Mniej niż 2 proc. Polaków odkłada pieniądze w IKE lub IKZE

Tylko 1,7 proc. aktywnych zawodowo Polaków zbiera pieniądze na kontach IKE lub IKZE, na których - według pomysłów rządu - miały rosnąć nasze ?prywatne? emerytury, niezależne od wypłat z ZUS i OFE.

Polacy nie są herosami w oszczędzaniu. W sumie nasze zaskórniaki sięgają 700-800 mld zł, ale należą one do stosunkowo nielicznej grupy oszczędzających. Dwie trzecie Polaków deklaruje, że nie ma żadnych oszczędności bądź dysponuje tylko symboliczną "poduszką finansową" o wartości nieprzekraczającej kilku tysięcy złotych. Lwia część z tych, którzy pieniędzy na czarną godzinę nie mają, deklaruje, że nie ma z czego oszczędzać. Także na emeryturę.

Naszą słabość finansową widać też na tle Europy. Firma ubezpieczeniowa Allianz oblicza, że statystyczny Polak ma na koncie odłożone jedynie 4,1 tys. euro (17 tys. zł), podczas gdy np. mieszkaniec Grecji - mimo szalejącego na tej wyspie kryzysu - dwa razy tyle. Hiszpan ma 16 tys. euro zaskórniaków, a więc cztery razy więcej niż Polak, choć bezrobocie sięgnęło tam ostatnio astronomicznego poziomu 27 proc. Średnia dla całej Europy Zachodniej jest już całkiem kosmiczna - 41 tys. euro.

O budowanie długoterminowych oszczędności apelują ekonomiści i bankowcy. Dziś aż 95 proc. naszych depozytów w bankach jest ulokowanych na rok lub mniej, zaś co najmniej jedna czwarta leży na kontach oszczędnościowych, z których można je w każdej chwili zabrać. W tym kontekście trudno o gorszą wiadomość niż fiasko rządowych zachęt, które miały spowodować, że Polacy wreszcie zaczną wpłacać pieniądze z myślą o dodatkowej emeryturze.

Smutny raport KNF

W zeszłym tygodniu Komisja Nadzoru Finansowego (KNF) podała statystyki dotyczące dwóch wspieranych przez państwo form długoterminowego oszczędzania, nastawionych na zapewnienie Polakom dodatkowej, prywatnej emerytury. Wiadomo, że ta "państwowa" z ZUS i drugofilarowa z OFE nie przekroczy ok. 30 proc. pensji z czasów aktywności zawodowej.

Czytaj także: Awantura wokół OFE

Te preferowane formy prywatnego oszczędzania na dodatkowe emerytury to istniejące od 2006 r. IKE (indywidualne konta emerytalne) oraz "świeżynki", czyli wprowadzone w 2011 r. konta IKZE (czyli indywidualne konta zabezpieczenia emerytalnego). Pieniądze zgromadzone na IKE, o ile dotrzymamy je do emerytury, są zwolnione z tzw. podatku Belki (roczny limit wpłat wynosi ok. 11 tys. zł), zaś te na IKZE dają ulgę od podatku dochodowego. Niestety, ulgowy limit wpłat wynosi tylko 4 proc. rocznego wynagrodzenia, więc i ulga jest niewielka. Przy wypłacie z konta IKZE trzeba będzie za to zapłacić podatek dochodowy.

Martwe konta IKZE

To właśnie ta ostatnia cecha - podatek dochodowy, którego wartości nie sposób dziś przewidzieć - spowodowała, że na IKZE nie trzymamy prawie żadnych pieniędzy. Co prawda rachunki typu IKZE założyło 497 tys. osób, ale wartość zgromadzonych tam oszczędności jest czysto symboliczna - wynosi raptem 53 mln zł, a co najważniejsze, jakiekolwiek pieniądze wpłynęły na IKZE tylko od 30 tys. osób, co oznacza, że przygniatająca część kont, założonych w latach 2011-12 na fali kampanii reklamowej tego nowego produktu, wciąż jest przerażająco pusta. KNF podsumowuje, że te 30 tys. oszczędzających w IKZE stanowi... 0,2 proc. wszystkich osób aktywnych zawodowo.

