Przez Londyn przeszedł marsz przeciwników brexitu. Brytyjczycy, którzy chcą by ich kraj pozostał w Unii Europejskiej, domagają się wypowiedzenia artykuły 50. (który uruchomił proces wyjścia z UE) i "głosowania obywateli", czyli kolejnego referendum.
Fot. Kirsty Wigglesworth / AP Photo
Na demonstracji zaplanowano wystąpienia polityków, w tym Toma Watsona z Partii Pracy i burmistrza Londynu Sadika Khana. Na demonstrację uczestnicy przynieśli transparenty z wezwaniami do drugiego referendum i apelami do polityków: "przestańcie psuć moją przyszłość", "nasza przyszłość jest na waszych głowach. Nie odcinajcie ich!".
Brytyjskie media piszą o milionie uczestników protestu.
#PeoplesVoteMarch organisers say more than a million people joined protests in central London
- BBC Politics (@BBCPolitics) March 23, 2019
[tap to expand]https://t.co/KI8HvOednR #Brexit pic.twitter.com/SeD8az1Ev8
Pojawiło się też nawiązanie słów Donalda Tuska o "specjalnym miejscu w piekle" dla zwolenników brexitu. "Jest specjalne miejsce w piekle dla oszustów, nie dla oszukanych", napisał na transparencie jeden z demonstrujących.
Hundreds of thousands of people opposed to Britain's withdrawal from the EU marched through central London to demand a new referendum. Follow our #Brexit coverage: https://t.co/SRZoQIWe10 pic.twitter.com/OyPIN2zcqC
- Reuters Top News (@Reuters) March 23, 2019
Poza tłumami w Londynie, swój sprzeciw przeciwko brexitowi Brytyjczycy wyrażają w internetowej petycji na oficjalnej rządowej platformie. W sobotę około godz. 14 - kiedy trwał marsz - było pod nią 4,2 mln podpisów. Dobę wcześniej było to niecałe 3 mln.
Demonstracje i lawinowo rosnąca liczba podpisów pod petycją robią wrażenie, jednak brytyjskie społeczeństwo pozostaje podzielone ws. brexitu i tego, co kraj powinien zrobić. Jednak, jak pisaliśmy w Next.gazeta.pl, trudno spodziewać się, by cokolwiek zatrzymało w tym momencie brexit. Co prawda zgodnie z prawem parlament będzie musiał przedyskutować petycję - jak każdą, która ma ponad 100 tys. podpisów. Jednak premier powtarzała, że nie ma mowy o drugim referendum. Bez wątpienia byłoby ono problematyczne i nawet, jeśli większość byłaby za pozostaniem w UE, to raczej nie byłaby to ogromna większość, a kilka punktów. Czyli tak samo, jak w pierwszym referendum. Które zatem uznać za ważniejsze? Z kolei jednostronna decyzja władz, by przerwać brexit, byłaby politycznym samobójstwem.
Rada Europejska zgodziła się w czwartek na warunkowe opóźnienie brexitu. Wiemy, że nie odbędzie się on 29 marca, jak początkowo było zaplanowane. Jednak nie wiadomo, co dalej z procesem wyjścia z UE. Jak pisaliśmy, istnieją cztery scenariusze. Wszystko zależy przede wszystkim od głosowania w brytyjskim parlamencie, które prawdopodobnie odbędzie się już w przyszłym tygodniu.
Fot. Tim Ireland / AP Photo