Aby zrozumieć o co chodzi, wcale nie trzeba sięgać do historii firmy, jej najbardziej "kultowych" produktów i największych sukcesów. Wystarczy spojrzeń na nowinki.
Weźmy na przykład taki telewizor B&O BeoPlay V1 Havana. Jest to specjalna edycja modelu BeoPlay V1 TV, która trafi do sklepów w tym miesiącu. Wyróżnia ją obudowa w brązowym kolorze oraz... stojak na kółkach.
Fot. B&O BeoPlay V1 Havana BeoPlay V1 Havana
Pracowaliśmy nad konstrukcją, która jest nowoczesna, a jednocześnie wytrzymała i elastyczna. BeoPlay V1 Havana jest przeznaczony dla tych, którzy czują się doskonale ze swoim gustem, są gotowi wyjść poza normy typowych płaskich telewizorów i ukształtować swoje otoczenie zgodnie z własną estetyką. Bez konieczności rezygnowania z jakości obrazu i dźwięku
- mówi poetycznie Henrik Taudorf Lorensen, zastępca dyrektora B&O PLAY.
Rzeczywiście trudno się spierać co do wyjątkowości tego projektu. 32 calowy telewizor LCD LED będzie zapewne kosztował więcej niż 55 calowy odbiornik konkurencji nastawionej na odbiorców masowych. Mimo to patrząc na niego nie jestem w stanie przestać widzieć w tej konstrukcji aluminiowych rurek i plastikowych kółek. Trochę dziwne połączenie wraz z brązową obudową przywołującą na myśl dobre cygaro.
Fot. B&O BeoPlay V1 Havana BeoPlay V1 Havana
Nieco bardziej spójną stylistykę ma panel BeoVision 11. Tutaj widać już bardziej klasyczne (jak dla tego producenta) podejście. Konstrukcja wchodząca mocno w kwadrat, u dołu widać duży głośnik i chromowaną nóżkę. A pod obudową panel LCD LED 200 Hz, sześć (!) złącz HDMI i możliwość podpięcia dysku twardego do nagrywania programów.
To prawdopodobnie najlepszy telewizor jaki Bang & Olufsen kiedykolwiek zrobił. Myślę, że wprowadzi wiele zmian do tego jak jesteśmy postrzegani na całym świecie. Ludzie zauważą, że w kwestii harmonii między wyglądem i technologią podnieśliśmy poprzeczkę wyżej
- powiedział Tue Mantoni, prezes firmy.
I lepiej żeby miał rację, bo panel, który miał już premierę w Kopenhadze będzie dostępny w rozmiarach 40, 46 i 55 cali oraz cenach zaczynających się od 4 995 euro. Dla tych z Was, którzy nie śledzą aktualnych kursów walut wyjaśniam, że to ponad 20 000 zł. Ale cena jest uzasadniona, bo przecież można sobie wybrać jeden z sześciu kolorów materiału widocznego z przodu konstrukcji. Niesamowite prawda?
Pozwalam sobie na odrobinę szyderstwa, bo pod względem cen swoich produktów Bang & Olufsen zawsze potrafiło przyprawić o lekką zadyszkę. To nie jest sprzęt dla oszczędnych widzów. Polski odbiorca, który w większości preferuje urządzenia kosztujące do 2000 zł , zapewne spojrzy na te nowinki z lekkim politowaniem. No bo kto to widział, by 40-calowy telewizor kosztował tyle co dwukrotnie większy odbiornik "masowej" konkurencji? Z B&O już tak jest. Oczywiście producent uzasadnia to zawsze znakomitą jakością obrazu i dźwięku oraz niespotykaną stylistyką. Sporo racji ma, bo jego sprzęt rzeczywiście potrafi zachwycić. Niemniej tania konkurencja mówi to samo i też ma wiele silnych kart w rękawach.
Logiczne uzasadnianie tego wszystkiego jest jednak bezcelowe. Przecież tu nie chodzi o perfekcyjną jakość obrazu i dźwięku... przynajmniej nie tylko. Chodzi o szyk . Sprzęt firmy Bang & Olufsen jest jak modelka, którą projektant mody postanowił ubrać w złotą folię i diamenty. Wygląda inaczej niż to co mamy w szafie, przykuwa wzrok i wygląda świetnie na wybiegu. No i jest drogie. To zawsze musi być drogie. By pochwalić się znajomym lub urozmaicić stylowe pomieszczenie czymś, czego próżno szukać w tradycyjnym sklepie RTV. Czy widzieliście w nim kiedyś takie głośniki?
Fot. B&O BeoPlay A9 BeoPlay A9
To BeoPlay A9, bezprzewodowe głośniki, które można postawić lub powiesić. Pochodzą z serii B&O PLAY, więc produktów, mających być bardziej przystępne cenowo. W przypadku tego producenta oznacza to 1700 funtów za sztukę, a więc około 8600 zł. Rzeczywiście, niesamowicie przystępne.
Oczywiście jakieś uzasadnienie techniczne jest. W końcu to całkowita moc 480 watów, bezprzewodowa komunikacja AirPlay i DLNA, dwa 0,75-calowe tweetery i dwa 3-calowe głośniki średnich tonów.
Wszystkie cztery zasilane przez oddzielne, 80 watowe wzmacniacze klasy D. Ponadto, istnieje również 8-calowa jednostka basowa zasilana 160 watowym wzmacniaczem klasy D. System posiada trzy wstępnie ustawione tryby dźwięku dla umiejscowienia na ścianie, w rogu lub wolno w pomieszczeniu. A9 posiada też wejście jack do bezpośredniego, przewodowego połączenia i port USB służący ładowaniu urządzeń
- czytam o tym "cacku" na forum elektroda . Koniec końców to jednak nadal 8600 zł. Kwota, którą wielu odbiorców wydaje na całe kino domowe, włącznie z telewizorem, fotelem i prażoną kukurydzą.
Nawet oglądają filmy reklamowe pokazujące proces produkcji ma się wrażenie obcowania z czymś, do czego pasuje wyłącznie 20 letnia whisky i winylowa płyta z muzyką klasyczną. Aż strach pomyśleć co się stanie z tym sprzętem, gdy postanowimy włączyć na nim "Transformery" albo w niedzielny poranek posłuchać dico polo. Nie zdziwiłbym się gdyby obudowa stanęła w płomieniach, a producent wytoczył pozew za znieważenie czci swojego produktu.
Bo właśnie taki jest sprzęt Bang & Olufsen. Drogi, nietypowy, dziwaczny, znakomity, burżujski, przesadzony. Można go kochać lub nienawidzić, ale trzeba docenić za podejście nieco inne niż u konkurentów z Japonii i Korei. Czy lepsze? To już kwestia do dyskusji.
Szymon Adamus