Jeśli gdzieś rosną nasze oszczędności na emeryturę, to tylko na kontach IKE. W tę formę inwestowania na dodatkową emeryturę "bawi się" ponad 814 tys. osób w Polsce. To mniej więcej 5,2 proc. spośród wszystkich Polaków, którzy zarabiają pieniądze i mogliby je odkładać na dodatkową wypłatę obok tej z ZUS. Niestety, w 2012 r. liczba tych, którzy odkładają w IKE, nie tylko nie urosła, ale wręcz zmniejszyła się o 700 osób. I tylko jedna trzecia kont IKE była w zeszłym roku zasilana jakimikolwiek wpłatami, co oznacza, że aktywne oszczędzanie na dodatkową emeryturę pod auspicjami IKE jest domeną ok. 250 tys. Polaków. Ta grupa przez kilka lat zebrała na kontach IKE już 3,5 mld zł. Łatwo obliczyć, jak gigantyczną górę pieniędzy udałoby się zebrać, gdyby nie 1,5 proc., ale np. połowa wszystkich zarabiających aktywnie budowała swoje oszczędności na "jesień życia" w IKE.

Mamy więc 30 tys. osób, które wpłaciły pieniądze na IKZE (ale - jak podają w KNF - statystyczna wpłata wyniosła tylko 800 zł) i ćwierć miliona aktywnie odkładających w IKE (w sumie zgromadzili 3,5 mld zł). Czy pozostali liczą na dostatnią emeryturę z ZUS, czyli instytucji, która już dziś wydaje o 40 mld zł rocznie więcej, niż zbiera ze składek? Oczywiście możemy się łudzić, że przecież nie tylko na IKE i IKZE trzymamy kasę na dodatkową emeryturę. Niewykluczone, że na ten cel pójdzie jakaś część z naszych oszczędności w bankach (ponad 500 mld zł), w funduszach inwestycyjnych (140 mld zł), w obligacjach (10 mld zł), akcjach giełdowych spółek czy w polisach inwestycyjnych (zarówno unit-link, jak i ubezpieczeniach na życie z częścią inwestycyjną - ponad 20 mld zł). Ale pewności nie ma. Większość z tych pieniędzy nie wiąże się bowiem z żadną blokadą ani preferencją w przypadku dotrzymania ich do wieku emerytalnego. Więc mogą być w każdej chwili zabrane i wydane na zakup mieszkania, samochodu albo jakąś inną inwestycję.

Młodzi nie chcą odkładać

Motywację do zbierania pieniędzy na emeryturę dostajemy najczęściej zbyt późno. Spośród wszystkich posiadaczy kont IKE aż 30 proc. stanowią osoby, którym do emerytury pozostało mniej niż 20 lat! Zaś osoby w wieku poniżej 30 lat, a więc wystarczająco młode, by móc "bezboleśnie" odkładać (czyli przekazując co miesiąc niskie, niezauważalne w domowym budżecie składki), otworzyły niecałe 7 proc. wszystkich kont IKE.

Jak przekonać do oszczędzania?

Można byłoby powiększyć limit wpłat na IKZE (a więc i potencjał ulgi podatkowej, będącej szybką "nagrodą" za oszczędzanie) i jednocześnie zdjąć opodatkowanie pieniędzy na końcu inwestycji, bo powoduje ono, że "kara" przy wypłacie pieniędzy prawie na pewno będzie wyższa od "nagrody" w postaci bieżących zwolnień z podatku PIT. Być może przydałoby się ujednolicenie IKE i IKZE, bo te dwa programy ludziom się najzwyczajniej w świecie mylą. Warto też wprowadzić zachętę, aby na konto dodatkowej emerytury mógł wpłacać jakieś pieniądze również pracodawca oszczędzającego. Te pieniądze mogłyby np. nie być wliczane w podstawę do obliczania składek na ubezpieczenie.

Więcej o: