CC: Mapa i terytorium

Wielookie kamery zapamiętują świat.

Czy widać mój dom? Rzuciliśmy się sprawdzać do komputerów. Trochę ze strachu. Czy można zajrzeć do środka przez uchyloną firankę? Jak głęboko sięga wzrok maszyny? Ale i z ciekawości - czy znaleźliśmy się po tej lepszej stronie najnowszego cyfrowego podziału? Tak jak kiedyś mogliśmy wpaść w niską lub wysoką rozdzielczość satelitarnej mapy, tak teraz w ogóle może nas nie być. Czy nasza ulica została zasejwowana w wielkim archiwum ziemia.rar , z którego po nadciągającym końcu świata odtworzą ją zaawansowani technicznie kosmici? Czy możemy się czuć bezpieczni?

Google Street View jest z nami od lat, ale oglądanie znajomych okolic budzi całkiem nowe emocje. Polska w pigułce, zastygła w wirtualnym świecie; ale wstyd, teraz cały świat może zobaczyć ten okropny odrapany śmietnik na sąsiedniej posesji, który oglądam z okna. Kolega załapał się na przejściu dla pieszych, razem z nim - śpiący na pobliskim przystanku bezdomny. Zaczynają krążyć zabawne zdjęcia, ktoś znalazł na trawniku małpę, ktoś inny dzieciaka robiącego głupie pozy.

Polowanie na samochody Googla ma już tradycję, swego czasu zaczaili się na niego trefnisie w strojach nurków, co dało surrealistyczny efekt. To rodzaj happeningu, czegoś z gatunku sztuki lokacyjnej, o jakiej pisał William Gibson w Spook Country. W kraju agentów .

Miasto duchów

Sztukę można uprawiać też w drugą stronę, przechodząc się po wirtualnej wersji miasta i robiąc zdjęcia. Pierwsi artyści rozkoszowali się wręcz niską jakością tych zdjęć. Teraz, odkąd Street View jest w wersji HD, można robić zdjęcia udające prawdziwe. Wystarczy dodać hipsterski efekt albo obrobić trochę w Photoshopie, żeby uczynić je nieco unikalnymi.

W krótkim opowiadaniu Del rigor en la ciencia (cytowanym w Precesji symulakrów ) Jorge Luis Borges opisuje kartografów Cesarstwa, którzy wykonali doskonałą mapę w skali 1:1. Z czasem jednak zaniedbana rozpadła się. Podobnie rozpada się wirtualny świat Googla; często już nieaktualne obrazy (miasta to żywe, wciąż zmieniające się organizmy) są jak podarta mapa, spod której wyziera rzeczywistość.

Tętnicami wirtualnego świata są ulice - kamery podróżują głównie na samochodach, choć Google ma na wyposażeniu także trójkołowe rowery i skutery śnieżne, planowana jest również wyprawa łodzią wzdłuż Amazonki. Ale najważniejsze są ulice - to co dzieje się poza nimi się nie liczy, jest  widoczne jedynie jako rozmyte obiekty w oddali. Świadectwo naszej cywilizacji - asfaltowe ciągi przystrojone szarańczą samochodów. I ludzie, uchwyceni w ruchu, żywo reagujący na kamery lub zajęci swoimi sprawami. Z zamazanymi twarzami, w celu ochrony prywatności i prawa do wizerunku, co nadaje im groteskowy wygląd fotograficznych duchów rodem z horroru The Ring . Odpowiadający za to komputer nie bawi się w subtelności, zniekształcone zostają twarze przechodniów i postaci na plakatach, nawet gigantyczny portret papieża.

I nagle na wystawie sklepowej scena jak z Ghost In The Shell - manekiny udają ludzi. Maszynowy mózg Google'a daje się nabrać i zamazuje twarze dwóm z nich.

Cyber Czwartek to cykl cotygodniowych felietonów poświęconych dawnym wizjom przyszłości i temu, jak (i czy!) spełniły się w naszym nowoczesnym świecie. Autor, Michał R. Wiśniewski , jest publicystą i blogerem specjalizującym się w fantastyce oraz japońskiej popkulturze.

Więcej o: