Milioner zginął w katastrofie śmigłowca w nocy z poniedziałku na wtorek. Helikopter rozbił się koło Pszczyny, na trudno dostępnym, podmokłym terenie. Zginął też 54-letni pilot maszyny, a dwie osoby zostały ranne, choć - jak wynika z ustaleń policji - opuściły wrak helikoptera o własnych siłach.
Karol Kania był założycielem i właścicielem największego w Polsce i jednego z największych w Europie przedsiębiorstw produkujących podłoża pod uprawę pieczarek.
Firma Kania i Synowie zatrudnia ponad 400 osób i ma trzy zakłady produkcyjne: najstarszy - w Piasku w województwie śląskim, w Pawłowiczkach na Opolszczyźnie (gdzie mieści się również fabryka peletu ze słomy) i w Dębowej Kłodzie w województwie lubelskim. Karol Kania w 2016 roku zajął 63 pozycję w rankingu najbogatszych Polaków magazynu "Forbes". Wówczas wyceniono jego majątek na 490 milionów zł.
- Pierwsze eksperymenty uprawowe prowadziłem w kurniku mojego teścia, a pierwsze plony rozwoziłem do klientów motorem WSK. W tych czasach pieczarka była produktem luksusowym, którego walory doceniali nieliczni najlepsi restauratorzy i właściciele delikatesów – moi pierwsi klienci - tak Karol Kania wspominał początki swojej działalności w nto.pl
Pierwszą pieczarkarnię Karol Kania uruchomił w 1967 roku w Piasku i rozpoczął tam produkcję podłoża. Gdy okazało się, że rolnicy są zainteresowani uprawą pieczarek, Kania zaczął szukać innowacyjnych rozwiązań pozwalających produkować podłoże na większą skalę,
"Problem z brakiem surowca, czyli końskiego obornika, spowodował, że zacząłem szukać nowych technologii wytwarzania podłoża. Udało się to dzięki współpracy z dr. Krystianem Szudygą i Instytutem Warzywnictwa w Skierniewicach. Wykorzystaliśmy do tego słomę i pomiot kurzy." - opowiadał Karol Kania przy okazji świętowania 20-lecia zakładu produkcyjnego w Pawłowiczkach (powstał w 1994 r.).
Większość podłoża pod pieczarki firma Kania i Synowie sprzedaje w Polsce, a ok. 5 proc. eksportuje do Czech, na Ukrainę i do Białorusi.
Przedsiębiorca Karol Kania zginął w katastrofiehelikoptera Bell 429 w okolicy Pszczyny. W wyniku wypadku zginął także 54-letni pilot helikoptera. Dwie inne osoby, które leciały helikopterem, zostały ranne. Jak informuje "Dziennik Zachodni" są to 47-letnia kobieta i 54-letni mężczyzna. Obecnie trwa ustalanie szczegółów katastrofy. Doszło do niej w nocy z poniedziałku na wtorek k. Pszczyny, na granicy miejscowości Studzienice i Jankowice, w pobliżu rzeki Dokawy.
Do katastrofy doszło około 1 w nocy, w tym czasie panowała gęsta mgła. Na miejsce katastrofy przyjechało pogotowie, wezwane przez mieszkańców, którzy widzieli kołujący helikopter, a następnie usłyszeli, jak maszyna runęła na ziemię. Najprawdopodobniej maszyna zahaczyła o drzewo, kiedy pilot szukał miejsca do lądowania. Jak udało się ustalić "Gazecie Wyborczej", Karol Kania wracał prywatnym helikopterem do domu z Mazur. Jedną z osób poszkodowanych w katastrofie jest synowa Karola Kani - przebywa obecnie w szpitalu. Na pokładzie nie było Macieja, syna Karola Kani. Drugi syn Kani, Wojciech zmarł trzy lata temu. Doznał udaru podczas jazdy na rowerze.