Huawei P20 Pro to dość pokaźne urządzenie. Z pewnością znajdą się tacy, dla których 6,1 cala to jednak za dużo. P20 Pro z pewnością nie należy też do telefonów najcieńszych - mierzy 7,8 mm czyli w zasadzie tyle samo co iPhone X (7,65mm). Ostatecznie jednak proporcje, rozmiar i grubość urządzenia należy zaliczyć na plus - telefon dobrze leży w dłoni i jest ergonomiczny.
Fot. Robert Kędzierski
Uwagę w Pro zwraca mocno wystający aparat. Dla niektórych może być to istotny wyznacznik stylu, dla mnie nie ma to większego znaczenia. Szczególnie jeśli wziąć pod uwagę przełomowe możliwości aparatu, o których za chwilę.
Fot. Robert Kędzierski
Materiały wybrane do wykonania z pewnością są wysokiej jakości. Przód telefonu jest zaokrąglony w nieznaczny sposób - szkło 2.5D po raz kolejny wydaje się świetnym rozwiązaniem. Tył jest nieco bardziej obły, przez co smartfon świetnie leży w dłoni. Szklane w dotyku plecki urządzenia oddziela od ekranu przyjemny w dotyku pasek metalu pozbawiony jakiegokolwiek frezowania.
Należy pamiętać o tym, że Huawei w zasadzie we wszystkich swoich smartfonach pomimo zastosowania szkła Gorilla Glass stosuje dodatkową folię zabezpieczającą. Nie należy telefonu użytkować bez niej, bo pełni funkcję ochrony oleofobowej. Nigdy nie polubiłem tego rozwiązania i w tym wypadku nieco mi ono przeszkadzało.
Fot. Robert Kędzierski
Przód urządzenia nie jest już zaprojektowany tak pragmatycznie- Huawei jest rozdarty pomiędzy dwoma stylami. U góry uwagę zwraca narzucony całej branży 'nosek', który pojawił się w iPhonie X. Na dole natomiast widoczna jest wyraźna ramka i przycisk 'Home'. Jest on jednocześnie czytnikiem linii papilarnych. Może też służyć do nawigacji. Brak czytnika linii papilarnych umieszczonego z tyłu dla niektórych może być nieco dziwny. Tym bardziej, że w innych modelach Huawei znajduje się on właśnie z tyłu.
Fot. Huawei
Szklisty tył Huawei P20 Pro ma wspaniały kolor. W mojej wersji jest to głęboka fortepianowa czerń wykończona na wysoki połysk. Wygląda to świetnie, jednak ma wady - powierzchnia łapie odciski palców naprawdę szybko i po godzinie używania telefon błaga o przetarcie go kawałkiem irchy. Po kilku dniach takiej zabawy urządzenie trafiło do pokrowca. Również po to, by telefon się nie porysował. Miałem okazję uczestniczyć w jego premierze i widziałem egzemplarz, które złapały delikatne rysy od zwykłego noszenia w torebce. Nauczony tym doświadczeniem wolałem nie ryzykować.
P20 Pro wyposażony jest w trzy przyciski umieszczone z prawej strony. Złącze kart sim jest 'zatopione' w lewy bok - P20 Pro jest w końcu urządzeniem wodoszczelnym (IP67).
Na uwagę zasługują też kolory obudowy. Podczas premiery szczególną uwagę zwracał Twilight (widoczny powyżej). Midnight Blue oraz Pink Gold prezentują się równie ciekawie.
P20 Pro ma ekran o przekątnej 6,1 cala i rozdzielczości 2240x1080. W tym wypadku proporcje ekranu wynoszą 18,7:9. Panel wykonany jest w technologii OLED, jednak kolory nie są tak nasycone jak w przypadku Samsunga Galaxy S9. Barwy są tym samym bardzo przyjemne dla oka, naturalne, żywe.
Fot. Robert Kędzierski
Co do jasności smartfonu jest świetnie jednak w naprawdę ostrym słońcu nawet maksymalne ustawienie poziomu jasności nie wystarcza, by wszystko widzieć idealnie. W normalnych warunkach oświetleniowych jakość obrazu i jego szczegółowość są na naprawdę wysokim poziomie.
Huawei P20 Pro wyposażono w funkcję inteligentnej rozdzielczości - oznacza to, że aplikacje same dostosowują się do ekranu. Komunikatory, strony internetowe, aplikacje systemowe wyświetlają się na ekranie bez zarzutów.
Warto zwrócić jednak uwagę na 'nosek' u góry. Można go wyświetlić na dwa sposoby - obraz wokół wycięcia ekranu będzie się wyświetlał normalnie, lub też zamiast 'noska' zobaczymy czarny pasek.
Fot. Robert Kędzierski
W przypadku niektórych gier obraz nie wyświetla się w obszarze wycięcia. Granicę obrazu stanowi dolna krawędź 'wcięcia'. W praktyce więc ramka jest szersza.
Fot. Robert Kędzierski
Warto zwrócić uwagę na to, że u góry mieści się całkiem sporo powiadomień. Jednym z najprzydatniejszych jest licznik szybkości internetu.
Hawei P20 Pro ma jeden z najbardziej przełomowych aparatów na rynku. Aż trzy soczewki niosą ze sobą obietnicę niesamowitych zdjęć w każdych możliwych warunkach.
Z tyłu P20 Pro znajdziemy bowiem potrójny aparat z optyką stworzoną przez firmę Leica. Są to: aparat o rozdzielczości 40 megapikseli (RGB, przysłona f/1.8), 20 megapikseli (monochromatyczny, przysłona f/1.6) oraz 8 megapikseli (przysłona f/2.4). Takie zestawienie pozwala na wykonywanie naprawdę wyjątkowych zdjęć - warto wspomnieć, że sensor monochromatyczny wyłapuje trzykrotnie więcej światła, niż sensor aparatu czterdziestomegapikselowego.
Fot. Huawei
Na jakość zdjęć ma wpływ jeszcze coś. Sensor dla 40 megapikselowy ma największy wśród smartfonów rozmiar - wynosi 1/1.17 cala. Dla porównania w iPhonei X jest to 1/2.9 cala, S9+ wykorzystuje sensor 1/2.55 cala.
Oceniając aparat w P20 Pro zwięźle powiedzieć można: robi rewelacyjne zdjęcia.
Domyślna rozdzielczość zdjęć wynosi 10 MP - takie ustawienie daje najlepsze rezultaty. Pozwala wykonywać dobre zdjęcia również w dobrych warunkach oświetleniowych. Rozdzielczość 40 MP powinna zostać zarezerwowana dla zdjęć w świetnych warunkach.
Takie właśnie zdjęcia prezentują się świetnie. Zarówno na zewnątrz jak i w budynkach. A w zasadzie: w szczególności w budynkach. To co potrafi Huawei P20 Pro często wprawiało mnie w zdumienie.
Robert Kędzierski
Fot. Robert Kędzierski
Fot. Robert Kędzierski
Fot. R. Kędzierski
Fot. Robert Kędzierski
Fot. Robert Kędzierski
Aparat w Huawei P20 Pro świetnie radzi sobie również w gorszych warunkach oświetleniowych. Jego największy atut? Wystarczy spojrzeć na poniższe porównanie do iPhone'a 7. Silnie podświetlone okna wewnątrz ciemnych budynków nie są już problemem.
Fot. Robert Kędzierski
Wszystkie zdjęcia poniżej wykonane zostały przy zachmurzonym niebie lub po zachodzie słońca. Prezentują duży poziom detali.
Fot. Robert Kędzierski
Fot. Robert Kędzierski
Fot. R. Kędzierski
Huawei P20 nie zawsze radził sobie idealnie. W przypadku mocno prześwietlonego tła uzyskanie zadowalającego efektu wymagało kilku prób. Nie zawsze się udawało.
Fot. Robert Kędzierski
Tryb portretowy w Huawei P20 Pro sprawdza się zarówno w przypadku obiektów jak i twarzy.
Fot. Robert Kędzierski
Fot. Robert Kędzierski
Fot. Robert Kędzierski
Jedną z największych zalet Huawei P20 Pro są jego możliwości w przypadku zdjęć nocnych. Potrójny aparat chyba najlepiej wśród smartfonów radzi sobie z jednoczesnym odwzorowaniem świateł i cieni.
Fot. Robert Kędzierski
Fot. Robert Kędzierski
Fot. Robert Kędzierski
Poniższe zdjęcie wykonałem z ledwością dostrzegając kontury drzew. Fotografia wydaje się nieco przejaskrawiona, sztuczna, jednak poziom detali w tych warunkach oświetleniowych, które określić trzeba jako ciemność, wydaje się nieosiągalny dla konkurencji.
Fot. Robert Kędzierski
Huawei P20 potrafi automatycznie rozpoznać wiele scenariuszy robienia zdjęć. Użytkownika wspiera bowiem sztuczna inteligencja. Kiedy kierujemy obiektyw na kwiat, liść, niebo, twarz ustawienia aparatu same się dopasowują. Dba o to sztuczna inteligencja, która rozpoznaje 500 różnych sytuacji. 'Pilnuje też', by kadr nie był zbytnio przekrzywiony albo nie 'ucinał' komuś głowy.
