"RSSO to nie są faktyczne odsetki, naliczone dla Twojej pożyczki" - pisze jednak Wonga. Co to jest za diabeł wobec tego?
Z ciekawości kliknąłem, aby się dowiedzieć, jak firma tłumaczy swoje, powiedzmy szczerze, dość imponujące oprocentowanie, czyli zyliony kruzejros, które pobiera za szybkie dostarczenie pieniędzy.
Proszę zobaczyć:
"RRSO, czyli Rzeczywista Roczna Stopa Oprocentowania, jest miarą kosztu kredytu przyjętą przez Unię Europejską. Prawo mówi, że każdy pożyczkodawca ma obowiązek przedstawić klientowi RRSO, a zatem Wonga również to robi. Jednak w przypadku pożyczek krótkoterminowych, a takimi są te przez nas oferowane, RRSO sprawia trochę problemów w interpretacji. Warto je raz na zawsze wyjaśnić. Posłużą nam do tego proste przykłady z życia wzięte.
Wyjeżdżamy z partnerem na weekend. Znajdujemy ofertę hotelu, patrzymy na cenę, 2 noce x 150 zł = 300 zł, brzmi nieźle, decydujemy się. Dzięki temu, że hotel podaje nam cenę za noc, łatwo nam podjąć decyzję. Przyjechaliśmy tu na dwie noce, znamy od ręki cenę za ten konkretny, interesujący nas okres. Ale czy równie łatwo by nam było oszacować koszt naszego weekendu, gdyby w cenniku zamiast ceny za noc podano cenę za roczny pobyt w hotelu? Wyobraźmy sobie, pytamy o cenę, a w odpowiedzi słyszymy: "54 750 zł za rok, proszę państwa". Raczej mało pomocna odpowiedź, prawda? Tak samo jest z RRSO."
Przekonujące?
Komitet Stabilności Finansowej jak pisze mój kolega z GW - chce jednak utemperować firmy pożyczkowe. Dziś każdego, kto pożycza pieniądze - i bank, i firmę pożyczkową - obowiązuje limit maksymalnych odsetek, czyli czterokrotność stopy lombardowej NBP (dzisiaj to 18 proc.).
Wiele firm obchodzi ten zapis, wprowadzając różne opłaty i prowizje, które limitowane już nie są. Część firm pożyczkowych w ogóle nie nalicza odsetek, żyje tylko z opłat.
"Lekarstwem - według KSF - ma być wprowadzenie górnego limitu wszystkich kosztów pożyczki. Taki całkowity koszt już teraz banki i firmy pożyczkowe mają obowiązek podawać klientom. Tzw. rzeczywistą roczną stopę oprocentowania (RRSO) wylicza się na podstawie skomplikowanego wzoru, który uwzględnia odsetki, opłaty, a także okres kredytowania.
Jaki miałby być ten limit? Nieoficjalnie mówi się o dziesięciokrotności stopy lombardowej, co oznacza, że dzisiaj nie można by udzielić pożyczki, której RRSO przekracza 45 proc."
Powiem szczerze, nie wiem, czy ten pomysł z limitami jest taki dobry. Banki w dzisiejszych czasach odcięły sporą część osób od pożyczek - teraz może to się trochę zmieniło. Oczywiście fajniej jest pożyczyć pieniądze na 12,01 proc. w skali roku, ale wiele osób nie stać na ten luksus.
Dla mnie najważniejsze jest to, aby konsument wiedział, ile pożycza, ile musi zwrócić i ile za to płaci. Im bardziej będziemy zaciskać kleszcze regulacji na firmach pożyczkowych - tym bardziej rośnie szansa, że pożyczki przesuną się do szarej albo i czarnej strefy.
A to nie jest dobre dla nikogo. Również dla banków.
I najchętniej zamiast skrótu RRSO - wprowadziłbym określenie: rzeczywisty koszt pożyczki.
Tekst pochodzi z blogu Piotra Miączyńskiego Towar niezgodny z umową