To jeden z najbardziej znanych mitów, który wciąż jest powtarzany. Potwierdzają to również wyniki ankiety, w której aż 86 proc. osób uznało to stwierdzenie za prawdziwe.
Tymczasem to zwykła bzdura. Większa liczba megapikseli nie gwarantuje nam wcale lepszej jakości zdjęć. W rzeczywistości jest w zasadzie odwrotnie. Finalna fotografia będzie miała większą rozdzielczość, ale będzie też m.in. mocniej "zanieczyszczona" cyfrowy szumem.
Dlatego też bardziej niż na liczbie megapikseli należy skupić się na innych parametrach - przede wszystkim wielkości samego piksela i maksymalnym możliwym otwarciu przysłony (im mniejsza wartość, tym jaśniejszy obiektyw).
Czytaj też: Robisz słabe zdjęcia smartfonem? Kilka trików jak poprawić ich jakość
Ponad połowa ankietowanych uważa, że podłączenie telefonu do ładowania na całą noc możę zniszczyć akumulator. Ten mit najprawdopodobniej wziął się z problemu przeładowania, który faktycznie mógł dotykać część urządzeń elektronicznych, ale nie dziś, a kilkanaście lat temu.
W smartfonach i innych sprzedawanych obecnie urządzeniach procesem ładowania zarządza elektronika, która po naładowaniu przestaje pobierać prąd. Choć regularne ładowanie od 0 do 100 proc. nie jest dla ogniwa obojętne, to nie doprowadzi do jego zniszczenia w jedną noc.
31 proc. osób jest przekonanych, że promieniowanie rengenowskie wykorzystywane w maszynach do skanowania bagażu w czasie lotniskowej kontroli bezpieczeństwa wymazuje dane zapisane w pamięci smartfonów i laptopów.
Promieniowanie X faktycznie może uszkodzić np. używane dawniej rolki filmowe, ale nie ma żadnego wpływu na nowoczesną elektronikę. Jeśli chodzi zaś o mechaniczne dyski HDD, to do wymazania z nich danych byłby potrzebny bardzo silny magnes.
Już na pierwszy rzut oka ta teoria wydaje się wyssana z palca. Gdyby było tak naprawdę, po każdej podróży musielibyśmy od nowa instalować system operacyjny w laptopie i wgrywać wszystkie potrzebne dane. Koszmarny scenariusz dla tych, którzy często latają.
Wbrew obawom wielu osób nie ma potrzeby, aby wyłączać komputer na noc. Nie wpłynie to w żaden sposób na jego działanie. Zamiast tego wystarczy zamknąć klapę w laptopie lub aktywować tryb uśpienia na komputerze stacjonarnym. W trybie czuwania zużywa on minimalną ilość prądu. Oszczędności wynikające z wyłączenia sprzętu będą minimalne.
Osobnym tematem jest oczywiście konieczność wyłączenia i ponownego włączenia naszego komputera po zainstalowaniu kluczowych aktualizacji aplikacji lub systemu operacyjnego.
Chyba żaden producent elektroniki nie ma tak łatwego życia jak Apple. Choć firmie założonej przez Steve'a Jobsa i Steve'a Wozniaka nigdy nie udało się stworzyć urządzenia całkowicie odpornego na wirusy, to wiele osób uważa, że MacBooka po prostu nie da się zawirusować.
To oczywiście kompletna bzdura, bo choć z wielu powodów MacBooki są bardziej bezpieczne od "Windowsów", nie są w 100 proc. odporne na działanie złośliwego oprogramowania.
Komputery Apple rzadziej padaja ofiarą ataków również dlatego, że sprzętów z systemem od Microsoftu jest po prostu więcej (ponad 86 proc. wszystkich komputerów). A hakerzy najchętniej piszą złośliwe oprogramowanie pod najpopularniejszy system operacyjny.
Nie ma żadnych przeciwwskazań, aby ładować baterię smartfona przy poziomie naładowania 20, 50 czy 80 procent. Niezależnie od tego, w ilu procentach akumulator jest naładowany, telefon możemy jeszcze podładować (oczywiście nie wtedy, gdy doszliśmy do 100 proc.).
Prawdopodobnie mit wziął się z dawnego procesu formatowania baterii, który polegał na trzykrotnym rozładowaniu jej do 0 procent, a następnie naładowaniu do 100 proc. Takie zalecenie miało sens lata temu. Dziś używa się innych rodzajów akumulatorów, które zdecydowanie gorzej znoszą rozładowywanie do zera. Dlatego baterię lepiej podładowywać.
Więcej o tym, jak dbać o baterię w smartfonie, znajdziesz w TYM miejscu.
Zastanawiający byłby sens istnienia programów do odzyskiwania danych, gdyby plików raz skasowanych nie można byłoby odzyskać. A jednak aplikacji takich jest całkiem sporo i zazwyczaj odzyskują zdecydowaną większość nienadpisanych danych.
No właśnie, aby całkowicie pozbyć się danych z dysku HDD, trzeba byłoby dokładnie nadpisać każdy z tysięcy plików ciągiem zer i jedynek. Do przeprowadzenia takiej operacji również służą specjalne programy.
Alternatywną metodą zniszczenia danych byłoby potraktowanie talerza dysku profesjonalnym rozmagnesowywaczem. Obie czynności mogą jednak nie sprawdzić się przy nowoczesnych pamięciach flash ze względu na ich zupełnie odmienną konstrukcję.