Fot. Robert Kędzierski
Z jednej strony ta cecha aparatu wydaje się pomocna. Często działa dobrze - kolory są dzięki niej żywe. Często zdarzało się jednak, że scenariusz przyjęty przez sztuczną inteligencję dawał nienajlepsze efekty. Zbyt niebieskie, prześwietlone niebo, zbyt zielone liście, nienaturalny kontrast - takie problemy podczas pracy z P20 Pro czasami mocno mnie irytowały. Na szczęście asystę można wyłączyć - w opcjach trzeba przesunąć suwak przy parametrze "Główna AI".
Fot. Robert Kędzierski
Również asystowanie przy komponowaniu nie zawsze działało idealnie. Czasami 'interwencji' smartfona wymagał naprawdę duży przechył. Tylko, że użytkownik sam widzi tak olbrzymią różnicę, AI ma pomagać komponować kadr tam, gdzie odchylenie jest niewielkie. AI interweniowała też uznając naturalnie występującą perspektywę za przechylenie.
Zrzut ekranu
Zoom w Huawei P20 Pro z pewnością powinien zadowolić każdego. Poziom detali zarówno w świetle dziennym jak i nocnym jest jednym z najwyższych.
Fot. Robert Kędzierski
Poniższe zdjęcie wykonano z odległości ok. 2,5 m od drzwi (bez zoomu, zoom x3, zoom x5).
Fot. Robert Kędzierski
W przypadku trybu 'zwolnione tempo' smartfon radzi sobie świetnie. Wymaga odrobiny treningu - przycisk migawki musi być bowiem uruchomiony w odpowiednim momencie, kiedy ruch jest wyraźny. Kiedy pospieszymy się o ułamek sekundy nagramy w zasadzie statyczne ujęcie. Po kilkunastu próbach udane 'slow motion' wychodziło niemal za każdym razem. 960 klatek na sekundę nie jest może rekordowym wynikiem wśród smartfonów, ale jakość tej funkcji ocenić należy wysoko.
Huawei P20 Pro nie stwarzał też żadnych problemów przy tworzeniu panoramy - zarówno tradycyjnej jak i 3D. Dane przetwarzał płynnie - efekty można było zobaczyć niemal natychmiast po zakończeniu rejestrowania.
Fot. R. Kędzierski
Huawei zastosował w swoim flagowcu kilka funkcji, na które warto zwrócić uwagę. Najważniejszy z praktycznego punktu widzenia to możliwość podzielenia ekranu. Gest, który wywołuję tę funkcję jest prosty - wystarczy przeciągnąć szybkim ruchem po ekranie, by zobaczyć linię podziału. Proporcje obrazu można zmieniać, podobnie jak zamieniać między sobą pozycję podzielonych okien. Rozwiązanie sprawdza się w praktyce w wielu przypadkach - pozwala na przykład śledzić sportową transmisję na żywo i jednocześnie przeglądać internet, pisać wiadomości, przeglądać pocztę.
Fot. Robert Kędzierski
Ciekawą funkcją Huawei P20 Pro jest funkcja Emui Desktop. Po podłączeniu do monitora smartfon zmienia się w komputer. Na ekranie nie wyświetla się normalny 'smartfonowy' ekran, a przypominający tradycyjny komputer pulpit.
Telefonu wciąż możemy używać - ekrany wyświetlają się niezależnie. W razie potrzeby smartfon może stać się gładzikiem.
Testowałem tę funkcję Huawei P20 Pro przez 4-5 godzin, bo na tyle pozwoliła bateria. Czy smartfon faktycznie działa jak komputer? Przy pracy z tekstem i zdjęciami nie czułem specjalnego spowolnienia. 'Przytkać' urządzenie udało mi się otwierając ok. 20 kart w Chrome. Po minucie zawieszenia wszystko wróciło do normy. Jak na cztery godziny pracy jeden taki incydent to raczej dobry wynik.
Fot. Robert Kędzierski
Funkcja komputera wymaga od użytkownika nieco zaangażowania. Pierwsza przeszkoda pojawia się przy podłączaniu klawiatury. W Androidzie funkcję rozpoznawania polskich znaków na klawiaturze fizycznej trzeba włączyć ręcznie. Czy to podłączonej przez bluetoooth lub, jak w moim wypadku, przez specjalny adapter.
Okna wyświetlane w trybie Desktop nie mogą mieć dowolnych rozmiarów. Można je na siebie nakładać, jednak aplikacja Worda przyjmowała albo postać okna pełnoekranowego, albo dość niewygodnej miniaturki. Nie wszystkie aplikacje zainstalowane na smartfonie udało mi się też uruchomić na ekranie komputera.
Obraz wyświetlany na monitorze jest jednak bardzo wyraźny, odtwarzane wideo płynne. Interfejs dość czytelny, umożliwia nawet tworzenie folderów i zapisywanie w nich plików pobieranych z sieci.
zrzut ekranu
Czytnik linii papilarnych umieszczony z przodu może być uznany za ryzykowne posunięcie. Znajdą się zapewne tacy użytkownicy, dla których powinien on znaleźć się z tyłu. Huawei ma jednak kilka flagowych linii w swoim portfolio, czymś flagowce różnić się muszą.
