Najbardziej zawstydzające akcje, gadżety i wpadki wywiadowcze w historii

Wiemy o nich niewiele, bo zazwyczaj działają w tajemnicy. Od dekad budzą jednak zainteresowanie i dreszcz emocji. Dowiadujemy się o ich istnieniu w zasadzie tylko wtedy, gdy zostaną zdemaskowani. Albo po dekadach, kiedy ujawnienie informacji niczym już nie grozi. Szpiegom nie zawsze wszystko się udaje. Czasami ponoszą spektakularne klęski lub sięgają po narzędzia, o których wolelibyśmy nie wiedzieć.
Analny zestaw szpiega Analny zestaw szpiega Fot. Wikipedia/ za Gizmodo

Najbardziej zawstydzające akcje, gadżety i wpadki wywiadowcze w historii

Wiemy o nich niewiele, bo zazwyczaj działają w tajemnicy. Od dekad budzą jednak zainteresowanie i dreszcz emocji. Dowiadujemy się o ich istnieniu w zasadzie tylko wtedy, gdy zostaną zdemaskowani. Albo po dekadach, kiedy ujawnienie informacji niczym już nie grozi. Szpiegom nie zawsze wszystko się udaje. Czasami ponoszą spektakularne klęski lub sięgają po narzędzia, o których wolelibyśmy nie wiedzieć.

Na przykład po "analny zestaw szpiega". Brzmi jak ponury żart, a jednak to prawda. Byli w niego niegdyś wyposażani niektórzy agenci CIA. Skrywana w mało dostępnym miejscu kapsułka zawierała zestaw narzędzi, które umożliwiały ucieczkę, dywersję czy wykonanie misji. 

W niewielkiej przestrzeni upakowano bowiem aż 10 narzędzi, m.in.: kilka rodzajów ostrzy, wiertło, szczypczyki, piłę, brzytwę.

Zestaw pochodzi z lat 60. I chociaż dziś wywołuje uśmiech politowania, to w czasach zimnej wojny był uznawany za narzędzie ratujące życie. Niemal niemożliwy do odnalezienia podczas przeszukania, mógł być bezpiecznie wydalony w sprzyjającym momencie. 

W tej niepozornej rzeźbie ukryto jeden z najbardziej zaawansowanych podsłuchów W tej niepozornej rzeźbie ukryto jeden z najbardziej zaawansowanych podsłuchów Fot. Wikipedia

Podsłuch bez prądu

Amerykanie zaliczyli jedną z najbardziej zawstydzających wpadek szpiegowskich w roku 1945. Przez siedem lat pozwolili bowiem podsłuchiwać swoją ambasadę w Moskwie za pomocą niezwykle przemyślnego narzędzia skonstruowanego przez Rosjan. 

Pasywny podsłuch ukryto w drewnianej płaskorzeźbie orła. Dla odwrócenia uwagi wręczyli go uczniowie jednej ze szkół jako prezent. W środku znajdował się jednak "dodatkowy bonus".

Wiki
Fot. Wikipedia

Był wyposażony w niezwykle innowacyjne źródło zasilania. Dzisiaj moglibyśmy porównać do czujników RFID. Nie był bowiem podłączony do żadnej baterii - działał, gdy znajdował się w zasięgu odpowiednich fal radiowych. To one "wzbudzały go" tak, jak dzisiaj moduł radiowy chociażby ze smartfona wzbudza układ wszczepiony np. pod skórę czy ukryty w breloczku. 

Wewnątrz rzeźby ukryto niewielką wnękę, którą pokryto niezwykle cienką membraną. Ta odbierała wszystkie dobiegające z pomieszczenia dźwięki i za pomocą anteny o długości 23 cm przekazywała je Rosjanom, kiedy ci emitowali odpowiedni sygnał radiowy. 

Amerykanie nie zorientowali się, że są podsłuchiwani przez siedem lat. Co jeszcze bardziej kompromitujące to nie oni odkryli zamontowany podsłuch. Zrobił to brytyjski szpieg, który na otwartym kanale radiowym usłyszał rozmowę transmitowaną przez Rosjan. 

Podsłuch w pniaku Podsłuch w pniaku Fot. buzzfeed.com

Podsłuch w kupie i fałszywy pniak

O tajemniczym urządzeniu ze zdjęcia wiemy niewiele. I to  samo w sobie jest już dowodem na to, że szpiedzy działają w sposób niepostrzeżony. Amerykanie przez bliżej nieokreślony czas podsłuchiwali bowiem Rosjan za pomocą fałszywego pniaka. Jeden z agentów KGB odkrył w końcu, że pień umieszczony pośród drzew zawiera szpiegowską aparaturę radiową. 

Podsłuch w sztucznej kupie
Fot. za BuzzFeed

Szpiedzy posunęli się nawet do tego, by ukryć podsłuch w sztucznej kupie. Jak jednak odkryto tak schowane urządzenie pozostaje tajemnicą. 

Smutny Ryan Christopher Fogle tuż po schwytaniu. Smutny Ryan Christopher Fogle tuż po schwytaniu. Fot. FSB

Szpieg w peruce

O szpiegach myślimy często, jak o superagentach z filmów o Jamesie Bondzie. Rzeczywistość bywa jednak znacznie bardziej trywialna - czasami agencji nie mają za grosz finezji. 

W 2013 roku rosyjskie służby  schwytały bowiem pracownika amerykańskiej ambasady w Moskwie. Mężczyzna próbował werbować agentów w tak kuriozalny sposób, że trudno się dziwić, iż został namierzony. 

Najpierw rozsyłał za pomocą e-maila wiadomości, które miały zachęcać potencjalnych szpiegów do nawiązania współpracy. Ostatecznie dał się przyłapać na gorącym uczynku. Podczas próby werbunku miał na sobie źle dobraną perukę oraz ukryty "zestaw małego szpiega": kompas, nóż, mapę. Rosjanie znaleźli też przy nim gotówkę, którą chciał przekupić niedoszłego agenta. 

IBM Selectric IBM Selectric Fot. Wikipedia

Rosjanie podsłuchują amerykańskie maszyny do pisania

W latach 1976-1984 Rosjanie przechwycili niemal każdy dokument tworzony na maszynach do pisania w ambasadzie USA w Moskwie. Szpiegom z KGB udało się bowiem rozpracować technologiczną innowację, z jakiej korzystali Amerykanie.

Agenci zrozumieli bowiem, że używane w amerykańskiej placówce maszyny do pisania IBM Selectric da się "podsłuchać". Urządzenia były wyposażone w standardową klawiaturę, znaki były jednak przenoszone na papier nietypowo. Wykorzystano w tym celu typeball (głowicę kulkową). Jej odpowiednie przekręcenie i nachylenie sprawiało, że na papier trafiał dany znak. Istotne jest to, że każdy znak wymagał innej pozycji kuli i innego binarnego kodu.

Wiki
Fot. Wikipedia

Dla przykładu, jako pozycję wyjściową uznać można literę "z", która nie wymaga pochylenia, i obrotu. W języku binarnym pozycję kuli potrzebną do wydrukowania tej litery można opisać jako 0 0. Litera "t" wymagała przechylenia kuli o jedną jednostkę, jej pozycję można określić jako 0 1. Symbol "1/2" (zapisywany jako pojedynczy znak) wymagał przesunięcia kuli o dwie jednostki - co zapisywano jako 1 0, znak "j" wymagał natomiast pochylenia o trzy jednostki, co kodowano jako 1 1.

Położeniem kuli sterował mechanizm elektryczny, który w ułamku sekundy przekręcał kulę w płaszczyźnie pionowej i poziomej. I tą właśnie cechę urządzenia wykorzystali Rosjanie.

Umieścili w amerykańskich maszynach do pisania urządzenie przechwytujące. Mierzyło ono pole elektryczne potrzebne do obrócenia kuli do wybranej pozycji. A że pozycja każdego znaku była unikatowa to mierząc natężenie pola można było odczytać jaki znak reprezentuje.

Urządzenie zamontowane przez Rosjan było w stanie przechować osiem znaków. Dane na bieżąco jednak przekazywano radionadajnikiem i od razu przetwarzano. Co ciekawe za antenę służyły elementy maszyny dopisania.

Podsłuchy zostały odnalezione dzięki działaniom NSA dopiero w roku 1984 i to na skutek donosu. Nie jest jasne ile dokumentów przechwycili Rosjanie, ale można zakładać, że były ich tysiące. A gdyby nie donos Amerykanie byli by szpiegowani tą metodą jeszcze kilka ładnych lat...

Reklama kopiarki Xerox 914 nie pozostawiała wątpliwości - jest prosta w obsłudze Reklama kopiarki Xerox 914 nie pozostawiała wątpliwości - jest prosta w obsłudze Fot. YouTube

Amerykanie podglądali rosyjskie kserokopiarki

CIA w 1962 roku znalazło sposób na przechwytywanie radzieckich dokumentów. Agenci stwierdzili, że jedną z osób, która najczęściej pojawia się w rosyjskiej ambasadzie jest serwisant kserokopiarki Xerox 914. Pierwszego automatycznego modelu, który potrafił wykonać kopię dokumentu za naciśnięciem przycisku.

Maszyna wymagała serwisowania, wymiany toneru, naprawy. Dlatego obecność serwisanta w ambasadzie nie wzbudzała podejrzeń. Amerykanie postanowili to wykorzystać. Postanowili, że przy okazji jednej ze standardowych napraw zamontują w kserokopiarce urządzenie szpiegowskie. 

Konstruktorzy z Xeroxa pomogli wybrać odpowiednią kamerę i dobrze ją ukryć. Wyzwaniem było takie zamontowanie urządzenia, które pozwalałoby wynieść je z ambasady bez wzbudzania podejrzeń. Konstruktorzy zdecydowali więc, że kamerę Bell & Howell ukryją w taki sposób, by po wyjęciu wyglądała jak kaseta na toner. 

Kod Morse'a pozwolił ukryć przekaz w piosence Kod Morse'a pozwolił ukryć przekaz w piosence Fot. Pexels/Wikipedia

Kod Morse'a w piosence

Bojownicy Rewolucyjnych Sił Zbrojnych Kolumbii mają na koncie niezwykle spektakularną szpiegowską wpadkę. Nie zorientowali się bowiem, kiedy w 2010 roku władze kraju za pomocą radia przesłały ważną wiadomość do setek jeńców przetrzymywanych na terenie całego kraju w obozach. 

Sekretny przekaz, zapowiadający rychłe przeprowadzenie akcji wojskowej mającej na celu uwolnienie zakładników, ukryto bowiem w piosence. A tę emitowano we wszystkich możliwych stacjach radiowych w Kolumbii, licząc, że dotrze do osoby przetrzymywane przez bojówki.

W refren piosenki po słowach "Słuchaj wiadomości bracie" wkomponowano kod Morse'a. Ukryte zdanie brzmiało: "19 ocalonych. Jesteś następny. Nie trać nadziei". Sami możecie to usłyszeć (2:37).

Więcej o: