11 marca inspektorzy PIP sprawdzili około 7 tysięcy placówek handlowych pod kątem przestrzegania zakazu handlu, a w 2,5 tysiącach przeprowadzili czynności kontrolne. Wyniki kontroli mogą być postrzegane przez Państwową Inspekcję Pracy, jako optymistyczne - w większości sklepów przepisy ustawy były przestrzegane. Również zgłoszenia 'z ulicy' - a było ich 341 - dotyczące rzekomego łamania przepisów, potwierdziły się w zaledwie jednej czwartej przypadków.
Na miejscu wystawiono 3 mandaty (każdy po 1 tys. złotych) i zapowiedziano skierowanie dwóch spraw do sądu. Jednak rzeczywista liczba ukaranych przedsiębiorców będzie znana dopiero po zakończeniu wszystkich czynności kontrolnych. Szczególnie, że pomysłowość przedsiębiorców jest spora.
Zakaz handlu próbowano omijać na różne sposoby. W Zakopanem sklepy sportowe zamieniły się w niedzielę w wypożyczalnie, ale inspektorzy PIP nie dali się oszukać i ustalili, że prowadzono tam normalną sprzedaż.
Pomysłowym sposobem okazały się próby przekształcania sklepów (zwykłych i monopolowych) w placówki oficjalnie prowadzące głównie sprzedaż wyrobów tytoniowych. Jednak nie mogły być one skuteczne, w sytuacji gdy inspektorzy wręcz 'na oko' mogli stwierdzić, że tak nie jest. A taką próbę podjął np. właściciel niemal 300-metrowego sklepu w Warszawie, który inspektorów telefoniczne informował, że dominującym rodzajem jego działalności jest sprzedaż wyrobów tytoniowych.
Szerokim echem odbił się pomysł Galerii Metropolia w Gdańsku, której dyrekcja sądzi, że powinna ona być traktowana, jak dworzec. Państwowa Inspekcja Pracy ma nieco inne zdanie, ale kontrola w centrum handlowym chcącym być dworcem wykazała, że w otwartych punktach w większości, zgodnie z prawem, pracowali ich właściciele i rodziny właścicieli. PIP nie kontrolowała przy tym punktów, których działalność jest przewidziana ustawą.
Właściciele sklepów, mimo jasnego określenia w dość mętnej ustawie, że za ladą mogą stać tylko oni sami lub członkowie ich rodzin, próbowali nadal korzystać z pracowników zatrudnianych na umowy-zlecenie. Inspektorzy wykrywali również nieco bardziej sprytne sposoby obejścia ustawy - w jednym przypadku stała pracownica pomagała właścicielowi sklepu podając mu. kody niezbędne do rejestrowania transakcji na kasie fiskalnej. Zdaniem PIP były to jednak czynności związane z handlem.
Ogólnie jednak Polacy w pierwszą niedzielę bez zakupów przestrzegali przepisów ustawy. Nie spełniły się też przewidywania o gigantycznych kolejkach na stacjach benzynowych czy w nielicznych otwartych sklepach. Według badań o kilkaset procent zwiększyła się frekwencja w parkach, w czym jednak pomogła przyjazna wiosenna aura. W najbliższą niedzielę ma jednak ścisnąć mróz.