Jakiś czas temu modne były w Polsce kredyty ratalne z pułapką w pakiecie. Pułapka polegała na tym, że kredyt był zeroprocentowy, o ile spłaciło się go do jakiejś konkretnej daty. Po jej przekroczeniu trzeba było zapłacić odsetki, i to za cały okres kredytowania. Na czym polegał kant? Otóż sprytny bank, by zarobić, tak konstruował harmonogram spłaty pożyczki, by termin ostatniej raty przypadał już po dniu, w którym kredyt przestawał być darmowy. Jeśli klient się zorientował i dokładnie przeczytał umowę, wiedział, że ostatnią ratę musi spłacić wcześniej, przed terminem wskazanym przez harmonogram. Do autora gazetowego blogu Subiektywnie o Finansach napisała pani Maria, klientka banku BNP Paribas, która została w dość podobny sposób "wrobiona" w kredyt na samochód.
"Kupiłam auto w salonie Renault w Toruniu, korzystając z zaproponowanego mi przez dilera kredytu 50/50. Podpisując umowę w dniu uruchomienia kredytu, zapłaciłam połowę kwoty za samochód i prowizję za pożyczkę na pozostałą kwotę. Zgodnie z wyjaśnieniami sprzedawcy miałam dwie możliwości - spłacić kredytowaną część po roku i nie płacić za to żadnych odsetek lub skorzystać ze spłat ratalnych przez trzy lata. Wtedy kredyt byłby oprocentowany na warunkach rynkowych, ponad 9 proc. w skali roku. Zdecydowałam się na spłatę 50 proc. wartości samochodu po upływie roku" - pisze pani Maria.
Czytaj też: Nowy bank zaatakuje superelastyczną kartą kredytową. Spłaty zawiesisz nawet na rok! Sprawdzamy, ile to kosztuje
Czytaj też: Ryzykowne? Bank w zwykłym liście prosi klienta, by spłacał raty na inne konto niż w umowie
Jednak według pani Marii w umowie kredytowej znalazł się zapis, który nie pozwalał jej spłacić kredytu w takim trybie, by nie wpadła w wariant spłat ratalnych. Z umowy kredytowej wynikało, że aby uniknąć uruchomienia ratalnej spłaty kredytu 50/50 przez kolejne trzy lata (już z dodatkowymi odsetkami), pani Maria musiała zadeklarować... przedterminową spłatę kredytu. "Kłopot polega na tym, że z umowy wynika, iż taka przedterminowa spłata też jest możliwa nie po roku, tylko najwcześniej po roku i jednym miesiącu! Oczywiście w tej sytuacji nie jest to żaden kredyt 0 proc., bo bank zaczyna naliczać odsetki" - oburza się czytelniczka.
Pani Maria złożyła reklamację. Bank odpisał jej następująco: "W przypadku Pani kredytu umowa kredytowa określa, że Kredytobiorca powinien dokonywać wcześniejszej spłaty całości lub części kredytu w terminach wnoszenia rat kredytu. Najbliższym możliwym terminem do wykonania wcześniejszej spłaty kredytu był dzień 05-01-2013 r.". Ta data jest ważna w kontekście kolejnych wyjaśnień banku. "Kredyt samochodowy udzielony został z uwzględnieniem okresu karencji, który trwał, zgodnie z postanowieniami §5 pkt 6 umowy, od dnia uruchomienia kredytu do 4-go dnia miesiąca kalendarzowego poprzedzającego miesiąc, w którym wymagalna jest pierwsza rata kapitałowo-odsetkowa kredytu. W przypadku Pani kredytu okres ten rozpoczął się w dniu 09-12-2011 r., a zakończył w dniu 04-12-2012 r. Jednocześnie w związku z zakończeniem okresu karencji nastąpiła zmiana oprocentowania, ze stawki 0,00% na 9,49%".
Czytaj też: Nieodwracalne pełnomocnictwo? Patent na zrobienie z klienta niewolnika na długie lata
Czytaj też: Banki cwaniakują po obniżkach stóp procentowych. Raty nie spadają, bo zarządy...
Oznacza to ni mniej, ni więcej, że pierwsza rocznica od zakupu auta mijała 5 grudnia 2012 r. i od tego dnia bank naliczał klientce oprocentowanie. Naliczał, choć sam przyznał, że pierwszym możliwym terminem spłaty przedterminowej w wariancie 50/50 (czyli bez oprocentowania) był 5 stycznia 2013 r. W banku uważają, że wszystko jest w porządku, bo w odpowiedzi na reklamację napisali klientce, że ma pokryć nie tylko 166,9 zł niedopłaty, ale też karne odsetki. "Klientka zapłaciła odsetki, ponieważ minął termin, w którym mogła spłacić kredyt bez odsetek. W jej przypadku pierwsza rata kredytu była do zapłacenia 5 stycznia 2013, więc zgodnie z umową, żeby nie płacić odsetek, kredyt powinien być w całości spłacony do 4 grudnia 2012, czyli na jeden miesiąc i jeden dzień przed datą pierwszej raty (odsetki naliczają się od 5 grudnia, a klientka miała je do zapłacenia wraz z pierwszą ratą, czyli 5 stycznia)" - odpisało dziennikarzowi "Gazety" biuro prasowe banku. Skąd pani Maria miała wiedzieć, że aby nie zapłacić odsetek od kredytu 50/50, powinna nie zastosować się do harmonogramu spłat? Na to pytanie pracownicy BNP Paribas nie odpowiadają.
Czytaj też: Nowa firma pożyczkowa szokuje. Pożyczy 1200 zł bez żadnych odsetek. Naprawdę!
Pełna recenzja pomysłu BNP Paribas: w blogu Subiektywnie o Finansach