Co roku, do końca kwietna, rząd dostarcza Komisji Europejskiej dokument nazywany aktualizacją programu konwergencji (APK), do tego także Wieloletni Plan Finansowy Państwa. Najnowszy obejmie lata 2018-2021. W obu dokumentach rząd prezentuje swoją wizję tego co będzie działo się w naszej gospodarce i finansach. Oprze też na nich projekt budżetu na przyszły rok.
W latach 2018-21 nasze finanse nadal mocno zasilać mają dodatkowe wpływy z uszczelnienia VAT. W projekcie dokumentów, do których dotarł DGP, Ministerstwo Finansów chwali się jego efektami. Szacuje, że w ciągu dwóch lat udało się odbudować wpływy z VAT o 17,4 mld zł.
Ale to nie koniec. Zdaniem Ministerstwa Finansów w całym systemie podatkowym do odzyskania jest jeszcze nawet 40 mld zł. W ciągu najbliższych dwóch lat resort chce ściągnąć z tej kwoty 16,5 mld zł.
W dokumentach nie ma zapowiedzi zmiany także stawek innych podatków.
Analitycy Ministerstwa Finansów nie przewidują pogorszenia się koniunktury w gospodarce światowej, które od pewnego czasu coraz głośniej wieszczą ekonomiści. Zdaniem resortu finansów w najbliższych latach utrzyma się dobra koniunktura, a nasza gospodarka urośnie w przyszłym roku o 3,8 proc.
Wzrostowi gospodarczemu towarzyszyć ma spadek deficytu sektora finansów publicznych. Po wzroście w tym roku do 2,1 proc. PKB, w przyszłym roku ma on spaść do 1,5 proc. W kolejnych latach tendencja spadkowa ma być utrzymana.
Dobra koniunktura i uszczelnienie podatków mają pozwolić na odmrożenie funduszu płac w budżetówce. Jak donosi DGP, z aktualizacji planu konwergencji wynika, że pula pieniędzy na wynagrodzenia w sferze budżetowej wzrośnie w 2019 r. o 2,3 proc.
Ministerstwo Finansów, które jest autorem dokumentów przekazywanych przygotowywanych dla KE, zakłada wzrostu funduszu płac zgodny z inflacją, która też szacowana jest na 2,3 proc. Wyłączone z tego mają być grupy zawodowe, które mają własne zasady indeksacji wynagrodzeń, np. sędziowie.
Koszt podwyżek resort finansów ocenia na ponad 2 mld zł w 2019 r. Nie precyzuje jednak czy płace wzrosną automatycznie dla wszystkich pracowników, czy też dodatkowe pieniądze będą dzielone inaczej.
W dokumentach, do których dotarł DGP, nie ma zapowiedzi zniesienia ograniczenia, które wyłącza pobór składek na ZUS od części wysokich pensji. Dziś składki na ZUS płaci się od wynagrodzeń do poziomu trzydziestokrotności prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia miesięcznego w gospodarce narodowej na dany rok kalendarzowy. Od zarobków powyżej tego limitu składki nie są odciągane.
Rząd chciał to ograniczenie zlikwidować tak, by osoby z wysokimi zarobkami płaciły więcej na ZUS. Ustawa w tej sprawie została nawet uchwalona, ale z powodu wątpliwości co prawidłowości głosowań w Senacie, prezydent odesłał ją do Trybunału Konstytucyjnego. Ostatecznie nowe przepisy na razie nie weszły w życie.
Zniesienie limitu odcięcia poboru składek na ZUS miało dać budżetowi dodatkowo nawet 5,5 mld zł rocznie. Rząd nie zapisał tej kwoty w dokumentach, które przygotowuje dla Brukseli.
Choć może trudno w to uwierzyć, choćby po ostatniej konwencji PiS, gdzie przedstawiciele tej partii hojnie sypali obietnicami wyborczymi, w APK i Wieloletnim Planie Finansowym Państwa, nie widać dużych pieniędzy do rozdania. Jak donosi DGP, limit wydatków w całym sektorze finansów publicznych wyniesie w 2019 r. 844,9 mld zł.
- To oznacza, co oznacza, że będzie można wydać o niecałe 41 mld zł więcej niż w tym roku - donosi dziennik. Jego zdaniem większość tej kwoty skonsumują Fundusz Ubezpieczeń Społecznych, Narodowy Fundusz Zdrowia czy samorządowy.
Jak donosi DGP, w projekcie aktualizacji programu konwergencji Ministerstwo Finansów oszacowało, jak na finanse państwa wpłynie nowy plan emerytalny rządu. Przypomnijmy, że chce on lekko przymusić Polaków do dodatkowego oszczędzania na emerytury. Wszyscy pracownicy mają być zapisani obowiązkowo do Pracowniczych Planów Kapitałowych. Trafią tam pieniądze z dodatkowych składek od ich pensji. Swoje będą musieli dorzucić im także pracodawcy. Trochę dołoży się też budżet państwa. Jeśli komuś ten system się nie spodoba, będzie się mógł z niego wypisać. Ale po jakimś czasie znów zostanie zapisany. I jeśli ponownie się nie wypisze, składki od jego pensji zaczną być pobierane.
Ministerstwo Finansów policzyło, że jeśli PPK wejdą w życie w 2019 r., to koszt tego rozwiązania dla sektora finansów publicznych wyniesie 1,3 mld zł. A w w 2021 r. urośnie do 2,8 mld zł.
W dokumentach przygotowywanych przez rząd nie ma natomiast zapowiedzi ostatecznej likwidacji OFE.
Oba dokumenty musi w najbliższym czasie zaakceptować rząd. Dopiero potem, przed końcem kwietnia, zostaną przekazane Komisji Europejskiej.
Artykuł "Dziennika Gazety Prawnej" można przeczytać tutaj.