Klauzula obejścia prawa to pętla na szyję podatnika

Cel wprowadzenia klauzuli obejścia prawa wydaje się jednoznaczny: łupić podatnika - mówi ?Gazecie? Irena Ożóg, była wiceminister finansów, szefowa kancelarii Ożóg i Wspólnicy.

Piotr Skwirowski: Ministerstwo Finansów chce wyposażyć fiskusa w klauzulę obejścia prawa. Dzięki niej, jeśli uzna, że działania podatnika, legalne, prowadzą do tego, żeby zapłacił on mniej fiskusowi, ten będzie je mógł unieważnić. I nakazać zapłatę wyższego podatku. To dobry pomysł? Potrzebny?

Irena Ożóg, była wiceminister finansów, szefowa kancelarii Ożóg i Wspólnicy: Jestem przeciwna. Ba, jestem wręcz przerażona tymi pomysłami, mając na uwadze praktykę stosowania prawa przez polskie organy podatkowe i skarbowe.

Przerażona? Dlaczego, przecież podatnik będzie mógł wystąpić do specjalnie w tym celu powołanej rady o decyzję zabezpieczającą. Dowie się z niej, czy działania, które planuje, podpadają pod klauzulę i czy może w związku z tym spodziewać się reakcji fiskusa.

- Ale ta decyzja to przecież wyłącznie blankietowa ochrona podatnika! Opinia zabezpieczająca nie będzie wiążąca dla fiskusa. To zabezpieczenie będzie więc iluzoryczne, niemające walorów zabezpieczających. Nie koniec na tym. Trzeba będzie za nią zapłacić 25 tys. zł. W Polsce jest 1,7 mln małych i średnich przedsiębiorstw. Dla nich opłata za opinię w takiej wysokości będzie bardzo wysoka. Wiele małych firm ma zyski roczne w tej wysokości! Z czego miałyby płacić?

Ale może jednak fiskus powinien mieć możliwość oceniania, czy podatnik nie stosuje różnych rozwiązań tylko po to, żeby zapłacić mu mniej? W wielu innych krajach klauzula obejścia prawa jest stosowana.

- Dobrze, ale nigdzie nie jest przecież powiedziane, że podatnik musi wybierać te formy rozliczeń, dzięki którym zapłaci fiskusowi najwięcej. Tam, gdzie klauzula jest stosowana, obowiązuje inna kultura stosowania prawa. U nas fiskus szuka przesłanek, żeby rozstrzygać sprawy na niekorzyść podatnika. Klauzula obejścia prawa ma ze swej natury charakter uznaniowy. Trudno sobie wyobrazić urzędnika, który w tej sytuacji wyda decyzję korzystną dla podatnika. Będzie się bał odpowiedzialności, posądzenia o korupcję.

Jest jeszcze sankcja karna. Jeśli fiskus zastosuje wobec podatnika klauzulę, to nie dość, że każe mu dopłacić podatek, to jeszcze dołoży do tego sankcję w wysokości 30 proc. kwoty podatku, jaką próbował zaoszczędzić, stosując rozwiązanie zakwestionowane przez fiskusa. Rozwiązanie, powiedzmy to jasno, najzupełniej legalne.

- To niezwykle restrykcyjne rozwiązanie. Jeżeli organ podatkowy uznałby, że pod daną czynnością prawną (np. przymusowym umorzeniem udziałów) w rzeczywistości kryje się inna czynność (np. sprzedaż tych udziałów) i różne są skutki podatkowe tych czynności, obciąży podatnika podatkiem od skutków czynności wyżej opodatkowanej. Fiskus kazałby więc zapłacić różnicę podatku do wyższej wysokości, z odsetkami za zwłokę. Do tego przyłożyłby sankcję w wysokości 30 proc. podatku zaoszczędzonego przez nas na korzystniejszej metodzie rozliczenia.

Albo inny casus. Pan Skwirowski i pani Ożóg założyli spółkę kapitałową po to, by produkować obcasy do kozaków damskich. Byli jednocześnie członkami zarządu tej spółki i z tego tytułu wypłacaliby sobie zbyt wysokie - zdaniem fiskusa - wynagrodzenia. Spółka płaciła CIT od swego dochodu, ale nie wypłacała wspólnikom - członkom zarządu - dywidend opodatkowanych 19 proc. PIT. Uznanie przez fiskusa, że członkowie zarządu w formie części wynagrodzenia pobierają tzw. kosztową dywidendę, mogłoby skutkować zastosowaniem klauzuli obejścia ustawy. Spółka musiałaby dopłacić podatek w związku z nieuznaniem przez fiskusa jako kosztu podatkowego części wynagrodzenia członków zarządu. Do tego odsetki za zwłokę i 30-proc. sankcja dla spółki. A pan Skwirowski i pani Ożóg musieliby zapłacić 19 proc. od tej części wynagrodzenia, która uznana byłaby za dywidendę. Stosowanie oprócz nakazu zapłaty wyższego podatku, odsetek i do tego sankcji to bardzo daleko posunięty fiskalizm. Trzy pętle na szyję podatnika.

Przed laty klauzula obejścia prawa, sankcja w kształcie zbliżonym do tego projektowanego teraz, była już w ordynacji podatkowej. Zakwestionował ją jednak Trybunał Konstytucyjny. Teraz taka klauzula ma większą rację bytu?

- Trybunał Konstytucyjny nie zakwestionował klauzuli jako takiej. Trybunał obawiał się praktyki stosowania tego przepisu. Także tym razem cel wydaje się jednoznaczny - łupić podatnika. W Polsce mamy wysoce represyjne przepisy i opresyjną metodę stosowania prawa podatkowego. A ostatnio to się jeszcze zaostrza. To jakoś jest zrozumiałe, bo budżet państwa jest w trudnej sytuacji i Ministerstwo Finansów szuka dodatkowych pieniędzy. I pewnie to się w jakimś stopniu uda dzięki takim rozwiązaniom jak klauzula obejścia prawa, zapowiadane opodatkowanie dochodów spółek komandytowo-akcyjnych, wprowadzenie podatku dochodowego od dywidend rzeczowych, wyrzucenie odsetek od zaciągniętych pożyczek z kosztów uzyskania firm czy wreszcie wprowadzenie rozwiązań, dzięki którym polskie firmy płaciłyby u nas podatek dochodowy także od kontrolowanych przez siebie spółek zagranicznych. Ale nie łudźmy się, podatnicy będą szukali innych rozwiązań, które pozwolą im uciec przed podatkami. Choćby zmiany rezydencji podatkowej, czyli wyjściu spod oka polskiego fiskusa. Dla dużego polskiego biznesmena 2 mln franków za to, żeby mieć szwajcarską rezydencję podatkową i rozliczać się z tamtejszym fiskusem, to naprawdę nie jest wielki problem. Wydaje się, że fiskus powinien znaleźć lepsze sposoby na ściganie przestępców podatkowych, a nie sięgać do kieszeni tych podatników, którzy niczego przed nim nie ukrywają.

Więcej o: