To w branży bankowej najbardziej gorący dzień od zeszłorocznego debiutu banku Alior Sync. Stary mBank ma już 13 lat, co musi razić najbardziej wymagających od strony technologicznej klientów. Kiedyś to mBank wyznaczał trendy w innowacjach bankowych, ale to Alior Sync jako pierwszy zaprezentował przelewy przez Facebook, wirtualny oddział bankowy i zaawansowane narzędzia do analizy domowych finansów. I zyskał w ciągu roku ponad 250 tys. klientów.
Wejście na rynek odnowionego mBanku łączy się z wprowadzeniem na rynek nowego logo, które ma zastąpić znaki firmowe wszystkich banków z grupy BRE. Już od miesięcy wiadomo, że cała grupa BRE w tym roku przejdzie pod markę mBanku - zamiast mBankowego kwiatuszka, multibankowego żurawia i globusa spod znaku BRE będzie jedna, wspólna marka. Nowy mBank jest we wszystkich kolorach tęczy. - Po kampanii reklamowej anonsującej "mBank Reinvented" chyba wszyscy spodziewaliśmy się czegoś bardziej zaskakującego i świeżego, co ponownie zrewolucjonizuje polską bankowość. Ale im dłużej patrzę na nową identyfikację banku, tym bardziej ją doceniam. Paski w logo są raz w wersji młodzieżowej, innym razem w wersji poważnej. Nowy mBank ma dla każdego coś miłego - komentuje Arkadiusz Łoś z agencji Dragon Rouge.
Nowy mBank to jednak przede wszystkim zupełnie nowy, wygodniejszy system transakcyjny. - Tam gdzie inne banki wymagają kilkunastu kliknięć, by zaplanować kilka przelewów cyklicznych, u nas wystarczą trzy. W serwisie jest ponad 200 zdjęć, kilkanaście filmów wideo. Staramy się mówić do klientów językiem obrazów - prezentował Michał Panowicz, szef projektu nowego mBanku. Można robić przelewy tradycyjnie (książka odbiorców przypomina nieco "kartotekę", do której można załadować nawet zdjęcie) przez Facebook lub też bezpośrednio na numer telefonu. Historia transakcji da się przeszukiwać w intuicyjny sposób (wystarczy podać słowo kluczowe lub jego fragment - jak w wyszukiwarce internetowej). Jest też narzędzie do wszechstronnego analizowania domowych finansów i budżetowania wydatków. Są też słynne już mOkazje, czyli program z indywidualnymi rabatami dostosowanymi do potrzeb konkretnego klienta (wynikający z analizy jego poczynań).
Prezes Cezary Stypułkowski nie chciał mówić na konferencji o konkretnych celach projektu. Wiadomo, że wprowadzenie nowego mBanku ma kosztować astronomiczną sumę 100 mln zł, z czego część już wydano. Ale z drugiej strony ma to przynieść wymierne efekty synergii - promowanie jednej marki, nawet intensywne, powinno kosztować mniej niż wielu marek naraz. Najważniejszym celem będzie zapewne przyspieszenie akwizycji nowych klientów. W ostatnich kwartałach przybywało ich po 90 tys., ale i tak grupa BRE Banku musi walczyć z BZ WBK o utrzymanie się na bankowym podium w Polsce. Zmiana znaków firmowych wszystkich banków z grupy BRE na nowy mBank jest planowana na listopad tego roku. Prawdopodobnie wtedy też ostatnie grupy klientów BRE i Multibanku zostaną przeniesione do nowego mBanku. Zgodnie z obietnicami mBank postanowił utrzymywać przez jakiś czas dwa systemy równolegle.
Na stronie logowania każdy będzie mógł wybrać, czy chce korzystać z banku po nowemu, czy po staremu. Każdy, kto otwiera w mBanku nowy ROR, będzie mógł korzystać wyłącznie z nowego systemu. Aby chętnych nie zabrakło, mBank wykorzysta znany patent i będzie wypłacał nowym klientom premie finansowe. Za założenie konta będzie można dostać aż 500 zł, ale pod warunkiem, że oprócz bankowania w nowym mBanku klient będzie aktywnie korzystał z mOkazji. Pakiet korzyści zawiera zwrot 20 proc. wartości pierwszych zakupów opłaconych kartą mBanku (zakupy o wartości min. 100 zł w dowolnym sklepie, ale maksymalny cash back to tylko 20 zł), a w ciągu kolejnych 10 miesięcy wybrane mOkazje, z których skorzysta nowy klient, będą premiowane dodatkowym bonusem 20 proc. (limit zwrotu - 280 zł). Po roku od otwarcia rachunku będzie można dostać kolejne 200 zł, o ile przez cały ten czas klient będzie płacił kartą miesięcznie za zakupy co najmniej 250 zł. Dla starych i nowych klientów nowy mBank ma w ofercie tani debet (oprocentowanie 9,9 proc.) oraz zwrot 1 proc. wartości zakupu funduszy inwestycyjnych.