Urząd Transportu Kolejowego opublikował dane dotyczące punktualności pociągów w IV kwartale 2017 roku. Tradycyjnie jest to okres, w którym przewoźnicy notują najgorsze wyniki punktualności. I to nawet biorąc pod uwagę fakt, że szczegółowe dane UTK podaje publicznie tylko dla spóźnień większych niż 5 minut. Najwyraźniej opóźnienie pociągu krótsze niż 5 minut nie jest godne uwagi.
W ostatnich latach najmniej punktualnym przewoźnikiem było PKP Intercity. Pod koniec 2016 roku punktualnie (czyli z opóźnieniem nie mniejszym niż 5 minut) przyjechało 71,9 proc. pociągów tego przewoźnika. Średnia wszystkich przewoźników wynosiła 89,42 proc.
W 2017 roku PKP Intercity zanotowało jeszcze gorszy wynik punktualności - zaledwie 69,04 proc. pociągów zawitało na stację punktualnie, ale palmę pierwszeństwa w tym niechlubnym rankingu niespodziewanie zgarnął dotychczas raczej punktualny przewoźnik. Z punktualnością na poziomie 68,19 proc. Koleje Małopolskie stały się najmniej punktualnym przewoźnikiem w kraju. PKP Intercity, w odpowiedzi na pytanie, skąd bierze się taka skala niepunktualności, podkreśliło, że uruchomiło ponad 133 tysiące pociągów, a na opóźnienia miały wpływ wypadki, zwierzęta, warunki atmosferyczne czy stan taboru.
- Należy jednak podkreślić, że wskaźnik punktualności poprawił się w styczniu 2018 roku i punktualność odjazdów pociągów wyniosła 89,9 proc. (co stanowi wzrost o 2,3 proc. w stosunku do analogicznego okresu w 2017 roku), natomiast wskaźnik punktualności przyjazdu wyniósł 76,3 proc. (co stanowi wzrost o 4,7 proc. w stosunku do analogicznego okresu w 2017 roku). W lutym tego roku punktualność odjazdów pociągów wyniosła 92 proc., a wskaźnik punktualności przyjazdu sięgnął 82,8 proc. - komentuje dla Next.gazeta.pl Biuro Prasowe PKP IC.
Warto zwrócić uwagę, że PKP IC chwali się, że niemal 90 procent pociągów odjeżdża o czasie.
Nie udało się nam skontaktować z Kolejami Małopolskimi w celu uzyskania komentarza.
Liderem punktualności jest natomiast popularna warszawska WKD, która w IV kwartale miała punktualność na poziomie 99,77 procenta, czyli można założyć spokojnie, że ten przewoźnik nigdy nie spóźnia się bardziej niż o 5 minut. Punktualnie kursują też m.in. niewielki przewoźnik UBB wożący pasażerów z Świnoujścia do niemieckiej części wyspy Uznam (97,83 proc.), trójmiejska SKM (97,9 proc.), czy Łódzka Kolej Aglomeracyjna (95,67 proc.). Punktualność poniżej średniej, która wyniosła 86,9 proc. w IV kwartale 2017 roku miały Przewozy Regionalne (85,91 proc.), Koleje Wielkopolskie (86,12 proc.), Koleje Śląskie (81 proc.) czy Koleje Dolnośląskie (79,88 proc.).
Jeżeli wziąć pod uwagę wszystkie spóźnienia, także te do 5 minut, to okazuje się, że na 426,9 tysiąca uruchomionych w ostatnich 3 miesiącach 2017 roku pociągów spóźniło się 26,34 procenta! Na szczęście ponad połowa spóźnionych pociągów miała opóźnienie do 5 minut, więc relatywnie nieduże, ale i tak mowa tu ponad 56,5 tys. spóźnionych kursów. Pociągów mających opóźnienie między 5 minut a godziną było ponad 53,5 tysiąca. Na szczęście duże opóźnienia są relatywnie rzadkie - spóźnienie powyżej dwóch godzin miało 655 pociągów.
Tymczasem UTK ogłosiło też statystyki przewozów pasażerskich dla pierwszych dwóch miesięcy 2018 roku. Okazuje się, że nie są one zbyt różowe dla kolejarzy. Po raz pierwszy od dłuższego czasu zanotowano bowiem zmniejszanie się liczby pasażerów - w styczniu 2018 roku z kolei skorzystało 24,92 mln osób, o 3,08 proc. mniej niż rok wcześniej, a w lutym 23,03 mln osób, czyli o 2,2 proc. mniej niż w lutym 2017 roku.
Warto jednak zauważyć, że 2017 rok był pierwszym od wielu lat rokiem naprawdę mocnych wzrostów liczby pasażerów. Niewielkie spadki liczby pasażerów to sygnał ostrzegawczy dla kolejarzy - być może na kolei wciąż jeszcze trzeba dużo poprawiać, by Polacy na stałe chcieli wrócić do jeżdżenia koleją. Może chodzi o punktualność?
***