Jednym z najbardziej widocznych - i to widocznych już teraz - efektów zmian klimatycznych jest częstsze występowanie susz. Nie chodzi o to, że deszczu będzie mniej, tylko będzie on miał bardziej nierównomierny charakter. Czyli z jednej strony będziemy mieć dłuższe okresy bez deszczu, a z drugiej przerwane one będą gwałtownymi opadami. Takim obszarem, któremu grozi silne pustynnienie jest województwo łódzkie.
"Obszar deficytu wody obejmować będzie znaczną część województwa. Będzie on potęgowany występowaniem strefy niskich opadów i strefy o wysokim niedoborze wód w sezonie wegetacyjnym w północnej części regionu oraz strefy bardzo silnego pustynnienia w północnozachodniej części regionu. Szacuje się, że na 90 proc. terytorium województwa łódzkiego już teraz istnieje zagrożenie wystąpienia opadów poniżej 400 mm rocznie" - wyjaśnia raport MŚ. Suszą zagrożone jest też województwo kujawsko-pomorskie, szczególnie Kujawy, oraz Pojezierza Dobrzyńskie i Chełmińskie.
Polska w ogóle jest krajem z relatywnie niskimi zasobami wody, których w dodatku nie potrafi do końca dobrze wykorzystać. A poziom wód gruntowych jeszcze będzie się obniżać.
Między okresami suszy coraz częściej mogą występować krótkotrwałe, ale gwałtowne opady deszczu. Na przykład województw łódzkiemu, które będzie powoli zamieniać się w pustynię, czy raczej zapewne step, jednocześnie grożą powodzie w dolinach największych rzek. Podobnie sytuacja ma wyglądać w województwie kujawsko-pomorskim. Zagrożenie powodziami występuje też w województwie opolskim (duże miasta) i podkarpackim. Tak naprawdę w całym kraju to ryzyko wzrośnie, a to dlatego, że po pierwsze, dużej ilości opadów w krótkim okresie nie będą w stanie przyjąć istniejące zbiorniki retencyjne, a po drugie, rozbudowując miasta mamy coraz więcej powierzchni, które nie przepuszczają wody.
Obfite opady deszczu to jeden z czynników, który zwiększy zagrożenie osuwania się ziemi, szczególnie w województwie małopolskim, gdzie takim zjawiskom dodatkowo sprzyja budowa geologiczna. Ryzyko ruchów masowych ziemi dotyczy też górskiej części województwa śląskiego. Takie osuwiska będą niszczyć domy, infrastrukturę drogową, elektryczną, telekomunikacyjną czy gazową. Możliwość wystąpienia ekstremalnych zjawisk pogodowych będzie musiała być brana pod uwagę podczas projektowania budynków czy innych elementów infrastruktury.
Pamiętamy jeszcze katastrofalną nawałnicę z sierpnia ubiegłego roku, która dotknęła spory obszar województwa pomorskiego. Skutki żywiołu, który przeszedł przez lasy i tereny atrakcyjnie turystyczne Pomorza, region będzie odczuwać jeszcze przez wiele lat. Silne wiatry będą występować coraz częściej, zwykle w towarzystwie nawalnych deszczy, a czasem także trąb powietrznych i burz. Takie zjawiska będą grozić szczególnie wspomnianemu województwu pomorskiemu, a także lubuskiemu, a gwałtowne deszcze również mazowieckiemu. Co ważne, raport Ministerstwa Środowiska podkreśla, że to zagrożenie dotyczy zwłaszcza terenów zurbanizowanych - miast.
Morze Bałtyckie ma stać się bardziej niespokojne. Sztormy będą występować częściej i będą silniejsze, wzrośnie też wysokość fal. To znaczy, że wybrzeże będzie w jeszcze większym stopniu narażone na erozję - przede wszystkim Półwysep Helski i Wybrzeże Środkowe. A już teraz, według raportu Ministerstwa Środowiska, ponad 2/3 wybrzeża w Polsce stanowią odcinki erozyjne. To nie tylko oznacza, że morze będzie "zabierać" część plaż, ale także zwiększy się zagrożenie powodziowe z tej strony oraz zasolenie wód gruntowych. Do tego cieplejsze zimy sprawią, że przybrzeżnego lodu będzie mniej, a on także chroni brzegi.
