Teraz ja mam prawie czterdzieści lat, a telefon w mojej kieszeni nie przypomina w najmniejszym stopniu tego sprzed dwóch dekad. To małe płaskie coś nawet bez przycisków, o kręconej tarczy nie wspominając.
Technologia rozwija się coraz szybciej, a to wymusza zmiany w filozofii tworzenia interfejsów użytkownika. Problem wykluczenia cyfrowego będzie narastał i to nie dlatego, że znaczna część ludzi nie potrafi nauczyć się korzystać z internetu. Znaczna część ludzi w ogóle nie potrafi bądź nie chce się uczyć czegokolwiek.
Pierwszy komputer - Commodore 64 - dostałem pod koniec lat osiemdziesiątych. Komputer miał interfejs tekstowy, który opanowałem bardzo szybko i zacząłem tworzyć własne programy. Kilka lat później usiadłem przed Amigą 500, pierwszym dostępnym w Polsce komputerem z prawdziwym interfejsem graficznym. I zupełnie nie wiedziałem, co robić. Nie było wiersza poleceń, prompta, migającego kursora, a niebieski ekran był wypełniony białymi kreskami i kolorowymi kwadratami, które nic mi nie mówiły. Poczułem się wtedy jak głupek, bo kolega, do którego należała Amiga, posługiwał się nią doskonale. Moje wykluczenie cyfrowe trwało kilka minut, tyle bowiem zajęło mi ogarnięcie podstaw filozofii amigowych okienek, menu i ikon.
Jakiś czas temu próbowałem nauczyć znajomego w wieku 65+ obsługi samochodowej nawigacji satelitarnej z ekranem dotykowym. Okazało się to niemożliwe, bo człowiek ów nie potrafił przestawić się na sposób myślenia wymagany przez urządzenie. Największym problemem okazał się ekran dotykowy, na którym nie ma przecież klawiszy w stałych miejscach. Zapewne patrząc na ekran urządzenia, widział to, co ja wiele lat temu zobaczyłem na ekranie Amigi 500, czyli niezrozumiały chaos. Jego umysł przez lata kostniał, aż stał się niezdolny do nauki. Wtedy zrodziła się we mnie obawa, czy ja sam za dwadzieścia lat nie odpadnę z tej pogoni za uciekającą technologią.
Dla wielu ludzi, szczególnie starszych, nie tylko internet ale w ogóle komputery to czarna magia. Ledwie jedna czwarta Polaków powyżej pięćdziesiątego roku życia używa internetu choćby w najskromniejszym zakresie. Żeby zlikwidować wykluczenie cyfrowe, nie wystarczy doprowadzić internet do wszystkich domów i przeszkolić kilkadziesiąt milionów Polakow. Zmienić należy przede wszystkim mentalność ludzi wykluczonych, bo inaczej za chwilę znów zostaną wykluczeni z innego powodu. Nie chodzi o to, żeby wielkim wysiłkiem woli i motywacją zewnętrzną dostosować się do jednej zmiany. Chodzi o to, żeby zaakceptować fakt, że zmiany będą następować stale i to coraz częściej.
Cóż z tego, że podłączymy komuś internet? Jeśli nie będzie korzystał z sieci stale, szybko zostanie z tyłu. Internet zmienia się bardzo dynamicznie, a stały użytkownik często przechodzi nad zmianami do porządku dziennego i zaraz o nich zapomina. Przykładem może być np. zwyczaj linkowania obrazka z logo strony, tak, by po kliknięciu przerzucał na stronę główną. W wielu wypadkach jest to jedyny sposób dostania się na stronę główną. Dla kogoś, kto używa internetu sporadycznie, może to stanowić problem, bo zwyczajnie nie wpadnie na pomysł kliknięcia na logo.
