W powodzi celebrytów, którzy pojawiają się dziś w reklamach (szczególne spustoszenie robi sieć komórkowa Play, która zatrudnia znane twarze niemal hurtowo) spoty z Piotrem Adamczykiem niewątpliwie wyróżniają się dowcipem i wyrazistym pomysłem. Pierwsze spoty z Adamczykiem, które pojawiły się jesienią zeszłego roku, były co prawda drętwe do bólu (aktor stał przed szkolną tablicą i deklamował: "Przetestowałem konto w Eurobanku, rzeczywiście jest za darmo"), ale potem zaczęły się pojawiać kolejne pomysły. Najpierw spoty, w których Adamczyk zaczepia ludzi na ulicy i wspólnie z nimi śpiewa fragmenty przeboju Formacji Nieżywych Schabuff "Chciałabyś, chciała". A od kilku miesięcy w telewizji widzimy przeróbki przebojów z top listy disco polo ("Bierz, co chcesz") oraz rapu ("Będę brał cię w aucie").
Półżartem można powiedzieć, że Adamczyk za reklamowanie drogich pożyczek gotówkowych powinien się smażyć w piekle, ale od strony skuteczności przekazu i pozytywnych emocji, które przynosi aktor do Eurobanku, jest to przedsięwzięcie bardziej udane niż udział innych celebrytów w reklamach banków. Widać, że Adamczyk bawi się w konwencję pastiszu i nie ogranicza się tylko do odegrania znanego przeboju na ekranie.
Samcik ocenia: Za tę reklamę paru gości powinno się smażyć w piekle.
Czytaj też: To koniec. Gotówka nie czeka już na Czaka ani nawet fuck-turry. Koniec ery celebrytów w reklamach banków?
A konkurencja? PKO BP pozwala ostatnio klientom odpocząć od Szymona Majewskiego. Marek Kondrat, główny gwiazdor ING, też się już nie narzuca. Ostatnio do reklam ING angażowani są aktorzy mniej wyeksploatowani, np. Jacek Braciak. Największym reklamowym konkurentem dla Adamczyka jest Chuck Norris. Niestety, Chuck też odchodzi już "na emeryturę".
Większość banków już nawet nie bierze udziału w wyścigu. Przykłady? Citi, mBank i Bank Millennium (ten ostatni bank abdykował z pozycji lidera, pamiętacie reklamy z Zakopower?). Z kolei Getin zrezygnował z Piotra Fronczewskiego, BGŻ zaś postawił na formę żartów animowanych 3D ze zwierzątkami. Bank Pocztowy stawia na opowiadanie w reklamach historii przez pryzmat "zwykłej polskiej rodziny", Raiffeisen Polbank nie wycisnął chyba "siódmych potów" z Justyny Kowalczyk. Artur Żmijewski zaś przechadza się po mieście w poszukiwaniu placówki SKOK-u, nawet jednym mięśniem twarzy nie zdradzając próby nawiązania z odbiorcą jakiegokolwiek kontaktu.
W Eurobanku twierdzą, że średnia liczba udzielanych w tym roku kredytów jest o 43 proc. wyższa wtedy, kiedy w mediach jednocześnie są reklamy z Adamczykiem. A w badaniu spotów reklamowych Interaktywnego Instytutu Badań Rynkowych (IIBR) wyszło, iż reklama kredytu gotówkowego "Bierz, co chcesz" została oceniona o 10 punktów procentowych lepiej niż średnia rynkowa, gdy ankietowani odpowiadali na pytanie: "Czy ta reklama mi się podoba?" oraz o 19 punktów procentowych wyżej od średniej, gdy konfrontowano ludzi ze stwierdzeniem: "Ta reklama jest inna niż większość reklam" . Podobno - to z kolei dane instytutu Replise - od startu kampanii z Adamczykiem trzykrotnie wzrosła liczba wzmianek o Eurobanku w sieci i dwukrotnie odsetek opinii pozytywnych. A był to bank do niedawna kojarzony głównie z potwornie drogimi pożyczkami gotówkowymi.
Czytaj też: W Carrefour dostaniesz prezent za każdą płatność kartą. Tak Visa walczy z MasterCard.
Czytaj też: Ona tańczy dla mnie, czyli jak w banku zamknąć konto... zamknięte częściowo?