Naturalna kolej rzeczy
Rozdzielczość 4K, to w wydaniu domowym najczęściej 3840 x 2160 pikseli. Obowiązujące obecnie Full HD to 1920 x 1080 pikseli. Skok jakościowy jest więc spory. Nie jest to jednak rewolucja, ale od dawna spodziewana ewolucja. Nawet jeśli przeskok nie jest widoczny aż tak bardzo jak w momencie przejścia z DVD na Blu-ray, to różnicę widać i dobrze, że zaczynamy ten proces. Być może trochę za szybko (o czym później), ale mimo wszystko idziemy w dobrą stronę.
Na horyzoncie widać już nowe kodeki (H.265/HEVC), które pozwolą na łatwiejszą dystrybucję o wiele "cięższych" treści. Trwają testy transmisji 4K drogą satelitarną, a Japończycy myślą nawet o bardziej odległej przyszłości i cały czas rozwijają standard Super Hi-Vision, w którym obraz będzie miał rozdzielczość 8K. W roku 2020 Japonia chce już nadawać w takiej jakości.
Póki co mamy jednak rok 2013 i na targach IFA w Berlinie trudno opędzić się od super wysokich rozdzielczości. Mają ją praktycznie wszyscy, liczący się obecnie na rynku producenci telewizorów. Zaczyna się już nawet wyścig na nowinki tego typu nie związane tylko i wyłącznie z rozdzielczością.
IFA 2013 Szymon Adamus Szymon Adamus
4K w sklepach
W zeszłym sezonie 4K było nowinką. Trafiło już do sklepów, ale dla większości odbiorców było tylko ciekawostką. Trudno było bowiem brać na poważnie 84-calowe monstra kosztujące 80 000 zł .
Producenci zaczęli od bardzo dużych przekątnych, by wywołać bardzo duże wrażenie. Udało się. Mimo iż pierwsze, seryjnie sprzedawane odbiorniki UHD były zbyt duże i zbyt drogie, by mogły przekonać do kupna tłumy, to o technologii zrobiło się głośno. Świat zobaczył materiały w super wysokich rozdzielczościach i nagle Full HD przestało być tak rewelacyjne jak dotychczas.
W tym roku sytuacja zaczęła się zmieniać. Już w styczniu, na targach CES 2013 pojawiły się zapowiedzi mniejszych odbiorników 4K marki LG . Później swoje trzy grosze dodała japońska Toshiba, prezentując serię L9 w przekątnych już nie tylko 84, ale również 65 i 58 cali . Sony zapowiedziało 55 i 65 calowe modele paneli X900A , Samsung wspominał o mniejszych odbiornikach już w lutym, podczas Samsung Forum 2013 w Monako , a Panasonic i Philips cały czas nęciły nas wieściami o wejściu na rynek z modelami seryjnymi. Do września tego roku informacji o mniejszych i tańszych modelach było już tyle, że stało się pewne iż nadchodzący rok fani RTV spędzą na porównywaniu specyfikacji odbiorników 4K. Ostatnio spadają też ceny już znanych modeli. Konkurencja zrobiła się silniejsza, chińscy rywale zaczęli oferować 55-calowe modele 4K za 1000 dolarów i momentalnie 4K zaczęło tanieć .
Oczywiście trzeba powiedzieć wprost, że Ultra HD nadal jest potwornie drogie. Nawet mniejszy (55-65 cali) telewizor tego typu będzie wciąż kilka razy droższy niż jego odpowiednik z matrycą 1080p. Ale powoli dochodzimy do pułapu cenowego, który nie wywołuje momentalnie zawału serca.
Philips 9000 Szymon Adamus Szymon Adamus
Na przykład serię 9000 4K Philipsa będą reprezentowały dwie przekątne - 84 i 65 cali. Większy model będzie kosztował "skromne" 14 999 euro, a więc ponad 64 000 zł. Dostatecznie dużo, by złapać się z niedowierzania za czoło. Mniejszy model to jednak już 4999 euro, więc 21 000 zł. Nadal więcej niż większość odbiorców jest w stanie wydać na telewizor, ale już w granicach ludzkiego pojmowania.
Samsung F9000 UHD ma kosztować 5000 i 6000 euro za przekątne 55 i 65 cali, model Panasonic Viera WT600 o przekątnej 65 cali będzie kosztował 6000 euro, a mniejsze modele 4K Toshiby (58 i 65 cali) mogą doczekać się cen w okolicach 3000 i 5000 euro.
15-20 tysięcy złotych za telewizor to nadal wydatek mocno abstrakcyjny. Szczególnie dla polskiego odbiorcy, który najchętniej kupuje telewizor w cenie około 2000 zł i wielkości nie przekraczającej 46 cali. Patrząc jednak na to obiektywnie, oferta 4K wzrosła astronomicznie w stosunku do tego co było dostępne rok temu. Mniejsze przekątne wprowadzają też bardziej normalne ceny. W takim tempie za dwa lata sprzęt tego typu powinien być dostępny nawet dla odbiorców, którzy nie mają ochoty kupować telewizora na kredyt.