Internet jest najbardziej oczywistym przykładem, ale zmiany technologiczne następują w niemal wszystkich dziedzinach. Starsi ludzie, których najczęściej dotyka problem wykluczenia, zwykle używają telefonów komórkowych, i to tych najprostszych, tylko do dzwonienia. To łatwe, ponieważ używa się ich niemal tak samo jak telefonów stacjonarnych sprzed pół wieku. Ale już wysłanie SMS-a czy choćby ustawienie budzika przerasta ich możliwości. Choć bliższe prawdy byłoby stwierdzenie, że nie chcą się tego nauczyć, bo wyprowadzenie umysłu z wyrobionych kolein wymaga zbyt dużego wysiłku. To samo dotyczy bankomatów, urządzeń AGD, nafaszerowanych elektroniką samochodów, etc.
Czy więc każdego z nas czeka w przyszłości taki los? Czy my również przestaniemy ogarniać technologie, których dziś nie ma jeszcze nawet w głowach wynalazców? Myślę, że nie. Mówiąc "my", mam na myśli ludzi na co dzień korzystających z nowych technologii. Różnica między nami a pokoleniem, które era informacyjna zastała jako ludzi dojrzałych, jest zasadnicza. Polega ona na tym, że my akceptujemy to, że świat się zmienia, wręcz na te zmiany czekamy.
Od kilkunastu lat używam kieszonkowych urządzeń, zwanych kiedyś notesami elektronicznymi, potem palmtopami, teraz PDA lub smartphone'ami. Przeszkadzało mi bardzo, że w każdym kolejnym urządzeniu zmieniał się sposób wprowadzania tekstu: a to klawiaturą fizyczną, a to rysikiem w polu do rozpoznawania pisma, a to rysikiem na klawiaturze ekranowej czy wreszcie na klawiaturze ekranowej paluchem. Ostatnio jednak doszedłem do wniosku, że konieczność nauki nowego sposobu pisania jest jak najbardziej pożądana. Każdy trening mózgu jest ważny, bo przecież organ nieużywany degeneruje się. Znajomy, o którym wspomniałem wcześniej, zaniedbał wiele etapów nauki, bo nigdy nie próbował skorzystać z komputera czy jakiegokolwiek urządzenia elektronicznego bardziej skomplikowanego w obsłudze niż radio. Nauka obsługi nawigacji przypominała więc naukę całkowania kogoś, kto wcześniej nie nauczył się dodawania ani mnożenia.
Podczas niedawnej wyprawy do Irlandii pożyczyłem na miejscu samochód, by zwiedzić zieloną wyspę w najlepszy z możliwych sposobów. Oczywiście samochód miał kierownicę po "złej" stronie, a do tego ręczną skrzynię biegów (na co dzień jeżdżę samochodem z automatem). Zmiana sposobu prowadzenia pojazdu była więc diametralna, ale przeszkadzało mi to tylko przez pierwszą godzinę. Wydaje mi się, że było to całkiem niezłe ćwiczenie. Mózg jest przecież leniwy i woli utarte ścieżki. Regularne trenowanie naszych mózgów i "zaskakiwanie" zmianami daje szanse, że my sami nie zostaniemy wykluczeni za kilkanaście-kilkadziesiąt lat.
Podyskutuj o wyzwaniach przyszłości: facebook.com/madrzejszy.swiat
Rafał Kosik pisze prozę science fiction. Opublikował liczne opowiadania, powieści Mars (2003), Vertical (2006), Kameleon (2008) oraz osiem tomów bestsellerowej serii dla młodzieży "Felix, Net i Nika". Laureat literackich nagród: im. Janusza A. Zajdla, SFINKS, Nautilus, Literackiej Nagrody im. Jerzego Żuławskiego oraz Książki Roku Polskiej Sekcji IBBY i Małego Donga. Tworzy również scenariusze filmowe. Jego powieści i opowiadania zostały przetłumaczone na niemiecki, czeski, węgierski i litewski. Pisze bloga rafalkosik.com .