Eutrofizacja to wzrost żyzności wody, co powoduje jej tak zwane kwitnienie. Na Bałtyku mogliśmy to obserwować jako zakwit sinic, w tym sezonie wyjątkowo obfity. Zjawisko to wywołuje m.in. dostarczany do wody m.in. fosforu i azot. Jak czytamy we wstępnym raporcie resortu środowiska, z powodu zmian klimatu nasili się eutrofizacja zarówno wód przybrzeżnych, jak i przejściowych oraz śródlądowych. Dotyczy to województwa pomorskiego, zachodniopomorskiego i warmińsko-mazurskiego. Dla morza takiego jak Bałtyk, które ma słabą wymianę wody z innymi morzami, eutrofizacja jest poważnym zagrożeniem. Przeżyźniona woda, w której rozwijają się organizmy takie jak sinice, pochłaniające tlen, tworzy obszary tak zwanych tlenowych pustyni, gdzie nie ma życia. Według WWF, już 14 proc. powierzchni Bałtyku to takie martwe strefy.
Wraz ze zmianą klimatu, czeka nas zmiana krajobrazu przyrodniczego. Te, które nie będą w stanie wytrzymać gorącego i suchego lata, będą powoli zanikać. Z drugiej strony, z południa dotrą do nas zapewne gatunki obce, w tym inwazyjne. Jak czytamy w raporcie resortu środowiska, najprawdopodobniej zmiany najgorzej zniosą ekosystemy górskie, gdzie wyginięciem zagrożonych jest aż 60 proc. gatunków. Do tego gwałtowne zjawiska powodowe osłabią drzewostany, przede wszystkim na Pomorzu i Śląsku.
Ministerstwo Środowiska zbadało 44 miasta powyżej 100 tys. mieszkańców pod kątem przystosowywania się do zmian klimatu. W betonowych miastach przedłużające się upały będą jeszcze bardziej uciążliwe. Do tego wysokie temperatury będą powodować zwiększone zapotrzebowanie na energię elektryczną, a przy mniejszych możliwościach chłodzenia elektrowni (spadek poziomu wody) pojawia się ryzyko przeciążenia sieci energetycznej. Zimą marznący deszcz i śnieg może wywoływać awarie i braki zasilania, które, jak czytamy w raporcie mogą trwać nawet kilka dni.
Do tego deszcze mogą częściej powodować podtopienia - już teraz systemy kanalizacji sobie z tym często nie radzą, a przecież intensywność opadów ma jeszcze wzrosnąć. Według prognoz liczba dni z opadem ekstremalnym (czyli ponad 10 mm/dobę) będzie rosnąć, szczególnie w miastach na wschodzi i południu. To oczywiście wpływa na miejski transport. Do tego dochodzi wzrost ryzyka zachorowań, m.in. na choroby układu krążenia czy oddechowego.
To dosyć przerażająca wizja - grożą nam susze i pustynnienie części kraju, osuwiska ziemi, gwałtowne ulewy powodujące powodzie, huraganowe wiatry, niszczące m.in. plaże na Helu, częstsze przypadki sinic w Bałtyku, a w miastach blackouty. Zmiana klimatu oznacza nie tylko przyjemne, cieplejsze lato czy możliwość uprawy nowych gatunków roślin. Pogoda będzie bardziej ekstremalna, co przełoży się na problemy mieszkańców i realne straty w gospodarce. To poważne wyzwanie dla rolnictwa (susze, przymrozki, szkodniki i choroby wywołane przez wydłużenie okresu wegetacyjnego, nowe gatunki roślin), szczególnie w województwie lubelskim, warmińsko-mazurskim, wielkopolskim i mazowieckim. To też konieczność wprowadzenia nowych standardów w infrastrukturze (drogowej, kolejowej) i budownictwie. Zmiany klimatyczne trzeba będzie zacząć uwzględniać w zasadzie w każdej dziedzinie gospodarki.
Z raportem, mimo, że brakuje w nim wyliczeń, eksperci w zasadzie się zgadzają, choć część z nich podkreśla, że spodziewane zmiany przedstawione zostały zbyt łagodnie.
Dokument "Projekt polityki ekologicznej państwa 2030", który zawiera te prognozy można znaleźć tutaj.