CC: Don't be evil

Która twarz internetu mówi prawdę o wspólnej duszy ludzkości?

Oburzeni zamachem na swoją wolność internauci ruszyli sprzed komputerów na ulice, a gdy wrócili, odurzeni zwycięstwem i świeżym powietrzem, jęli spisywać manifesty i memuary. Laurki dla cyfrowego świata i jego mieszkańców, w opozycji do narracji władzy, uznającej internet za siedlisko wszelkiego zła i ch@mstwa. Ale przecież sieć nie jest ani taka dobra, jak chcą tego cyberbardzi, ani taka potworna, jak widzą ją zlęknieni piractwem i pedofilią politycy.

Parafrazując słynną rozmowę z Blade Runnera - sieć jest jak każdy inny wynalazek, może być korzyścią, albo zagrożeniem. "Kiedy jest korzyścią, to nie mój problem", mówi Deckard, łowca nielegalnych androidów. Podobnie czuję się jako netizen, "sieci obywatel". Wspaniałość sieci, w której żyję od kilkunastu lat, nie jest czymś, co mnie porywa. Jej dobrodziejstwo spowszedniało jak ciepła woda w kranie. Ale przejmuję się, kiedy widzę zagrożenia z nią związane.

Dlatego bardziej niż natchnione manifesty poruszają mnie np. krytyczne słowa piosenki A Billion Balconies Facing The Sun zespołu Manic Street Preachers:

 
W końcu udało nam się znaleźć sposób na skonsumowanie naszej codziennej nudy. Staliśmy się własnymi osobistymi bóstwami. Staliśmy się smutni i zagubieni.
Znaleźliśmy środki wyrazu dla naszej nienawiści - bez żadnych konsekwencji. Kto potrzebuje cierpliwości, kiedy wszystkie przyjemności są wirtualne?
Miliard balkonów zwróconych w stronę słońca. Miliard twarzy zwróconych ku ekranom. Idealny sposób dla zakamuflowania naszych krzyków.
Miliard kłamstw stających się prawdą.

Sieć nasza powszednia

Tytuł piosenki został zaczerpnięty z  powieści JG Ballarda Cocaine Nights z 1998 roku, opisującej dystopijny świat pogrążany w niekończącej się rozrywce. "Miliard balkonów zwróconych w stronę słońca, to oznacza koniec wojen i ideologii. Ale jak pobudzić ludzi, dać im poczucie wspólnoty? Świat leżący na plecach jest podatny na atak każdego przebiegłego drapieżnika".

Internet dał nam narzędzie do zabijania nudy, nieskończony strumień treści dla  zaspakajania egoistycznych żądzy. Połączył świat, ale wcale nie spowodował, że ludzie zbliżyli się do siebie. Co chwila tworzą się nowe granice cyfrowych podziałów, szklane ściany internetu, przez które możemy się podglądać, ale już nie zawsze rozmawiać. Która twarz cyberprzestrzeni mówi prawdę o tej wspólnej duszy ludzkości - zbiorowy wysiłek wikipedystów czy suma wszystkich nienawiści przy prostackich wirtualnych linczach ?

Ale co z tym duchem czasu, który wyprowadził internautów na ulicę (co przypominało zresztą zjednoczenie użytkowników cyberprzestrzeni w walce ze złą korporacją w powieści Ready Player One )? Próbuję chwycić w żagle ten rzekomy wiatr przemian i mi się to nie udaje. Protestujący, jak pisałem, stanowili stand alone complex ; nie byli zjednoczeni nawet jedną ideą - to była kakofonia obcych sobie idei, które z daleka wydawały się jednym głosem. Jedni przyszli walczyć z Tuskiem, inni z Jaszczurami z Rządu Światowego, inni - o wolność dla internetu.

A potem wrócili do domów, zamknęli w swoich cyfrowych twierdzach i warczą na siebie.

Cyber Czwartek to cykl cotygodniowych felietonów poświęconych dawnym wizjom przyszłości i temu, jak (i czy!) spełniły się w naszym nowoczesnym świecie. Autor, Michał R. Wiśniewski , jest publicystą i blogerem specjalizującym się w fantastyce oraz japońskiej popkulturze.

Więcej o: