mi coś cennego, ja odbiorę coś cennego Tobie" zaangażował w projekt najlepszego przyjaciela Damona - Bena Afflecka, który zgodnie przytakuje prowadzącemu, bezwstydnie śpiewającemu, że są szczęśliwą homoseksualną parą. Akcja zagęszcza się wraz z gościnnym pojawieniem się Brada Pitta, następnie niepowtarzalnego Harrisona Forda, puszczającego oczko Affleckowi i Kimmelowi i ostatecznie - całej plejady gwiazd, muzyków i aktorów (w tym Robina Williamsa, Dominica Monaghana, Meat Loafa i Perriego Ferrella) w chórze śpiewających "His f**ing Ben Affleck!". Odpowiedź Kimmela na prztyczek Sary Silverman był epicki i porywający. Pozostaje nam czekać na reakcję jego ukochanej .jeśli tylko jest w stanie wymyślić coś co mogłoby go przebić.