Skalę przedsięwzięcia, którym jest podróż zagraniczna prezydenta USA, widać było przez ostatnie tygodnie w Polsce. Niezbędny sprzęt i ludzie przybywali zawczasu na pokładach ciężkich samolotów transportowych wojska USA. Najczęściej są to C-17 Globemaster III, choć czasem jeszcze większe C-5 Galaxy. Pierwsze pojawiły się w Warszawie jeszcze dwa tygodnie przed wizytą. Na ich pokładach przywozi się standardowo kilkaset ton samochodów, śmigłowców i ekwipunku. Za organizację wszystkiego odpowiada Secret Service, czyli służba specjalnie powołana od ochrony prezydentów USA.
Wobec odwołania wizyty przez Trumpa niecałe trzy dni wcześniej poczynione wcześniej przygotowania są teraz wykorzystywane przez wiceprezydenta. Pence zazwyczaj nie ma takiej obstawy, jaką ma jego szef, jednak wykorzystuje sprzęt zwieziony wcześniej do Polski. Jego kolumna w znacznym stopniu przypomina więc tę prezydencką.
Standardowo najwięcej uwagi przykuwają limuzyny, które są pierwszym stałym elementem kawalkady. Zawsze co najmniej dwie. Wyglądają identycznie. Mają nawet takie same rejestracje. Podczas jazdy regularnie zmieniają się pozycjami w kolumnie, aby utrudnić atak potencjalnym napastnikom. Ta wioząca prezydenta jest podobno określana jako "stagecoach", czyli "dyliżans". Nie wiadomo, czy w przypadku wiceprezydenta jest tak samo.
Zazwyczaj tuż za limuzynami jadą trzy bardzo zmodyfikowane SUV-y Chevrolet Suburban. W jednym jest bezpośrednia ochrona w postaci kilku uzbrojonych agentów. W drugim jest zazwyczaj lekarz, oficer z walizką pozwalającą kontrolować arsenał jądrowy (teraz go nie ma, bo został z Trumpem w USA) i ewentualnie kilku innych najbliższych współpracowników. Najbardziej niecodzienny jest trzeci, z wyraźnie widocznymi antenami na dachu. To pojazd do walki elektronicznej, mający na celu między innymi zakłócanie sygnałów do zdalnej detonacji bomb czy wykrywanie opromieniowania wiązką lasera stosowaną przez np. wyrzutnie rakiet. Podobno ma mieć też systemy w rodzaju wyrzutni granatów dymnych.
Jako kolejne jadą SUV-y z oddziałem CAT, czyli silnie uzbrojonym zespołem agentów Secret Service, stanowiącym główną siłę uderzeniową ochrony. Razem z nimi jedzie pojazd, który jest swoistym centrum zarządzania ruchem kolumny. Ma za zadanie koordynować całą operację z lokalnymi służbami i np. śmigłowcem lecącym nad kawalkadą. Za "centrum zarządzania" najczęściej jedzie charakterystyczna czarna ciężarówka. To pojazd służący do wykrywania użycia broni masowego rażenia (atomowej, biologicznej i chemicznej) i z ekwipunkiem do reagowania na taką sytuację.
Dalsza część kolumny to głównie pojazdy wiozące mniej ważnych urzędników oraz dziennikarzy. Dopiero na koniec znów robi się ciekawie. Jednym z ostatnich pojazdów jest tak zwany "Roadrunner", czyli kolejny czarny SUV z widocznymi na dachu antenami. To centrum łączności zapewniające prezydentowi (w tym wypadku wiceprezydentowi) oraz jego obstawie stałą komunikację ze wszystkim służbami, nawet tymi w USA. To przezeń w skrajnym wypadku powinien powędrować sygnał nakazujący uruchomienie arsenału jądrowego. Kolumnę zamyka karetka oraz lokalna policja.
Skład kawalkady pojazdów może się nieznacznie różnić w zależności od miejsca, przez które jedzie. W USA kawalkada często jest znacznie krótsza niż podczas wizyt zagranicznych. Dodatkowo kolumnie prezydenckiej zazwyczaj towarzyszy śmigłowiec zapewniający obserwację z wysokości. W zależności od miejsca może to być maszyna jednej z amerykańskich albo lokalnych służb. Teraz w Warszawie lata nad nią policyjny S-70i Blackhawk. Na zagraniczne wyprawy prezydenta zazwyczaj są zabierane jego śmigłowce i większe wiropłaty V-22 Osprey dla obstawy. One też przylatują na pokładach samolotów transportowych.