Ofiarą mandatu za przekroczenie prędkości padł jeden z czytelników blogu Subiektywnie o Finansach i zarazem klient internetowego banku Alior Sync. To jeden z najbardziej innowacyjnych banków na polskim rynku, jest jednym z nielicznych, które oferują możliwość wzięcia kredytu całkiem online, bez ruszania się z fotela. Okazuje się jednak, że niewiele trzeba, by w oczach Aliora całkowicie pozbyć się wiarygodności kredytowej.
- Zadzwonił do mnie tydzień temu pan z Alior Sync i zaproponował uruchomienie debetu na koncie. Oprocentowanie atrakcyjne, opłata za uruchomienie usługi też niewysoka. Zainteresowałem się tym i zacząłem online, za pośrednictwem czatu z pracownikiem banku, składać wniosek o kredyt odnawialny - opowiada czytelnik. Procedura polegała na tym, że wspólnie z konsultantem klient po kolei przechodził do serwisów transakcyjnych kolejnych banków, w których ma inne konta osobiste czytelnik i pobierał dane o wynagrodzeniach za sześć ostatnich miesięcy. Po kolei: PKO BP, Millennium, Raiffeisen. - Pozostało tylko czekać na decyzję kredytową - mówi czytelnik.
Czytaj też: Szczyt frustracji, czyli bank blokuje ci konto i nie tłumaczy z jakiego powodu!
Czytaj też: Nadgorliwość jest gorsza, niż faszyzm, czyli jak bank chciał pomóc komornikowi
Po trzech dniach zadzwoniła pani z Alior Sync, ale... wcale nie z pozytywną decyzją o przyznaniu limitu debetowego. Zapytała, z czego wynika nieco niższe wynagrodzenie klienta w lutym. Rzeczywiście, nasz czytelnik otrzymał wówczas mniej o 106 zł, gdyż urząd skarbowy nakazał pracodawcy potrącenie tej kwoty z uwagi na mandat karny, którego klient Synca nie zapłacił w terminie. - Wytłumaczyłem pani, o co chodzi, przyznałem się do tego niezapłaconego w terminie mandatu, o którym najzwyczajniej w świecie zapomniałem - relacjonuje nasz czytelnik.
Niestety, okazało się, że ta informacja diametralnie zmienia sytuację klienta. - Pani poinformowała mnie o odmowie przydzielenia debetu, gdyż - jak powiedziała - zajęcia "skarbówki" i komornicze dyskwalifikują "debetowców". Tak oto przez głupie 100 zł mandatu nie otrzymałem debetu na koncie - mówi czytelnik.
Co z tego wynika? Że warto płacić mandaty w terminie i bez szemrania. Bo banki nie tylko mogą narzucać wysokie opłaty za wykonywanie przelewów tzw. egzekucyjnych (np. w mBanku może to kosztować 30 zł), ale też mogą robić problemy przy kredytach. Czytelnikowi blogu "Subiektywnie o finansach" zabrali z powodu "głupich" 100 zł niezapłaconego w terminie mandatu możliwość posiadania kilkutysięcznej linii kredytowej o dość atrakcyjnym oprocentowaniu.
Jak oceniacie tę sytuację? Kto zachował się głupio: bank czy klient? Podyskutuj z Samcikiem w blogu!