Najciekawszą funkcją przycisku Home, będącego jednocześnie czytnikiem linii papilarnych, jest możliwość nawigowania. Krótkie dotknięcie oznacza cofnięcie, dłuższe przytrzymanie powrót do ekranu głównego, przesunięcie kciukiem w prawo lub w lewo otwiera listę uruchomionych aplikacji. Przyzwyczajanie się do takiej nawigacji zajęło mi około tygodnia i zajmie jeszcze pewnie trochę czasu nim pamięć mięśniowa pozwoli działać intuicyjnie.
Najważniejsze jednak, że Huawei daje użytkownikowi wybór - na ekranie mogą wyświetlać się tradycyjne przyciski nawigacyjne lub wirtualny przycisk Home.
Huawei P20 Pro jest wyposażony w złącze USB-C, dzięki czemu smartfon można - za pomocą adaptera lub odpowiedniego kabla - podłączyć do monitora lub telewizora.
Przesyłanie obrazu umożliwia też technologia Miracast. Oprócz tego warto zwrócić uwagę na obecność modułu aptX HD ułatwiającego przesyłanie muzyki.
Telefon bez problemu połączył się z drukarką, telewizorem, monitorem. Za każdym razem połączenie było stabilne, szybkie, proces parowania przebiegł bezproblemowo. Opierając się na wcześniejszych doświadczeniach muszę uznać to za spory atut Huawei P20 Pro.
P20 Pro wyposażono też w diodę powiadomień. W porównaniu z innymi rozwiązaniami wydaje mi się ona bardzo mała. Po kilku tygodniach użytkowania stwierdziłem, że to rozwiązanie jest zdecydowanym atutem. Sygnał jest dostatecznie widoczny, ale nie irytuje kiedy telefon leży gdzieś w polu naszego widzenia.
W Huawei P20 pro zlikwidowano standardowy port słuchawkowy. Uważam, że nie jest to problemem - producent dostarcza bowiem w komplecie zarówno słuchawki ze złączem USB-C jak i przejściówkę USB-C - Jack. Poza tym od czasu pojawienia się trendu usuwania starego łącza słuchawkowego w smartfonie producenci sprzętu audio zdążyli już dostosować swoją ofertę do nowych standardów i trendów.
Z oceną tego parametru nie będzie najłatwiej, bo to jedna z najbardziej subiektywnych cech smartfonu. Wiele zależy od sposobu pracy, uruchomionych aplikacji. Nie korzystam z Facebooka, ale mam drenującego baterię Messengera, tak jak inne komunikatory takie jak Slack czy konto telefonii VoIP. Wiele aplikacji ustawionych w trybie ciągłego czuwania.
Mimo wszystko uznaję baterię w P20 Pro jako wystarczającą. Bardziej efektywna praca - głównie za pomocą smartfonu. Odnotowane przeze mnie czasy pracy prezentują się następująco:
Warto zwrócić uwagę na system oszczędzania energii. Przy akumulatorze naładowanym do poziomu 10 proc. tryb oszczędzania energii pozwala na działanie telefonu przez siedem godzin. A w ultraoszczędnym - kiedy korzystać można z kilku wybranych aplikacji - 10 proc. baterii wystarcza na dzień i kilka godzin. Trzeba pamiętać, że doprowadzanie akumulatora do tak silnego rozładowania szkodzi mu, jednak kilka godzin działania sprzętu na niemal rozładowanej baterii trzeba uznać za zaletę.
Podładowanie smartfonu do akceptowalnego stanu czyli z 10 do 40 proc. zajmuje ok. 25 min.
W testach wydajności Huawei P20 Pro przegrywa z wieloma modelami - w AnTuTu Benchmark znalazł się dopiero na pozycji nr 10.
AnTuTu
Bez względu na ilość uruchomionych aplikacji telefon pozostaje tak samo 'żwawy'. W praktyce Kirin 970 w połączeniu z aż 6GB ram naprawdę trudno zmusić do poddania się. Wyraźnie widać też nacisk położony na sztuczną inteligencję. Wspiera ją dedykowany układ- Neural Processing Engine.
Źródło: All About Samsung (kadr z filmu https://www.youtube.com/watch?v=zqXUGZkC6_k)
Huawei przekonuje, że stworzył smarfon mogący konkurować zarówno z iPhonem X jak i Samsungiem Galaxy S9. Sądzę, że dla większości użytkowników syntetyczne różnice w benchmarkach znaczenia nie będą mieć znaczenia. Za to możliwości aparatu stają się w tym pojedynku sporym atutem. I to właśnie aparat jest moim zdaniem największą zaletą Huawei P20 Pro, jednego z najlepszych flagowców na rynku.