Złoty wciąż traci wobec głównych zagranicznych walut. W poniedziałek o godz. 16:00 największe zmiany widać w parze walutowej GBP/PLN. Funt szterling zaliczył wzrost aż o 0,93 proc. od poprzedniego zamknięcia i kosztuje ok. 5,43 zł, a więc podrożał o pięć groszy. Euro zyskuje w tempie 0,67 proc. i jest po 4,65 zł (wspólna waluta podrożała o trzy grosze). Za franka szwajcarskiego, który umocnił się na tle złotego o 0,50 proc., również zapłacimy o trzy grosze więcej, czyli 4,86 zł. Natomiast dolar, który rośnie w tempie 0,32 proc., kosztuje 4,33 zł (droższy o dwa grosze).
Daniel Kostecki, analityk i komentator rynków finansowych z CMC Markets zwrócił uwagę, że cztery miesiące aprecjacji złotego wobec euro zostało prawie zniesione w ciągu jednego tygodnia. "Aby kurs realny EUR/PLN był tam, gdzie zaczęła się mocna aprecjacja złotego (4,25), to euro nominalnie powinno kosztować 4,80" - napisał w mediach społecznościowych.
Z kolei serwis finansowy macronext.pl komentuje w następujący sposób: "Na rynku walutowym ciąg dalszy dyskontowania nieformalnego odejścia RPP od osiągnięcia celu inflacyjnego".
Złoty zaczął słabnąć m.in. w wyniku ostatniej nieoczekiwanej decyzji Rady Polityki Pieniężnej o obniżce stóp procentowych aż o 75 punktów bazowych do poziomu 6 procent (tymczasem ekonomiści i analitycy spodziewali się, że stopy pozostaną na niezmienionym poziomie lub zostaną obniżone, ale tylko o 25 punktów bazowych). Ale powodów osłabienia polskiej waluty jest więcej.
- Dolar globalnie od połowy lipca bardzo się umacnia - mówił Piotr Kuczyński, analityk DI Xelion w programie "Studio Biznes". Wskazywał również, że można było oczekiwać osłabienia złotego w związku ze zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi. - Nie widzę powodów, dla których na fali niepewności okołowyborczej, by się sprzedawał. Wystarczy, że zagranica powie "poczekajmy" i nie będziemy kupowali złotego, to nie widzę powodu, żeby się nie osłabiał - stwierdził Kuczyński (więcej na ten temat przeczytasz TUTAJ).