Sześć lat temu 27-letnia pani Elwira przechodziła przez przejście dla pieszych na ulicy Grochowskiej w Warszawie na czerwonym świetle. Została potrącona przez kierującego busem dostawczym, który jechał z niedozwoloną prędkością. Kierowca był obywatelem Bułgarii, ubezpieczenie OC miał wykupione w Bulstrad, jednej z bułgarskich firm ubezpieczeniowych.
Dziewczyna doznała urazu głowy i zapadła w śpiączkę. Mama Elwiry została prawnym opiekunem córki i zleciła prowadzenie sprawy firmie odszkodowawczej Auxilia.
Sąd uznał, że 27-latka aż w 70 proc. przyczyniła się do wypadku. Ubezpieczyciel odmówił polubownego załatwienia sprawy i wypłaty jakiegokolwiek odszkodowania, twierdząc, że to dziewczyna była jedyną winną spowodowania wypadku. Auxilia jednak upierała się, że to wina również kierowcy, który przy dozwolonej prędkości 50 km na godz. jechał 66 km na godz.
Jednak po sześciu latach sądowej walki z bułgarskim ubezpieczycielem firma odszkodowawcza uzyskała dla niej ponad 350 tys. zł zadośćuczynienia.
Jak to się udało? 10 lipca 2012 roku Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że przyczyniła się ona w 100 proc. do spowodowania wypadku. Ale pełnomocnik złożył apelację, w której wskazał, że w ocenie biegłego z zakresu rekonstrukcji pojazdów, gdyby kierujący busem poruszał się z prędkością przepisową, mógłby uniknąć wypadku, zatem uznanie, że Elwira jest całkowicie winna wypadku, jest nieuprawnione.
Dopiero w czwartek Sąd Apelacyjny w Warszawie zmienił wyrok sądu pierwszej instancji, uznając, że pani Elwira przyczyniła się do skutków wypadku w 70 proc., zaś kierujący busem w 30 proc. Sąd przyznał jej zadośćuczynienie w wysokości stanowiącej 30 proc. żądania (tj. 126,3 tys. zł), a dodatkowo skapitalizowaną rentę 42 420 zł oraz rentę miesięczną w kwocie 1970 zł. Razem z odsetkami suma urosła do 350 tys. zł.