Walka na gadżety
Na rynku 4K zrobiło się o wiele ciaśniej, więc zaczęła się również walka na dodatki i ciekawostki. Żyjemy w czasach, w których mająca zaledwie rok nowinka technologiczna nie jest już dostatecznie ciekawa, by mogła konkurować podstawowymi specyfikacjami. Przynajmniej tak wygląda to z perspektywy targów IFA 2013.
Na przykład wspomniany telewizor Panasonic Viera WT600 był promowany jako model 4K, ale z bardzo silnym naciskiem na wsparcie dla standardu HDMI 2.0 i DisplayPort 1.2a.
Panasonic 60 Hz Szymon Adamus Szymon Adamus
Jest to oczywiście uzasadnione, bo to pierwszy odbiornik na świecie, który zapewni wsparcie dla obrazy 4K 50/60p. Jest to jednak przykład na to, że po zaledwie roku matryca 4K nie wystarcza i producenci muszą już szukać dodatków.
Czasem robią to tak jak Panasonic, a innym razem stosują podejście "gadżeciarskie". Na przykład firmy Samsung i LG znów starały się dopiec sobie na targach prototypami. Obydwaj producenci pokazali wygięte telewizory OLED, ale że były to modele znane już wcześniej, to trzeba było iść dalej. Samsung pokazał więc pierwszy na świecie wygięty OLED 4K. LG nie mogło pozostać dłużne, więc odpowiedziało pierwszym na świecie OLEDem 4K o przekątnej 77 cali.
LG OLED Ultra HD 77 cali Szymon Adamus Szymon Adamus
Panasonic chwalił się z kolei mniejszą, bo zaledwie 20-calową przekątną o rozdzielczości 3840 x 2560 pikseli. Nie wiem do końca kto będzie chciał korzystać z takiego tabletu, ale jakby co, możliwość istnieje.
Nawet mniej znani producenci starali się podniecać swoich gości czymś więcej niż tylko "starym, nudnym 4K". Na stoisku chińskiej firmy Hisense telewizor 4K miał rozmiary naprawdę maxi, bo była to przekątna aż 110 cali. Haier miał odbiornik na nietypowej, eleganckiej podstawce przypominającej czarny monolit z filmu "2001: Odyseja kosmiczna". Z kolei producent TCL szedł na wielkość tak jak Hisense.
TCL 4K Szymon Adamus Szymon Adamus
Wszystko by telewizor odróżniał się od konkurencji czymś więcej niż tylko rozdzielczością matrycy.
Jedyną firmą, która nie dołączyła do tej gonitwy na nowinki był Sharp. Niestety w tym przypadku jest to wiadomość słodko gorzka, bo ten producent póki co od 4K stroni, a stoisko na IFA 2013 miał niesamowicie skromne i zamknięte dla zwykłych zjadaczy pikseli.
Sharp na IFA 2013 Fot. Szymon Adamus Fot. Szymon Adamus
Dużo sprzętu, mało treści
Oczywiście mnogość sprzętu obsługującego rozdzielczość 4K nie zmienia tego o czym pisałem dwa miesiące temu. Telewizory, ekrany i tablety Ultra HD zalewają rynek, ale póki co i tak nie ma co na nich oglądać .
Producenci sprzętu zdają sobie z tego sprawę. Mówią wprost o brakach filmów, seriali i gier w tak wysokich rozdzielczościach. Niestety niewiele to zmienia. Sony ma możliwości, by dostarczyć filmy 4K ze swojej wytwórni i robi to w wersji cyfrowej, za pomocą odtwarzacza FMP-X1. Tytułów jest jednak nadal mało, a na domiar złego sprzęt nie jest dostępny w Europie. I póki co nie będzie (na IFA 2013 odtwarzacz był wystawiony, ale w ogóle nie promowany).
Inni producenci mogą jedynie czekać na dopływ treści. Kiedy to nastąpi, jak dużo jej będzie, jakie będą ceny i która forma dystrybucji zdominuje rynek nie wiadomo. Firmy próbują łatać tę paskudną dziurę reklamując systemy podnoszenia jakości obrazu z Full HD do 4K i oczywiście mają do tego prawo. Wszak algorytmy konwersji są coraz lepsze i jakaś poprawa jakości treści będzie. Ale nie aż taka, by uzasadniać kupno nowego, bardzo drogiego odbiornika.
Tak więc nawet jeśli telewizory 4K mają już praktycznie wszyscy najwięksi producenci, to nikt nie ma multimediów, które moglibyśmy na nich oglądać. Ceny spadają, oferta rośnie, a możliwości robią wrażenie. Jednak decydując się na zakup telewizora Ultra HD musimy być świadomi, że poza zdjęciami, niektórymi grami i pulpitem komputera nie zobaczymy w tak wysokiej rozdzielczości zbyt wiele więcej.
Szymon Adamus